Budynek przy ulicy Gościnnej 2 jest własnością miasta. Mieszka w nim kilka rodzin. Patrząc na kiepski stan klatki schodowej i elewacji można wywnioskować, że remont nie jest zbyt często używanym tutaj słowem. Ale okazuje się, że nie do końca jest to prawdą. W 2008 roku Gościnna 2 miała bowiem swoje „pięć minut”. Wtedy to podwykonawca Gdańskiego Zarządu Nieruchomości Komunalnych wykonał tutaj nowy dach.
Szczęście mieszkańców nie trwało jednak długo. Już kilka miesięcy później zaczęły się problemy z przeciekaniem dachu. Na sufitach (zarówno w mieszkaniach na ostatnim piętrze jak i piętro niżej) pojawiły się mokre plamy.
Woda leje się ze ścian
Prawdziwy dramat rozpoczął się w 2010 roku.
- Plamy na suficie zaczęły się powiększać rozchodząc się na pół ściany oraz na ościeżnice okienne. Od października 2010 stan techniczny dachu pogorszył się całkowicie. Ze ścian zaczęła lać się woda - opowiada Dorota Nadorska, mieszkanka ulicy Gościnnej 2.
Ludzie rozstawiali w swoich pokojach kubły, miski i garnki. Do naczyń spływała z sufitu woda. Po walce z żywiołem, rozpoczęło się szacowanie strat. Ze ścian odpadał tynk, rwały się tapety, na suficie pojawiał się grzyb, zniszczeniu uległy również panele podłogowe. Mieszkańcy zgłosili się do Biura Obsługi Mieszkań nr 4 (oruńskiej filii GZNK) z prośbą o interwencję.
- Przez kilka miesięcy byliśmy odsyłani od jednych drzwi do drugich. Nikt nie potrafił i nie chciał nam pomóc. Były jakieś obietnice ze strony administratora, ale na nich wszystko się kończyło – tłumaczy Nadrowska.
Mieszkańcy nie odpuszczają
Wreszcie pojawili się pierwsi inspektorzy.
- Kiwali głowami, przyznawali, że dach wymaga naprawy. Ale nic nie dokumentowali, nie robili żadnych zdjęć. Odnieśliśmy wrażenie, że chcą nas w ten sposób zbyć – mówi mieszkanka Gościnnej 2.
Państwo Nadrowscy postanowili sprawy nie odpuścić.
- Od kilku lat cierpię na chorobę astmatyczną, moje dzieci (jedno ma 8 lat, drugie 20 miesięcy) również cierpią na tę przypadłość. Na własną rękę musieliśmy odgrzybiać ściany i likwidować wilgoć. Urzędnicy w żaden sposób nam nie pomogli – relacjonuje Nadrowska.
Wspólnie z mężem napisała pismo do dyrekcji Wydziału Gospodarki Komunalnej w Gdańsku. Podpisali się pod nim wszyscy mieszkańcy Gościnnej 2. Sprawą zainteresowali również nasz portal. Już kilka dni później, pod koniec stycznia tego roku, dach i rynna zostały naprawione.
Wzywaliśmy podwykonawcę do naprawy
Przedstawicieli GZNK zapytaliśmy jak to możliwe, że przez blisko 10 miesięcy nie było ze strony tej instytucji żadnej interwencji. Jest o tyle dziwne, że często podnoszony w takich sprawach argument – „brakowało pieniędzy” – tutaj nie może mieć zastosowania. Wykonany w 2008 roku dach był na gwarancji. W razie usterek, koszt wszystkich napraw pokrywał podwykonawca.
- Wykonawcy często unikają wykonana napraw gwarancyjnych. Dopiero formalne wezwanie o naprawę przynosi skutek – mówi Tadeusz Piotrowski, rzecznik GZNK. - BOM-4 po otrzymaniu informacji o przeciekach i potwierdzeniu zasadności interwencji zwracał się kilkakrotnie o naprawę gwarancyjną do firmy PHU „Labar”, która wykonała remont dachu – zapewnia.
I na dowód swojej tezy przesyła nam korespondencję z podwykonawcą... ze stycznia 2011 roku. W mailu znajdujemy również pierwsze pismo, które mieszkanka Gościnnej 2 wysłała w tej sprawie do BOM-4. Te ostatnie datowane jest na wrzesień 2010 roku. Także w nim wspomniane jest, że sprawa była już zgłaszana do administratora.
Skąd takie opóźnienia?
Mamy więc trudne do wytłumaczenia „przerwy”. Jedna z nich obejmuje okres od lutego do września – mieszkańcy zgłaszają „usterkę” do BOM-4, po stronie administratora panuje cisza. Druga to przedział: wrzesień – styczeń. Przychodzi oficjalne zgłoszenie od mieszkanki Gościnnej 2. Administrator wysyła swoje pismo do firmy „Labar” dopiero po...czterech miesiącach.
Skąd takie opóźnienia? Pytamy urzędników, czy mają w tej sprawie sobie coś do zarzucenia?
W odpowiedzi dostajemy kilkuzdaniowy komunikat od rzecznika GZNK: „Firmę wykonawczej "Labar"