O antyaborcyjnej wystawie „Wybierz życie”, której plakaty zawisły na kościele przy ulicy Gościnnej pisaliśmy tutaj. Na naszym portalu rozgorzała wówczas gorąca dyskusja. Zachowanie i wypowiedzi księdza Mirosława Dukiewicza, osoby, która zgodziła się na wystawę w świątyni Św. Jana Bosko, były mocno krytykowane przez wielu naszych użytkowników. Nie brakowało również osób, broniących proboszcza i jego decyzji.
Dla naszych czytelników wiele kwestii odnośnie wystawy wciąż nie zostało dostatecznie wyjaśnionych. W komentarzach pod artykułem pojawiło się mnóstwo pytań. Sporą część z nich zadaliśmy księdzu Dukiewiczowi. Poniżej prezentujemy wywiad z proboszczem parafii Św. Jana Bosko.
Jak ksiądz sądzi, dlaczego oruńska parafia była jedynym kościołem w Gdańsku, w którym wystawa „Wybierz życie” została pokazana?
Nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć. Ja zostałem poproszony o pokazanie tej wystawy przez Ojca Karmelitę, związanego z fundacją Pro Life. Zgodziłem się.
Czy nie można było tej wystawy urządzić w środku świątyni?
Chodziło o kwestię techniczną. Uważałem, że banery są zbyt wielkie, aby je zawiesić w środku.
Pytanie od użytkownika portalu MojaOrunia.pl: „Czy ksiądz próbował konsultować się w sprawie tej wystawy z gronem pedagogicznym placówek wychowawczych, znajdujących się na terenie parafii: Gimnazjum nr10, Szkoły Podstawowej nr16 czy Przedszkola nr19?”
Nie, nie konsultowałem się z nimi. Myślę, że to byłaby za duża biurokracja. Wystawa nie jest kwestią konsultacji ze szkołami. Jest sprawą ogólną w wymiarze religijnym i społecznym. Wystawa nie jest skierowana do dzieci. Przekaz ma dotrzeć do młodzieży i ludzi już nieco starszych czyli do osób, które z kwestią aborcji mogą mieć do czynienia.
Jednak dzieci również oglądają wystawę...
Dziecku można spróbować te kwestie bardzo delikatnie wytłumaczyć.
W jaki sposób można wytłumaczyć bardzo młodym ludziom tak drastyczne treści? Taka - nasi czytelnicy zapewniają, że nie hipotetyczna - sytuacja. Do rodziców przychodzi kilkulatek, który obejrzał te banery, jest roztrzęsiony, zadaje pytanie „co jest na tych zdjęciach?” Co według księdza rodzice powinni w takiej sytuacji odpowiedzieć swemu dziecku?
Odpowiedź powinna być krótka – trzy, cztery zdania w zupełności wystarczą. „Zobacz mamusia cię kochała, dlatego jesteś na tym świecie. Ale są mamy, które nie kochają swoich dzieci, dlatego robią takie brzydkie rzeczy. Złe rzeczy”. I więcej nie należałoby mówić. Dzieci nie potrzebują żadnych teologicznych wyjaśnień. I ta wystawa naprawdę nie wpływa źle na psychikę dzieci. Konsultowałem się w tej sprawie z ludźmi, którzy mają na ten temat więcej do powiedzenia. Na przykład z szefem fundacji Pro Life. Są badania psychologiczne, które jasno pokazują, że wpływ tej wystawy nie wnosi żadnych złych skutków na psychikę dziecka.
Mówi ksiądz o jednym badaniu, opublikowanym na stronie Frondy, której przedstawiciele mają wyraźne, prawicowe poglądy. Czy ksiądz próbował dojść do tego typu badań, przeprowadzonych przez inne środowiska naukowe?
Nie dotarła do mnie żadna ekspertyza, z której wynikałoby, że taka wystawa może źle wpływać na dzieci. W przeciwnym razie, te plakaty już by tutaj nie wisiały. Zdjąłbym je jak najszybciej.
Wypowiada się ksiądz dla portalu MojaOrunia.pl następująco: „Bardzo często rozmawiam z młodymi i bardzo młodymi ludźmi. Słucham opowieści o pełnych przemocy filmach i o wirtualnym zabijaniu w grach komputerowych. I na to rodzice pozwalają”. Ale co z tymi rodzicami, którzy kontrolują oglądane przez swoje dzieci treści, ale wystawy nie popierają, właśnie ze względu na jej drastyczność?
