Wiosna zbliża się wielkimi krokami i choć za oknem czasami wciąż pojawia się przymrozek, generalnie robi się coraz cieplej. A zmiana aury to zawsze znak dla kierowców, że warto zainwestować w zmianę opon.
Jazda na zimówkach może być niebezpieczna
- Jeżeli średnia temperatura w ciągu dnia przekracza 7 stopni, trzeba wymienić opony na letnie – przekonuje Tomasz Szpak, właściciel serwisu ogumienia TOMGUM.
Zakład położony jest na Trakcie św. Wojciecha 253, tuż koło Transbudu.
- Jazda na oponach zimowych jest wtedy po prostu niebezpieczna. Przegrzewa się bieżnik, opona szybciej się zużywa, gorzej się też hamuje – dopowiada pan Tomasz.
Konkurs dla naszych czytelników. Możesz wygrać...
Taka wymiana kosztuje kilkadziesiąt złotych i trwa kilkanaście minut. A specjalnie dla trzech naszych czytelników, którzy jako pierwsi odpowiedzą na 3 pytania (szczegóły konkursu: patrz niżej), wymiana w zakładzie TOMGUM opon będzie tańsza o 50 złotych!
Nawet jeżeli ktoś nie załapie się na nagrodę, a nie ma jeszcze wymienionych opon, powinien przyjechać do serwisu TOMGUM. - Szybko, tanio, komfortowo – zachwala właściciel.
Wielu oruniaków (ale też na przykład mieszkańców Pruszcza) dobrze zna firmę TOMGUM. Serwis ogumienia działa tutaj od ponad 30 lat. - Wielu ludzi przyjeżdża po sąsiedzku, ale odwiedzają nas też klienci z innych miejsc, na przykład z Gdyni.
Od ponad 30 lat są na Oruni. Zaczynali w małym garażu...
- Zaczynałem od wulkanizacji w swoim garażu. To było zajęcie na pół etatu. Po pracy jechałem do domu i otwierałem swój zakład na podwórku – wspomina Piotr Szpak, dziś 72-letni mężczyzna, który od 1946 roku mieszka na Oruni.
- Można powiedzieć: jesteśmy rodzinną firmą z tradycjami na Oruni – śmieje się Tomasz Szpak, jego syn, który obecnie prowadzi warsztat.
A zakład solidnie się rozrósł. Od 1985 roku, kiedy firma działała na pół etatu, w garażu, wiele się zmieniło. Zakład przeniósł się po sąsiedzku do dużo większego magazynu.
- Obecnie nasz warsztat wyposażony jest w nowoczesne narzędzia do kompleksowej obsługi ogumienia. Na brak klientów z pewnością nie możemy narzekać – mówi pan Tomasz.
"Moja rodzina trafiła na Orunię po wojnie"
Firma ma już ponad 30 lat, ale jej pierwszy właściciel czuje się związany z Orunią od zawsze. - Moja rodzina trafiła na Orunię rok po wojnie. Było biednie, rodzice musieli wyremontować cały dom – wspomina Piotr Szpak.
- Na Orunię szło się pieszo do tramwaju, autobusu żadnego nie było. W Kanale Raduni się kąpało, łowiło ryby, w zimę na krach pływałem. Pamiętam Świński Rynek i pasterza, który prowadził krowy na Starogardzką. A w latach 60-tych na Jedności Robotniczej (dzisiejszy Trakt św. Wojciecha – przyp. red.) jeździło tak mało samochodów. Kiedyś liczyliśmy z kolegą, wyszło nam, że 10 aut na godzinę – opowiada 72-latek, który swego czasu był wielkim pasjonatem motorów. Na jednym ze zdjęć do niniejszego artykułu widać młodego wówczas oruniaka w akcji!
„Rozjeżdżał” między innymi polne tereny na Lipcach i Św. Wojciechu. - Byłoby świetnie, gdyby w naszej okolicy powstał tor wyścigowy. O tej inwestycji mówi się od jakiegoś czasu, mam nadzieję, że dojdzie ona do skutku.
- Orunia się zmieniła, widać to szczególnie w ostatnich latach. Cieszę się, że tutaj otworzyłem zakład. To dzielnica, w której mieszkałem całe życie i dzielnica, w której można prowadzić dobry interes – puentuje oruniak.