Market, półki z czipsami, dziecko rzucające się na podłogę i wyjące histerycznie – reklama prezerwatyw, czy całkiem zwyczajna próba dziecięcego szantażu?
Młodzi rodzice nie zawsze wiedzą jak reagować na zachowania dzieci. Zastanawiają się, gdzie popełnili błąd, czy na pewno ich dziecko jest normalne, może ma ADHD, a może inną chorobę? Pomocy mogą szukać... na przykład na Oruni.
Czasem można dostać świra
Jest bardzo bardzo dużo samotnych rodziców, szczególnie mam, które są na macierzyńskim.
- Mąż po 12-cie godzin w pracy, rodziny są daleko, znajomi nie mają dzieci i nie rozumieją albo mają swoje. Czasem można dostać świra, ile można być samemu w domu z dzieckiem? – pyta Ewa Patyk, liderka Klubu Rodzica Gościnna w Gdańsku Oruni.
Klub ma być miejscem, gdzie nie trzeba się stresować, ale można być aktywnym i fizycznie i społecznie.
Rzucają się na podłogę i krzyczą?
Założenie klubu według pani Ewy jest takie, żeby stworzyć mądrą społeczność rodziców. Zajęcia plastyczne, muzyczne i zabawy są pretekstem do tego, by dzieci się uczyły kompetencji społecznych, obycia.
- Nasze zajęcia są jednak najważniejsze dla rodziców, którzy mogą tu zobaczyć jak inni sobie radzą. Że mają tak samo trudno i że inne dzieci też rzucają na podłogę, krzyczą i dają w kość – wyjaśnia liderka Klubu.
Ten klub jest naszym wentylem
Uczestniczki Klubu Rodzica "Gościnna" mogą porozmawiać szczerze. Macierzyństwo oprócz blasków ma też cienie. Czasem rodzice mają dość nieprzespanych nocy, ciągłego prasowania, gotowania i tropienia promocji na pieluchy.
- Ten klub to taki nasz wentyl, gdzie możemy się bezkarnie wygadać, oczyścić i z uśmiechem na twarzy wracamy do domu – mówi Agnieszka Kraskowska, jedna z mam. - Ojcowie są bardziej powściągliwi, wysłuchają o szczepieniach, dopytają dlaczego kupa jest zielona, a nie żółta. Rzadziej opowiadają o cieniach tacierzyństwa.
Wszystko ma drugie dno
W Oruńskim Klubie Rodzica liczy się coś jeszcze.
- Oprócz marudzenia, robimy coś dla dzieci. Od małego zaszczepiamy im chęć aktywności, na ile umieją, to naśladują. Za 2-3 lata spotkają się gdzieś w przedszkolu i będą się już znały, będzie im łatwiej przeżyć oderwanie od rodzica. To wszystko ma gdzieś drugie dno, to nie jest tak, że robimy to tylko dla siebie - zaznacza Kraskowska.
Odkamieniła czajnik, bo był zakamieniony
Oruński Klub Rodzica nie pobiera żadnych opłat za uczestnictwo. Jeśli coś jest potrzebne, rodzice przynoszą z domu lub się zrzucają. A jeśli ktoś nie ma pieniędzy na zrzutki?
- To przedkłada swoją własną pracę - odpowiadają panie. - Sprzątamy sami, sami dbamy o to, by ta przestrzeń wyglądała ładnie, przynosimy jakieś ramki do obrazków. Bywa też tak, że mama, która jest kucharzem, coś nam przygotuje. Szyjemy dla siebie wzajemnie, rozwijamy się kreatywnie. Dwa razy w tygodniu ćwiczymy jogę, prowadzoną przez mamę wolontariuszkę, która przyjechała z Ukrainy.
A czasem zdarza się coś mało spotykanego. -Jedna z mam przyszła: „o macie taki zakamieniony czajnik” i go odkamieniła! - cieszy się pani Ewa.
Zaczepiają na placu zabaw
Rekrutacja do Klubu Rodzica Gościnna bywa nietypowa. Członkinie zaczepiają inne mamy w parku i na placach zabaw.
- Z dziewczynami mamy taką formę rekrutowania, zaczepianie w parku: słuchaj, mamy tu takie zajęcia, przyjdź, zobacz. Jest u nas na przykład mama z Lublina, która pół roku tu nikogo nie znała. Latem na placu zabaw człowiek może się z kimś kontaktować, a zimą siedzi w domu i dostaje świra.
- Takie spotkania są bardzo fajne, też się bardzo dużo uczę – zapewnia Ewa Patyk, prywatnie mama dwóch maluchów.