W 2006 roku do Szkoły Podstawowej nr 56 dołączyło Gimnazjum nr 5 i od tamtego czasu placówka znana jest pod nazwą: Zespół Kształcenia Podstawowego i Gimnazjalnego nr 5 w Gdańsku.
„Szkołę Podstawową nr 56 w Gdańsku Oruni przy ul. Małomiejskiej 8a rozpoczęto budować w r. 1958, a oddano do użytku w dniu 1 lutego 1960 r. Od tego dnia rozpoczęto zajęcia. Kierownictwo szkoły objął i szkołę zorganizował były podinspektor szkolny, Michał Polański. Dokonał on rekrutacji uczniów ze szkół nr 8, 9, 10. Już w lutym 1960 r. było w tej szkole 900 dzieci oraz 25 sił nauczycielskich (...)Rok szkolny 1960/61 rozpoczęto w dniu 1 września. Ilość dzieci wzrosła do 995. Szkoła otrzymała jeszcze 3 etaty nauczycielskie. Wiele trudności sprawia nieuporządkowane i zrujnowane przez przedsiębiorstwo otoczenie szkoły oraz brak ogrodzenia i należytego dojścia i dojazdu do szkoły” – tak 49-lat temu w kronice szkolnej zostały opisane początki „56-tki”.
Trochę "oficjałki"...
O późniejszych wydarzeniach z historii szkoły można dowiedzieć się m.in. z biuletynu, wydanego z okazji 50-lecia SP nr 56. Kilkanaście dat rzuca się szczególnie w oczy. W 1961 roku otwarto szkolną bibliotekę, rok później, gabinet dentystyczny. W 1970 roku placówka otrzymała imię pisarza Andrzeja Struga. Z tej okazji wyremontowano szkolną szatnię. Wmurowano też mosiężną tablicę pamiątkową. Niestety stanowi już ona tylko wspomnienie. W 2001 roku tablica została skradziona. Złodzieje najprawdopodobniej spieniężyli ją na złomowcach...
W późniejszych latach naukę rozpoczęli tutaj wychowankowie Domu Dziecka przy ulicy Brzegi. Szkołę odwiedzała Nelly Strugowa, żona wspomnianego wyżej pisarza. Otwarto tutaj również Izbę Pamięci Narodowej.
Pod koniec lat 90-tych szkoła doczekała się gruntownego remontu. Wymieniono podłogi, pomalowano klasy, przebudowano wiele pomieszczeń, utworzono salkę do gimnastyki korekcyjnej. Nowego wyglądu nabrała też sala gimnastyczna i biblioteka. W 2000 roku w szkolę założono informatyczną sieć i zorganizowano komputerową pracownię. Później placówkę wyposażono jeszcze w monitoring, tablice interaktywne, a jej uczniów w mundurki szkolne.
- W niedalekiej przyszłości mamy zamiar wyremontować m.in. szatnię przy sali gimnastycznej. Planujemy zakup kolejnych tablic interaktywnych. Marzy nam się również modernizacja schodów, które prowadzą od naszej szkoły aż na ulice Chełmu – opowiada Małgorzata Jankowska, obecna dyrektor ZKPiG nr 5.
W placówce działa Klub Dżentelmena, Szkolny Klub Wolontariusza. Obecnie uczy się tutaj ponad 600 uczniów ( w wieku od 6 do 16 lat), pracuje prawie 80 nauczycieli. W przeszłości szkoła miała również swój Klub Przedszkolaka. Tutaj uczęszczały dzieci w wieku od 3 do 5 lat, które z różnych przyczyn nie chodziły do przedszkola.
...i kilka mniej sztampowych wspomnień
Opisany wyżej biuletyn zawiera w sobie także wspomnienia wielu absolwentów i nauczycieli szkoły. Z relacji tych poznaje się historię „56-tki” nieco mniej sztampowo.
Jarosław Zalesiński, dziennikarz, poeta, absolwent z roku 1974.
„(...) Większym postrachem w szkole była jedynie Kropa, czyli pani woźna, bardzo, bardzo słusznej postury, znana z tego, że dokuczających jej uczniów potrafiła zdzielić mokrą ścierką (...)W dobrej pamięci mam jeszcze boisko szkolne i prowadzące na nie schody. W ogóle te schody były ważnym miejscem szkolnego życia. Okupowało się je na przerwach, całymi klasami, starsi wyżej, młodsi niżej. Taka szkoła społecznego porządku. I jeszcze smak drożdżówek z kruszonką ze szkolnego sklepiku. I lekcję śpiewu z Puzonem, czyli nauczycielem muzyki, który swoją ksywkę zawdzięczał kształtowi nosa(...)”
