Zapytaliśmy kilku mieszkańców Oruni, jakie prezenty najbardziej zapamiętali. Które były wyjątkowe?
Kolejka prosto z Niemiec
Jak mały jeszcze byłem, to rower raz na Gwiazdkę dostałem, a raz kolejkę z Niemiec, tak to nie było nic, co by powaliło na kolana - wspomina mieszkaniec Oruni, który mieszka tutaj już 27 lat.
Wymarzony konik
Jak byłam mała, lubiłam takie figurki koników i pierwszy raz dostałam takiego konia, który odzwierciedlał takiego, na jakim jeździłam. Od taty... no nie, od Mikołaja, tata się przebierał. To taki prezent, który najbardziej pamiętam, stoi w szafie za szkłem, zakurzył się trochę... Trzeba go odkurzyć, dobrze, że pani przypomniała... - odpowiada dziewczyna w Kuźni Oruńskiej.
Piłkarzyki na sprężynach
Dawno temu – piłkarzyki, takie na sprężynach, nie wiem, czy pani kojarzy... Dawno, dawno temu, ja myślę, że koniec komuny mniej więcej, schyłek. Puszczało się kulkę, były dwie bramki, jak boisko piłkarskie normalne, piłkarze rozstawieni, na sprężynach i się pstrykało kulkę, ona leciała, od następnego się odbijała, i to było na dwie osoby. Piłkarzyki dostałem od mamy, od Mikołaja znaczy. Pamiętam to do dzisiaj, to już było dawno temu... - wspomina pan Tomasz.
Luneta jakiej nikt nie miał
Ale jeszcze taki fajny prezent to była luneta. Taki a'la teleskop. Plastikowe szkła, była do składania ręcznego, niemiecka. Tam było kilka szkieł, różne konfiguracje można było składać. Pamiętam, że dostałem to od wujka, z Niemiec przywiózł. Ta luneta też była super. W tamtych czasach, jak dla mnie, to było naprawdę coś. I tego się zupełnie nie spodziewałem. Wtedy ze znajomych nikt takiej nie miał - dopowiada jeszcze pan Tomasz.
Dzisiejsze marzenia?
Dostałem raz Angry Birds Go, samochodziki takie. Teraz pod choinkę chcę Star Warsy na PlayStation, Lego i Playmobil. Playmobil to takie ludziki, mam ich dwieście i statek i zamek - mówi Karol, wnuczek pani Lidii.
A jakie Wy macie wspomnienia? Na jakie prezenty czekacie?