O pożarze, który wybuchł w kamienicy na Przy Torze 5 pisaliśmy tutaj. Dach nad głową straciło tutaj 10 rodzin, w sumie 27 osób.
Wśród nich jest również 63-letni pan Zbigniew, który wraz z żoną i synem mieszkał na parterze kamienicy. - Los mnie nie oszczędza. Zachorowałem na nowotwór płuc, w szpitalu przypałętała się do mnie jeszcze grzybica płuc. Śmiertelne choroby, z którymi nie ma żartów. Ale cóż, jakoś trzeba żyć dalej - mówi pan Zbigniew.
- No, ale ostatnio jeszcze ten pożar. Niech Pan sobie wyobrazi, że akurat wtedy obchodziłem urodziny. Siedzieliśmy przy stole, nagle pies zaczął ujadać. Żona wyszła na podwórko, patrzy do góry, a tam dach się pali. Ogień szedł szybko, wybiegliśmy tak, jak staliśmy. Nic nie wzięliśmy ze sobą - dodaje mój rozmówca.
Mieszkanie pana Zbigniewa nie zostało mocno zniszczone przez ogień. Dzieła zniszczenia dopełniła woda, którą strażacy gasili pożar i wszędobylski smród spalenizny. - Nic właściwie z naszego mieszkania nie nadaje się do użytku - mówi 63-latek.
Na szczęście na wysokości zadania stanęło tutaj miasto. Rodzinom ze spalonej kamienicy zaproponowano lokale zastępcze. Pan Zbigniew otrzymał propozycję zamieszkania w nowowybudowanym budynku przy Ubocze 26.
- Bardzo ładne mieszkanie - ocenia pani Urszula, żona pana Zbigniewa.
Kilka innych rodzin z Przy Torze również otrzymało mieszkania na Ubocze 26, inni dostali lokale w różnych miejscach, na przykład na Trakcie św. Wojciecha.
Jak widać, miasto zareagowało błyskawicznie, ale pogorzelcy wciąż potrzebują pomocy. W naszym dziale Poradnik Miejski znajdziesz numer konta i szczegółową listę, czego potrzeba pogorzelcom z Oruni. Kliknij TUTAJ, a na nowej stronie znajdź i otwórz plik "Pomoc dla pogorzelców".