Na terenie południowego Gdańska co rusz powstają kolejne osiedla. Z miejskich statystyk wynika, że właśnie tutaj w najbliższych latach będziemy notować najwyższy przyrost ludności. Dla władz Gdańska to dobra wiadomość – jednym ze sposobów podreperowania budżetu jest zwiększenie ilości podatników. Rozwój południowych rubieży miasta ma jednak wysoką cenę. Ale jak się okazuje, nikt nie zamierza jej zapłacić.
Niepołomicka jest "na wagę złota"
Aby zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi, przenieśmy się na ulicę Niepołomicką. Jest to właściwie jedyna droga łącząca dwa ważne punkty w tej części miasta: ulicę Starogardzką i ulicę Świętokrzyską. Kiedy na tej ostatniej, a także na ulicy Małomiejskiej, robią się korki, ulica Niepołomicka stanowi idealny skrót dla chcących zaoszczędzić nieco czasu kierowców. Z arterii tej korzystają m.in. mieszkańcy osiedli: Moje Marzenie, Nowy Horyzont, Cztery Pory Roku, Kolorowego i Krokusowego.
O tym jak ważne jest to połączenie, kierowcy mogli przekonać się podczas ostatnich miesięcy. W tym czasie miały miejsca dwa, niepowiązane ze sobą wydarzenia. Najpierw w rejonie ulicy Łódzkiej robotnicy odnaleźli 100 kilogramową bombę. Kilka tygodni później między Jankowem a Borkowem bardzo poważnie uszkodzony został wiadukt. Obie historie miały jeden punkt wspólny – na dłuższy okres sparaliżowany został ruch w tej części miasta. Tworzyły się kilkukilometrowe korki, wyznaczane zostały objazdy. Dla wielu kierowców jedyną alternatywą była wówczas podróż ulicą Niepołomicką.
- Gdy jedna z dróg dojazdowych do obwodnicy się korkuje, albo zostaje wyłączona z ruchu, wtedy Niepołomicka jest na wagę złota. Dla mnie jest ona tak samo ważna jak ulica Łódzka – uważa pan Przemek, mieszkaniec południowego Gdańska, który każdego dnia jedzie ulicą Niepołomicką do i ze swojej pracy. To właśnie on przesłał do naszej redakcji maila w sprawie: „Niepołomicka-horror na drodze”.
Mamy prawdziwy horror na drodze
Jak się okazuje, tytuł wiadomości został użyty nieprzypadkowo. Stan ulicy Niepołomickiej jest w naprawdę opłakanym stanie. Od pracujących na miejscu robotników, którzy walczą z wodą (patrz niżej), dowiedzieliśmy się kilku mrożących krew w żyłach informacji. Jeden z odcinków jezdni na ulicy Niepołomickiej został tak podmyty, że jeszcze kilka dni temu groziło mu...obsunięcie. Na szczęście niebezpieczeństwo zostało w porę zażegnane.
- Ta ulica była już poważnie zdewastowana przed mrozami. Ale to co się teraz dzieje, to już przechodzi ludzkie pojęcie. Woda z pól lała się na jezdnie, która nie miała gdzie odpłynąć i tutaj zamarzała – opowiada pan Przemek, nasz czytelnik. - Utworzyły się tak wysokie i szerokie czapy lodowe, że w niektórych miejscach dwa samochody nie przejadą obok siebie. Na domiar złego zamarznięta woda uszkodziła wiele fragmentów ulicy. Takich dziur dawno nie widziałem. O „szklance” na jezdni to już nie ma co mówić – denerwuje się mieszkaniec południowego Gdańska.
Jednak w tym przypadku sprawa jest bardziej skomplikowana niż klasyczne narzekanie na miasto, że nie dba o stan nawierzchni swoich ulic. Zdaniem urzędników, nawet gruntowny remont ulicy Niepołomickiej nie rozwiązałby problemu. Za rok, dwa sytuacja mogłaby znów wyglądać tutaj podobnie. Dlaczego?
Problem poważny, nikt go nie monitoruje
- Nowe inwestycje w tej części miasta naruszyły równowagę wód gruntowych. Te nie mają teraz gdzie odpływać, przelewają się przez działki i ulice. Tak właśnie dzieje się na Niepołomickiej – mówi Mieczysław Kotłowski, dyrektor Zarządu Dróg i Zieleni w Gdańsku. – To jest bardzo, bardzo poważny problem. O ile wiem, żadna instytucja w mieście tego nie monitoruje – dodaje.
Jak przyznają urzędnicy, rozwiązanie problemu „wód gruntowych”, przynajmniej na ten moment, nie wchodzi jednak w grę. Potrzeba bowiem wielomilionowych inwestycji, a środków w budżecie na ten cel po prostu nie ma. Obecnie stosuje się więc doraźne, dużo tańsze metody. W rejonie ulicy Niepołomickiej podwykonawcy ZDiZ-u kopią wielki rów, którym woda ma spływać wzdłuż arterii. Urzędnicy obiecują też, że już niedługo dziury na ulicy Niepołomickiej będą na bieżąco łatane.
Tymczasem kierowców ostrzega tutaj, postawiony kilka dni temu znak drogowy „Uwaga, dzieci na drodze”. Jest to o tyle ciekawe, że w tej części ulicy Niepołomickiej nie ma żadnych osiedli. Nie ma też szkoły. A gdyby nawet takowa istniała, to trudno sobie wyobrazić, że takim poboczem (warto spojrzeć na zdjęcia) mogłyby chodzić dzieci. Sprawę wyjaśniają przedstawiciele ZDiZ-u.
- To są znaki zastępcze. Musimy ostrzegać kierowców o trudnych warunkach na drodze. Nie stać nas na bardziej kosztowne rozwiązania – przyznaje Kotłowski.