Trzy małe klatki. W środku trzy młode wiewiórki. Następuje „zwolnienie blokady” i małe zwierzątka wybiegają na wolność. Dwa z rudzielców od razu czmychają w krzaki, ale trzecie zwierzątko jeszcze chwilę patrzy na zgromadzonych wokół ludzi.
W Parku Oruńskim (nieopodal drugiego stawu) stoją trzy panie z Pomorskiego Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Ptaków i Drobnych Ssaków Ostoja w Pomieczynie, jedna przedstawicielka gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni, jedna mieszkanka Gdańska, no i ja oczywiście.
Po chwili ostatnia wiewiórka wskakuje na drzewo i również ona znika z pola naszego widzenia. Najdłużej za nią patrzy pani Agnieszka, jedyny „cywil” w naszym gronie. W sumie nic dziwnego, że patrzy tak długo, bo wiewiórka spędziła u niej w mieszkaniu trzy miesiące i pani Agnieszka mocno się do niej przyzwyczaiła.
- Taka malutka wiewiórka przyszła kiedyś do naszego mieszkania we Wrzeszczu. Nie bała się ludzi, postanowiliśmy się nią zaopiekować. Karmiliśmy ją kozim mlekiem, dawaliśmy biszkopty i orzeszki. Nazwaliśmy ją „Wiórek” - opowiada Agnieszka Siedlecka.
- Kiedy podrosła, wiedzieliśmy że musimy ją oddać. Szkody nie były aż takie straszne: trochę przegryzionych kabli i plamy moczu w różnych miejscach. Jednak wiewiórka to przecież dzikie zwierzę, jej miejsce raczej nie jest w domu pełnym ludzi – dopowiada pani Agnieszka.
I tak „Wiewiór” trafił do ośrodka w Pomieczynie. Taki gość w tym miejscu to nic wyjątkowego, bo do ośrodka regularnie trafiają małe wiewiórki. - Opiekujemy się nimi przez jakiś czas, a później wypuszczamy na wolność. Z reguły wypuszczaliśmy je w pobliżu naszego ośrodka, ale tę trójkę postanowiliśmy przenieść do Parku Oruńskiego – mówi Aleksandra Mach, kierowniczka ośrodka w Pomieczynie.
- Park Oruński wskazało tutaj miasto. Naszym zdaniem to urokliwe miejsce i nie tak głośne jak Park Oliwski, gdzie teraz trwają remonty. Wprawdzie w Parku Oruńskim również odbywa się rewaloryzacja, ale jednak jest tu zdecydowanie spokojniej. To dobre miejsce dla wiewiórek – komentuje przedstawicielka ZDiZ.
Pozostałe dwa, wypuszczone wczoraj w Parku Oruńskim rudzielce również zostały wcześniej przygarnięte przez ludzi. Matka tych dwóch wiewiórek została najprawdopodobniej zabita przez lisa, albo inne dzikie zwierzę – rodzina, która zaopiekowała się zwierzątkami znalazła niedaleko swojego domu rudy ogon.
- Wiewiórki są z natury bardzo ciekawskie i wszędobylskie i do pewnego momentu nie czują strachu. Podchodzą wtedy ufnie do ludzi – mówi Mach.
Wiewiórek nie należy dokarmiać, bo zawsze istnieje potencjalne ryzyko zarażenia się wścieklizną. Jeżeli zobaczymy ranne zwierzątko, zawsze lepiej zwrócić się do profesjonalistów, na przykład do ludzi z ośrodka w Pomieczynie.
Naturalnym wrogiem wiewiórek jest kuna, kruki, a w mieście także i koty.