GSM to największa działająca na terenie Oruni spółdzielnia. Zarządza m.in. oruńskimi wieżowcami (osiedle Piaskowe). Pod swoją pieczą ma ich dziesięć. Oprócz tego, spółdzielnia administruje również klasycznymi czteropiętrowcami. Dba o bloki i podwórka m.in. na ulicach: Diamentowej, Raduńskiej, Granitowej, Perłowej i Koralowej.
Jeszcze kilka lat temu rejon wieżowców zaliczyć można było do bardziej niebezpiecznych miejsc w całej dzielnicy.
- Takie sytuacje jak włamania do mieszkań, wyrywanie torebek czy nawet kradzieże samochodów były tutaj niemalże na porządku dziennym. Oprócz tego wielkim problemem były dewastacje. Zniszczono nam 10 świeżo wyremontowanych wind. Za głupotę wandali płacili wszyscy mieszkańcy – opowiada Mirosław Literski, kierownik oruńskich osiedli Gdańskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
Kamery pracują na siebie
Ten ostatni, finansowy argument zmotywował ludzi do działania. Mieszkańcy zgodzili się ponosić przez kilka miesięcy wyższe opłaty. „Nadwyżka” zasilała specjalny fundusz celowy. Za zgromadzone w ten sposób pieniądze, spółdzielnia mogła wyposażyć bloki w system monitoringu. W sumie za 70 tysięcy złotych zakupiono 20 kamer, po dwie na jeden budynek.
Od przeszło roku wszystkie wieżowce są już monitorowane. Kamery obejmują swym zasięgiem wejście do budynku. Obserwują i nagrywają również to, co dzieje się kilka metrów przed blokiem.
- Teraz na osiedlu zrobiło się zdecydowanie bezpieczniej. Kamery działają niejako zapobiegawczo – odstraszają potencjalnych przestępców. A w przypadku, kiedy dochodzi w okolicy do złamania prawa, nagranie z monitoringu przekazujemy policji. Szanse namierzenia przestępców są wtedy zdecydowanie większe – tłumaczy Literski.
Kierownik uważa, że monitoring przydałby się też na osiedlach czteropiętrowców.
- Orunia Górna ma kamery, nasze wieżowce również i tylko „niskie osiedle” jest ich pozbawione. Nic dziwnego, że jeżeli chodzi o bezpieczeństwo, to w tym ostatnim miejscu jest pod tym względem najgorzej – przyznaje.
„Wielki Brat” spojrzy dalej?
Jednak jak tłumaczą reprezentanci GSM, aby monitoring mógł tutaj wystartować, musi zostać spełniony jeden, bardzo ważny warunek.
- To mieszkańcy muszą wyjść z taką inicjatywą. I napisać w tej sprawie pismo do administracji lub zarządu Spółdzielni. Trzeba jednak pamiętać, że koszt takiej inwestycji jest niemały. Szacuję go na jakieś kilkaset tysięcy złotych. Przy założeniu, że objąłby wszystkie nasze budynki – mówi Literski.
Zdania mieszkańców są w tej sprawie podzielone.
- Jestem gotowa zapłacić nieco więcej pieniędzy w czynszu, jeżeli w zamian za to na osiedlu będą kamery. Szczególnie latem robi się tutaj niebezpiecznie. Są miejsca, gdzie młodzież lubi spotykać się po nocach. Piją, zachowują się głośno, nie obchodzi ich cisza nocna. Może widok kamer by ich odstraszył? – zastanawia się pani Barbara, mieszkanka ulicy Diamentowej.
- Jak słyszę, że spółdzielnia miałaby znowu podnieść na coś opłaty, to mnie krew zalewa. Teraz mam jeszcze płacić za spokój na osiedlu? A od czego jest policja? – denerwuje się pani Agnieszka, mieszkanka ulicy Rubinowej.
Na koniec ciekawostka. Jeden z naszych czytelników zauważył w okolicy Rubinowej kilka kamer. Jak się okazało, za ich montażem nie stoi administrator – GSM. Nie są to również miejskie kamery. Wszystko wskazuje, że jest to inicjatywa prywatna. Na ten moment nie udało nam się dotrzeć do pomysłodawców „monitoringu na Rubinowej 5”. Do sprawy jeszcze powrócimy.