Jeden z naszych czytelników, Mateusz, mieszkaniec Oruni, zwrócił nam uwagę na zalegające wielkie hałdy śniegu na przechodzącej nad Traktem Św. Wojciecha kładce (na wysokości ulicy Dworcowej). Nieodśnieżone były również pobliskie schody i spory fragment chodnika. Okazało się, że uprzątnięcie śniegu z tych miejsc leżało w gestii Zarządu Dróg i Zieleni.
- Tak, rzeczywiście przez jakiś czas kładki na Oruni nie były odśnieżane. Te drobne niedociągnięcia zostały już jednak poprawione. Również przy ulicy Dworcowej wygląda już tak, jak wyglądać powinno. Choć tam, nasz podwykonawca musiał poprawiać swoją pracę – przyznaje Marcin Kiera z Działu Oczyszczania gdańskiego ZDiZ-u.
Kto za to odpowiada?
Nasi czytelnicy alarmują, że takich sytuacji jest jednak więcej. Oruniaków szczególnie drażnią nieodśnieżone chodniki.
- Nie jest łatwo dojść do wielu przystanków. Na chodnikach trzeba przebijać się przez wąskie, wydeptane przez ludzi ścieżki. Na Małomiejskiej widziałem staruszkę, która musiała trzymać się budynku. Inaczej po prostu by nie przeszła – mówi pan Stanisław.
Oprócz Małomiejskiej, padają jeszcze inne nazwy ulic: Podmiejska, Gościnna i ponownie Dworcowa. Jednak nie zawsze odśnieżanie leży w gestii miasta.
- Odśnieżanie chodników, a także dachów ze śniegu i sopli należy do właścicieli nieruchomości np.: zarządców budynków – informuje w komunikacie Emilia Salach-Pezowicz, p.o Kierownika Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta w Gdańsku.
Oznacza to, że często za stan chodnika przez budynkiem mogą odpowiadać np. przedstawiciele spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych. I w przypadkach, gdy nie wywiązują się oni z obowiązku odśnieżania, należy do nich kierować swoje uwagi. Kiedy one nie skutkują, można zwrócić się o pomoc do straży miejskiej.
Strażnicy wysłani na front
- Zdecydowaną większość naszych sił i środków rzuciliśmy na front walki ze skutkami zimy. Dziennie notujemy ponad 100 interwencji. Wystawiamy około 25 mandatów – informuje Miłosz Jurgielewicz, rzecznik Straży Miejskiej w Gdańsku.
Ale jak przyznaje, patrole można najczęściej spotkać w Śródmieściu, na Oruni zdecydowanie rzadziej.
- Nasz wydział, do którego należy Orunia, obejmuje swym zasięgiem jeszcze wiele innych dzielnic. To chyba nasz najbardziej rozległy referat. Nie mamy wystarczającej ilości ludzi – wyjaśnia Jurgielewicz.
Według rzecznika, w tej sytuacji, niezbędnym jest, aby o wszystkich zauważonych nieprawidłowościach informowali sami mieszkańcy. Ale...też nie zawsze.
- Najpierw warto sprawdzić np. w ZDiZ-ie, do kogo teren tak naprawdę należy. Jeżeli będzie z tym problem, albo właściciel nie będzie chciał odśnieżyć swojej posesji, wtedy wkroczymy do akcji – obiecuje Jurgielewicz.
Za nieodśnieżanie terenu, właściciel posesji może otrzymać mandat w wysokości 100 złotych. Za wiszące na dachu sople kara jest jeszcze większa – nawet do 500 złotych.
Miasto nakłada kary
Według przedstawicieli gdańskiej straży, zdarza się, że winowajcą jest również miasto. W tym przypadku „wszystko załatwiane jest drogą służbową”. Najczęściej obciążani są podwykonawcy ZDiZ-u i Gdańskiego Zarządu Nieruchomości Komunalnych.
- Zarząd Dróg i Zieleni dyscyplinuje firmy odśnieżające Gdańsk. Tylko w ostatnich dniach Zarząd obciążył podwykonawców karami umownymi na kwotę kilkudziesięciu tysięcy złotych – informuje Salach-Pezowicz.
- Mamy podpisane z wykonawcą umowę, że chodniki, które należą do naszych budynków muszą być odśnieżane do godziny 7:00. Jeśli zacznie padać dajmy na to o godzinie 9:00, to wykonawca ma w ciągu 2 godzin rozpocząć ponowne odśnieżanie – opowiada Tadeusz Piotrowski, rzecznik GZNK. – Administratorzy BOM-ów (Biur Obsługi Mieszkańców – przyp. red.) sprawdzają na bieżąco, czy i jak wykonywana jest umowa. Jeśli nie jest ona przestrzegana, naliczamy finansowe kary – dopowiada.
Magistrat podaje, że „w trybie awaryjnym” do odśnieżania zaangażowani zostali więźniowie.