Cholera! Dziś o 18.00 spotkanie w Domu Sąsiedzkim... Coś o „widzeniu wielkiej Oruni” ma być. Hehehehe, brzmi zabawnie, można iść! Obiecałam jednak sobie solennie, że jak tylko usłyszę zwrot wytrych każdego, ale to „przekażdego” spotkania - wychodzę! Wytrych brzmi, excuse le mot: 'psie gówno'! Kto był choć raz ten wie...
No więc siedzę sobie, czekam na gadkę-szmatkę o psich (jak wyżej), a tu ku mojemu zaskoczeniu widzimy projekty rewitalizacji Oruni! I to jakie, WOW! Dwie absolwentki architektury, ukazały nam obraz takiej Oruni, która nie mieści się w przeciętnych łbach zafiksowanych na psich (jak wyżej)...
Pierwsza praca, koncentrowała się na integracji Oruni Dolnej z Górną, (albo odwrotnie ;p). Pokazywała, jak poprzez zagospodarowanie, niewykorzystanych przestrzeni, dzielnica zamieni się w kulturalne centrum Gdańska. Amfiteatr, kino, artystyczne ‘performensy’, to tak w baaaardzo dużym skrócie. Aha jeszcze reaktywowanie browaru, co jest pomysłem akceptowalnym jak sądzę! ;-))
Druga strategia na Orunię, to jej rewitalizacja poprzez organizację międzynarodowej wystawy kwiatowej i nawiązanie do jej sadowniczo-ogrodniczej przeszłości. Czyli to nasze zieleńce, skwery i parki miałyby być tym, co tchnie nowe życie w dzielnię.
Oba projekty, oczywiście zakładają powstanie nowych budynków, wyburzenie części starych, czy poważną reorganizację ruchu drogowego.
Nagle, siedząc na krześle w Domu Sąsiedzkim, można było przenieść się do zupełnie innej rzeczywistości. Znanej, ale bardzo różnej od tej widzianej na co dzień, choćby na ul. Gościnnej, która była szczególną bohaterką projektu... Oruński rynek zamknięty dla aut, piękna fontanna, kawiarenki z kolorowymi parasolami. Jest też celowo ułożony fragment torowiska tramwajowego, ze stojącym na nim zabytkowym wagonem. Najdziwniejsza była realność tej wizji. Niemal spodziewałam się zobaczyć te wszystkie zmiany wracając do domu po spotkaniu...
W Domu Sąsiedzkim, na naszych oczach dokonała się zmiana warty pokoleniowej. Projektom młodych osób, przyglądali się młodzi urzędnicy zajmujący się kwestiami rewitalizacji . Młodzi radni też zdają się mieć chęci włączenia się w nasze sprawy. No a na widowni, ja – młoda orunianka! ;p
To jednak wizje długofalowe. Od kogo zależy czy zostaną urzeczywistnione choćby w części? No właśnie ;p
Tadam! W tym momencie bohaterem staje się sympatyczny urzędnik, który na swe barki przyjął osobiste zlecenie od prezydenta o deserowym przydomku. Ma zająć się kuźnią! Nie tylko jej remontem, ale i przywróceniem do życia. Plan jest, pomysły są, kasa jak to kasa... Tak czy owak, kuźnia ma nas cieszyć swoim zliftingowanym widokiem, już w przyszłym roku.
W kuźni będzie kowal. A w pobliżu pan Bronisław hoduje... kozy ;p