W Sylwestra i Nowy Rok policjanci zanotowali na terenie Oruni, Gdańska Południe i Biskupiej Górki prawie 40 interwencji. Zdecydowanie mniej pracy miała tutaj straż pożarna.
- O 1 w nocy nie było już w izbach wytrzeźwień miejsc. Osoby pod wpływem alkoholu przewożono do szpitali, a nawet do policyjnej izby zatrzymań – informuje Magdalena Michalewska, rzecznik gdańskiej Komendy Miejskiej Policji.
Najgroźniejsza sytuacja wydarzyła się w jednym z mieszkań przy ulicy Podmiejskiej. Tam w pierwszych godzinach nowego roku młody mężczyzna pchnął nożem swojego ojca. 43-latek został przewieziony do szpitala. Jego życiu nie grozi niebezpieczeństwo. 20-latka wciąż szuka policja.
Nie obyło się też bez aktów wandalizmu. Na ulicy Biskupiej nieznany sprawca wybił szyby w zaparkowanym tam Oplu. Straty wyceniono na 1600 złotych. Do podobnego zdarzenia doszło na ulicy Lipowicza. Tam samochód stracił jedną ze swoich szyb. Właściciel Golfa oszacował straty na 350 złotych.
Policjanci byli wzywani też do kradzieży. Imprezowicze tracili kurtki i telefony komórkowe. Zdarzały się również prośby o usunięcie aut, blokujących wyjazd. Kilka nietrzeźwych osób znaleziono śpiących w śniegu.
- Można powiedzieć, że nasi funkcjonariusze podczas Sylwestra i pierwszego dnia nowego roku mieli zdecydowanie więcej pracy niż w „zwykły” piątek i sobotę – komentuje Michalewska.
Zupełnie inne doświadczenia mają strażacy.
- Dla nas te dwa dni przebiegły wyjątkowo spokojnie. Tak naprawdę mieliśmy tylko jedną większą interwencję. Na ulicy Pułkownika Dąbka ktoś najprawdopodobniej rzucił petardę na klatkę schodową. Budynek był cały zadymiony – opowiada starszy kapitan Krzysztof Kreft, zastępca dowódcy Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 3 Gdańsk Orunia.