Obecnie w wielu miejscach „za torami” pasy na jezdni są kompletnie niewidoczne. Stwarza to zagrożenie dla pieszych. W tym i dzieci, które właśnie tędy często maszerują do i ze swojej szkoły – „Szesnastki”, położonej przy ulicy Ubocze.
- Byłam wielokrotnie świadkiem, jak kierowcy, skręcają z Żuławskiej w lewo, w kierunku ulicy Dworcowej i robią to nad wyraz szybko. A później muszą gwałtownie hamować, bo na ulicę wbiegają dzieci – mówi Agnieszka Bartków, mieszkanka ulicy Ramułta. - A przecież tam jest przejście dla pieszych. Tylko, że kompletnie niewidoczne. Tylko czekać aż tam wydarzy się jakaś tragedia. Ja boję się tamtędy puszczać moją 8-letnią córkę do szkoły – dodaje pani Agnieszka.
Podobnie uważa wielu innych rodziców, których pociechy uczęszczają do SP nr 16. Na ostatniej Radzie Rodziców temat niebezpiecznych przejść dla pieszych został poruszony. Wspólnie z dyrekcją zdecydowano się wysłać stosowne pismo do Zarządu Dróg i Zieleni w Gdańsku.
Jego sygnatariusze proszą urzędników o „odnowienie znaków drogowych poziomych” na skrzyżowaniu ulic Żuławska, Smętna, Plac Oruński (w czterech miejscach) oraz w rejonie pętli autobusowej przy ulicy Równej. Pismo zostało wysłane 14 września.
- Takie rozwiązanie jest niezbędne. Poprawia ono wydatnie bezpieczeństwo wszystkich pieszych, w tym dzieci i młodzieży.Liczę, że nasze argumenty trafią do urzędników – jeszcze wczoraj mówiła Markiewicz - Sobieraj, dyrektorka SP nr 16.
Jak się okazuje, trafiły. Poziome znaki drogowe doczekają się „liftingu” we wszystkich, wspomnianych w piśmie miejscach.
- Pasy zostaną odnowione już w przyszłym tygodniu – obiecuje Tomasz Wawrzonek, kierownik Działu Inżynierii Ruchu w gdańskim ZDiZ.
Według pracowników ZDiZ koszt takiej operacji dla jednego przejścia dla pieszych to wydatek rzędu 200 złotych.
- Nie zdecydowaliśmy się na zamontowanie, w opisanych przez rodziców i dyrekcję miejscach, sygnalizacji pulsacyjnej. Według naszych obserwacji całkowicie się ona nie sprawdza. Sam sygnał nie wystarczy, potrzebna jest zmiana sygnału, aby kierowcy reagowali. W przeciwnym razie użytkownicy aut przyzwyczają się do migających, jednostajnie diod i nie zwracają na nie kompletnie uwagi – tłumaczy Wawrzonek.
Urzędnicy przyznają, że w tym przypadku lepszym wyjściem niż pomalowanie pasów byłaby instalacja aktywnego przejścia dla pieszych. Ale tutaj przeszkodą, są finanse. Koszt takiego rozwiązania to około 30 tysięcy złotych.
- Nie mamy obecnie w naszym budżecie pieniędzy na takie wydatki. Ale być może już w przyszłym roku znajdą się na to niezbędne środki. Obok innych miejsc w Gdańsku rozważymy wówczas, któreś ze skrzyżowań na Oruni, jako jedną z lokalizacji takiego aktywnego przejścia dla pieszych – mówi Wawrzonek.