Od wielu lat mieszkańcy Oruni i Oruni Górnej zabiegali o lepsze połączenie między tymi fragmentami Gdańska. Jedna z alternatyw - przejście między ulicą Rubinową, a Platynową - była w tak kiepskim stanie, że chodzący tędy ludzie musieli brodzić w błocie, trzymać się krzaków, a jak przyszła zima – ślizgać się po oblodzonej ziemi.
Niemalże do legendy przeszła już historia kobiety, która robiąc zakupy w markecie na Oruni Górnej specjalnie kupiła dodatkową paczkę papieru toaletowego, aby....móc na niej zjechać w drodze powrotnej.
Wybory na horyzoncie, ścieżka powstała
Urzędnicy w żaden sposób nie reagowali na prośby mieszkańców, więc ci ostatni wzięli sprawy w swoje ręce. Ponad dwa lata temu sami wybudowali tutaj prowizoryczne przejście z płyt chodnikowych.
Później na horyzoncie pojawiły się wybory samorządowe i politycy "nagle" przypomnieli sobie o tym miejscu.
W 2014 roku zamiast schodów wybudowano tutaj krętą, otoczoną barierkami i długą na 160 metrów ścieżkę. Inwestycja kosztowała 350 tysięcy złotych.
Ścieżka została wykonana niechlujnie
Czyżby więc szczęśliwy koniec? Niestety nie. Okazuje się, że miasto mogło zrobić tutaj zwykłą fuszerkę.
- Już podczas budowy ścieżki zgłaszaliśmy do urzędników szereg nieprawidłowości. Na ścieżce brak odpływów wody, co przy takim nachyleniu terenu powoduje, że woda deszczowa "zabiera" część nawierzchni. Nawierzchni, dodajmy, która został wykonana niechlujnie i pośpiesznie. Brakuje utwardzenia, nie mówiąc już o trwalszym surowcu, np kostki brukowej, czy nawierzchni asfaltowej - w rozmowie z nami wylicza pan Mateusz, mieszkaniec Oruni Górnej.
I przesyła nam stosowne zdjęcia.
- Po roku użytkowania droga wygląda dramatycznie, wykonawca powinien w ramach gwarancji naprawić uchybienia - uważa nasz rozmówca.
Technologia jest "eksperymentalna" i tania, więc są poprawki!
Co na to urzędnicy? Bernard Nalewajko z Wydziału Programów Rozwojowych przyznał, że jego referat jest... w trakcie "ustalania optymalnego sposobu naprawy istniejącej nawierzchni".
- Obecna zastosowana technologia wykonania tego przejścia jest nową, eksperymentalną i nie stosowaną obecnie w mieście. Zaletą jest znacznie niższy koszt wykonania w stosunku do tradycyjnie stosowanych rozwiązań technicznych przy tego typu nachyleniach terenu - mówi Katarzyna Kaczmarek z gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni.
- Liczono się z możliwością powtórnej ingerencji w tę nawierzchnię. Po finalnym ustaleniu sposobu poprawy stanu tych ścieżek, będzie można podać więcej szczegółów - dopowiada Kaczmarek.
Czy to nie kuriozalna odpowiedź? Oruńskie przejście jest wykonane w "eksperymentalnej technologii", gdzie koszty są niższe. Jednak sa tak niskie, że... urzędnicy już w trakcie budowy ściezki liczyli się z jej szybką naprawą.
Tak wygląda naprawa "na szybko". Brawo Urząd?
Pan Mateusz, który w całej sprawie wysłał pytania do Urzędu Miasta i wciąż nie dostał odpowiedzi, komentuje: - Niech urząd przedstawi tę "tajemniczą" technologię, skonsultujemy ją z ekspertami. Rzeczywiście musi być pionierska bo nie zawiera w swojej prostocie odpływów, co przy tak dużym kącie nachylenia powierzchni nie ma prawa funkcjonować nawet przy technologiach kosmicznych - ironizuje gdańszczanin.
I najlepsze zostawiamy na koniec: - Dodam, że kilka dni po moim zgłoszeniu, odbyły się "prace naprawcze". A mówiąc wprost było to zasypanie dziur piachem z kamieniami - Brawo Urząd! Piękny pomysł, przy najbliższym deszczu rzeka piachu spłynie na sam dół naszej pięknej ścieżki. Wygląda to gorzej niż przez rzekomą naprawą - komentuje pan Mateusz.
Do tematu jeszcze wrócimy.