To bardzo dobrze, że dbają w ten sposób o dziecko. Jeżeli kontrolują Internet i filmy, to też mogą kontrolować treści tej wystawy. I jak mówiłem wcześniej: jeśli dziecko ich zapyta o te banery, mogą mu to spokojnie wytłumaczyć.
Ksiądz argumentuje:„wystawa jest drastyczna, ale taka jest właśnie prawda”. Czy ksiądz byłby więc za piętnującą gwałcicieli wystawą, gdzie w imię prawdy, przestrogi pokazuje się zgwałcone, nagie kobiety? Czy takie plakaty mogłyby zawisnąć na księdza kościele?
Nie zastanawiałem się nad tym. Ale Pana porównanie to jest całkiem inna kwestia niż plakaty, o których rozmawiamy...
Nie o ukazywanie prawdy więc chodzi?
Rzeczywistość nagości to jest coś innego niż rzeczywistość, w której zabija się niewinne, bezbronne dzieci.
Ale tu nie o nagość by chodziło. A na przykład o wywołanie dyskusji na temat podniesienia kar dla gwałcicieli. Nagość i drastyczność scen miałyby wstrząsnąć ludźmi. Wystawa „Wybierz życie” jest podobnie skonstruowana – szokuje, po to aby skłonić ludzi do myślenia o problemie. Ksiądz widzi tu różnice?
Mimo wszystko, nie byłbym za taką wystawą przy kościele. Ale na budynku prywatnym...proszę bardzo.
Co wystawa „Wybierz życie” tak naprawdę osiągnęła?
Osiągnęła bardzo dużo. Ludzie zaczęli zastanawiać się nad kwestią aborcji i zabijania dzieci. Mimo tego, że są to drastyczne banery, to warto, aby ludzie je oglądali. Chodzi o to, aby ludzie nie przechodzili obojętnie wobec krzywdy nienarodzonych dzieci. Bo aborcję trzeba nazwać po imieniu: zabijanie dzieci.
Ale czy księdza nie zastanawia, że spora część obecnej dyskusji toczy się tak naprawdę nie na temat aborcji, a zamiast niej, dyskutuje się głównie o przestrzeni publicznej i formie tej wystawy?
Oczywiście, przy okazji wielu antyklerykałów zaczęło krytykować Kościół, księży, w ogóle wszystko, co jest związane z religijnością.
Wielu ludzi mówi: „aborcja jest zła, ale miejsce na taką wystawę jest również złe”. Gdzie tu antyklerykalizm?
Gdybym miał jakieś inne, fajniejsze miejsce, to nie wystawiłbym tych zdjęć na kościele. Ale nie miałem. Lepszym pomysłem byłoby umieszczenie tych zdjęć np. na jakimś ogrodzeniu. Parafia nie dysponuje jednak takimi możliwościami.
Można pokazywać tak drastyczne sceny w przestrzeni publicznej?
Ależ przestrzeń publiczna już jest pełna takich scen – pornografia w kioskach, „roznegliżowane” banery na ulicach.
To, że ktoś inny robi coś złego, upoważnia nas do tego samego?
To nie o to chodzi, że ja komuś chcę coś narzucać. Nie każdy musi patrzeć na te plakaty. I przyjmować ich treści do siebie. Ktoś nie chce, nie ogląda. Tak samo jak ja idę chodnikiem, widzę jakieś reklamy, to jak jestem zainteresowany, to się zatrzymuję i na nie patrzę. Jak nie, to idę dalej, nie zwracam na nie uwagi.
Ksiądz odbiera przeciwników tych plakatów, jako zwolenników aborcji?
Patrzę szerzej. Dyskusja wokół banerów i aborcji przeniosła się na wiele płaszczyzn – Kościoła, księży, wiary. W wielu wypowiedziach internetowych wystawa się nie liczy. Liczą się tylko pewne światopoglądy – antykościelne lub te, popierające kościół.