Adam Skup, absolwent z roku 2000
„(...) Ale w mojej pamięci zawsze pozostaniemy jedną klasą. Grupą jak się zdawało niereformowalnych, niepokornych, małych wariatów pakujących się w różne sytuacje i współpracujących na sprawdzianach. Bandą, która czmychała z lekcji muzyki podczas gdy nauczycielka odwrócona do klasy tyłem grała na fortepianie. Grupą na tyle sprytną, by odkupić od wyższego roku wypełnione ćwiczenia z angielskiego, z którego później nauczycielka robiła sprawdziany. Albo grupą samobójców rzucającą w nauczycielkę od geografii papierkami, gdy ta na chwilę odwróciła od nas wzrok. Chyba nie bez powodu uważano nas za najgorszą klasę w roczniku(...)”
Ewa Gutarowska, bibliotekarka od roku 1989
„(...) Uczniowie absolwenci...Był czas, kiedy lekcje kończyły się koło godz. 18:00. Do tego była jeszcze tzw. godzina zerowa – na zajęcia z informatyki. I nie dwie czy trzy klasy na tym samym poziomie, jak obecnie, a pięć, czasem sześć. To wtedy, kiedy powstawała Górna Orunia, a nie wybudowano tam jeszcze szkoły. Po odejściu części uczniów do nowej szkoły jak u nas było dziwnie, pusto – mniej klas, krótszy czas pracy. A biblioteka...?Zawsze w tej samej sali nr 15, ale dopiero od 2000 r. Dwupoziomowa. Wcześniej – ciasno, problem z postawieniem czegokolwiek. Czy nie będzie za ciężko? Wszak pomieszczenie nie ma specjalnych bibliotecznych parametrów(...)”
Ewa Jurczyk, nauczycielka języka polskiego od roku 1991
„(...) Zaczynałam pracę w małej wiejskiej szkółce liczącej niewiele ponad stu uczniów, więc pierwszy dzień na Małomiejskiej był szokiem. Zza pieca u pana Boga trafiłam bez żadnej kwarantanny do gwarnego młyna złożonego z ponad tysiąca dusz w wieku od 7 do 14 lat. Pracowaliśmy na dwie zmiany, ostatnie lekcje kończyły się po godz. 17.00, a w salach zasiadało średnio trzydziestu uczniów(...) Na pewno niejednemu dał się we znaki mój przywódczy charakter i gorący temperament. Wszelkiej maści rozrabiaki i nieuki nie miały ze mną lekko. Ale mam nadzieję, że oprócz „kazań” zapamiętają też wycieczki, biwaki, dyskoteki, andrzejkowe wróżby, karnawałowe maskarady, jasełka czy uroczyste wigilijne spotkania(...)”
Małgorzata Drozdz, absolwentka, wpis z „Naszej Klasy”
„Woźna to Pani Kasprzycka...urokliwa kobieta...groźna, ale w sumie z dobrym serduchem. Potrafiła nas ustawić do pionu. Pamiętam, że mieszkała w szkole. Naprzeciw wejścia do kuchni było jej mieszkanie. Tam było super miejsce na pogaduchy (...)
Anna Grabińska, absolwentka, wpis z „Naszej Klasy”
„Pani woźna...Pamiętam, siedziała zawsze na dwóch krzesłach, porządku musiała pilnować, bo pomysły w tej szkole były niesamowite...Wszystkie kurtki razem powiązane rękawami, albo buty na suficie z metalowej siatki, albo czasami całkowicie zniknął woreczek z juniorkami, pamiętacie juniorki?”
Magdalena Szpura, absolwentka, wpis z „Naszej Klasy”
„Wspominam ciepło oczekiwania na wiosnę i otwarcie „wybiegów”, frytki w kiosku na rogu Małomiejskiej i Ptasiej, granie w gumę na przerwach i wieczne wojny z pobliską „Dziewiątką”...Fajne czasy.
Jolanta Bednarz (Śliwecka), wpis z "Naszej Klasy"
„(...) Należę do tego pokolenia, które uczęszczało do szkoły w soboty! Nie było to specjalnie uciążliwe (...) W soboty można też nie było nosić dederonowych fartuszków z białym kołnierzykiem i tarczą! – tzw. „kolorowy dzień”. I prosto po lekcjach pędziło się do domu na Studio 2!”