Do kolizji doszło wczoraj około godziny 13:20 na Trakcie św. Wojciecha (na wysokości wejścia do Parku Oruńskiego).
- Auto ciężarowe jadące lewym pasem tuż przed przejściem dla pieszych nagle zjechało na pas prawy czyli dokładnie na nasz samochód. Zostaliśmy zepchnięci na pobocze, na krawężnik. Kierowca ciężarówki nawet się nie zatrzymał, tylko pojechał dalej na czerwonym świetle. Na przejściu byli wtedy ludzie – relacjonuje pani Małgorzata, poszkodowana, która zgłosiła się do naszej redakcji.
- Mamy jednego świadka zdarzenia, ale liczymy na kolejnych. Może któreś z aut, które wtedy przejeżdżało miało zamontowaną kamerę? – zastanawia się pani Małgorzata. – Udało nam się zapamiętać fragment rejestracji ciężarówki: CG 80. Na plandece miał też napis FOCUS.
Auto pani Małgorzaty ma zniszczone lusterko i zarysowane nadkole.
Policjanci potwierdzają, że pracują nad ustaleniem sprawcy kolizji, o której mówi nasza czytelniczka. - Ze wstępnych ustaleń wynika, że w samochód zgłaszającej uderzył pojazd ciężarowy i odjechał z miejsca zdarzenia – mówi nam Lucyna Siewiert, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.
Jak informują policjanci, tego typu zgłoszenia (kierowca ucieka z miejsca kolizji) zgłaszane są w Gdańsku „sporadycznie”. Co jednak zrobić, jeżeli właśnie w taki sposób zostaniemy poszkodowani?
Policjanci radzą, by w takich sytuacjach opanować nerwy i jak najszybciej wezwać stróżów prawa.
- Ważne jest aby zapamiętać, spisać jak najwięcej szczegółów, a m.in. numery rejestracyjne, markę, typ i kolor pojazdu, wygląd kierującego, czy przewoził pasażerów, napisy na samochodzie, czy inne charakterystyczne szczegóły. W wielu przypadkach, policjanci są w stanie ustalić właściciela samochodu, który brał udział w zdarzeniu drogowym nawet po szczątkowych numerach rejestracyjnych – mówi rzecznik policji.
- Jeżeli są świadkowie zdarzenia ale nie chcą czekać, to warto jest spisać chociaż ich dane personalne i numer telefonu. Policjanci później się z nimi skontaktują. Bardzo ważnym i przydatnym dowodem jest również nagranie z monitoringu. Funkcjonariusze sprawdzają zawsze, czy miejsce zdarzenia jest objęte zasięgiem kamer miejskiego monitoringu jak i z posesji prywatnych – dodaje Siewiert.