Wróćmy do użytkowników naszego portalu. Jeden z nich, Lukaszor pisze: „Taka kampania nic nie daje, słaba merytorycznie, głosi tylko pogląd „nie” i koniec... a kobietom które przeżyły gwałt nie ma kto pomóc (...)Można mówić "nie aborcji" ale najpierw trzeba stworzyć system, żeby kobiety w ogóle o tym myślące miały realne wsparcie, a nie tylko duchowe
Zgadza się, samo wsparcie duchowe to za mało. Ale proszę pamiętać, że wystawa ma na celu zapobieżenie pierwszego kroku - usunięcia ciąży. Nie mówimy tutaj o tym „co dalej”. Jednak kościół nie daje tylko wsparcia duchowego. W naszej diecezji jest dom dla samotnych matek, które znalazły się w bardzo trudnej sytuacji życiowej. Tam są w stanie przetrwać trudne momenty, mają czas na szukanie pracy, dostają niezbędne wsparcie, także i psychologiczne. Kościół, jako instytucja, nie jest w stanie robić wszystkiego. W wielu kwestiach jest to już rola państwa. Moim zdaniem, kobieta ma zbyt małe wsparcie ze strony państwa.
Inna użytkowniczka portalu MojaOrunia.pl, Yuka29 pyta: „Dlaczego znowu w tak ważnym temacie pomija się kobiety? Na żadnym zdjęciu nie ma ani kobiet, ani nawet odniesienia do nich...”
Trzeba zapytać o to fundację, która wykonywała te banery. Chcę powiedzieć, że dla mnie kobieta jest tutaj bardzo ważna. To ona podejmuje ostateczną decyzję w sprawie aborcji. Oczywiście może się radzić męża, chłopaka, narzeczonego. Ale i tak ona wybierze końcowe rozwiązanie. To jest jej ciało.
Ksiądz ma sobie coś do zarzucenia w sprawie tej wystawy?
Myślę, że nie. Ta wystawa jest w zgodzie z moim sumieniem, wyznaniem, światopoglądem. Jestem za życiem, nie za śmiercią.
Wystawa podzieliła parafian?
Uważam, że nie podzieliła. I zapewniam, że moim celem nie było dzielenie ludzi. Parafianie jako katolicy powinni być za życiem.
Ile przeciwników tych plakatów przyszło do księdza?
Trzy osoby. Więcej było zwolenników, zarówno młodych jak i starszych osób. Były też wspierające mnie telefony. Dzwonił np. profesor z Wrocławia, który gratulował mi, że nie boję pokazywać się prawdy.
Wiele kontrowersji wzbudziła wypowiedź księdza, udzielona dla naszego portalu: „Jeśli my jako Polacy nie będziemy walczyć o życie, to za chwilę obudzimy się w kraju, gdzie nie ma Polaków, a sami żółci, albo czarni ludzie.” Dla wielu takie zdanie zahacza już o rasizm. Co ksiądz miał na myśli, mówiąc te słowa?
Jestem człowiekiem, który poprzez fundację misyjną pomaga ludziom w Afryce, wspiera głodujące dzieci. I naprawdę daleko mi do rasizmu. Wypowiedź, którą Pan cytuje, była z mojej strony nieprzemyślana. Rozmowa była przeprowadzana „w locie”. Nie pomyślałem, że to może źle zabrzmieć. Nie miałem na myśli, że osoby innej rasy są od nas gorsze. Chodziło mi o to, że jako naród musimy walczyć o swoją tożsamość, abyśmy sami się nie zabijali. Jak mówił Ojciec Święty: „naród który zabija własne dzieci, traci swoją tożsamość”. Ale jak powiedziałem wcześniej, moje słowa były nieprzemyślane i niefortunne. Obrazowo chciałem przedstawić swój pogląd, ale obraz ten nie był właściwy. Jeśli ktoś poczuł się urażony tą wypowiedzią, bardzo przepraszam.
Chce ksiądz dodać coś jeszcze na koniec?
Zauważyłem, że ludziom ogólnie ta wystawa nie przeszkadza. Po jednym, drugim nieprzychylnym słowie, zacząłem rozmawiać na temat tej wystawy z ludźmi i to nie tylko tymi, związanymi blisko z kościołem. Wypowiadali się ludzie starsi, mówiła też młodzież. I praktycznie każdy mówił, że wystawa jest potrzebna. Temat jest ważny, bo ważne jest życie. A forma jest mocna. Ale taka właśnie musi być, aby był jakiś efekt.
Dziękuję za rozmowę.