- Dla wszystkich, których interesuje historia Oruni, ta pozycja będzie dziełem fundamentalnym – w rozmowie z nami przekonuje Aleksander Masłowski, trójmiejski przewodnik i wielki popularyzator historii Gdańska, który nieraz prezentował swoje wykłady na temat przeszłości Oruni.
Teraz wspólnie z historykiem Romanem Kowaldem pracuje nad tłumaczeniem książki, którą w połowie XIX wieku po niemiecku napisał Ernst Waage, ówczesny sołtys Oruni. Książka, licząca sobie w oryginale ponad 170 stron, będzie czwartą pozycją, którą wspomniany duet tłumaczy z niemieckiego na polski. - W ramach projektu „Gdańsk 19” chcemy umożliwić obecnym gdańszczanom zapoznawanie się w polskim języku z książkami, które w XIX-wieku z oczywistych względów zostały napisane po niemiecku. Są to ważne dla historii Gdańska przekazy – wyjaśniają nasi rozmówcy.
W serii Masłowskiego i Kowalda znalazły się już tłumaczone książki, opisujące Jaśkową Dolinę, Nowy Port, Wolne Miasto Gdańsk. Już niedługo, bo najprawdopodobniej jeszcze w tym roku, do tego grona dołączy książka o Oruni.
XIX-wieczny oruniak skarży się na... miasto Gdańsk
- Nie ma co ukrywać, że literatura na temat historii Orunia jest skąpa. Naszym zdaniem, przekaz oruńskiego sołtysa, który wstępnie zatytułowaliśmy „Szczegółowa historia Oruni” wniesie sporo ciekawych informacji – mówi Masłowski.
XIX-wieczny sołtys pisał sporo o ówczesnych finansach Oruni. Narzekał, że jego wieś musi płacić rocznie 100 talarów czynszu gruntowego do Gdańska, a miasto właściwie nie wywiązuje się ze swoich obowiązków. Dla niektórych współczesnych oruniaków taki scenariusz może jawić się znajomo. Bądź co bądź, również teraz niektórzy tutejsi mieszkańcy przekonują, że „ich dzielnica jest zapomniana przez urzędników".
Ptasia i Piaskowa - tam lepiej się było nie zapuszczać
Ernst Waage pisał o biednej Oruni (w 1813 roku została ona zniszczona przez wojska rosyjskie, które oblegały Gdańsk), w której mimo wszystko panuje porządek. Urzędnik wskazał jednak dwa miejsca, gdzie takiego ładu nie ma. To dzisiejsza ulica Ptasia i Piaskowa – okolica ta w XIX wieku nie należała do najbezpieczniejszych.
Relacja urzędnika, wspomnienia pastorów, na Orunię wjeżdżają pociągi
W książce znalazło się też wiele szczegółowych spisów, dotyczących finansów, czy mieszkańców. Waage opisując ówczesną sytuację Oruni posiłkuje się też wcześniejszymi przekazami. Mowa tutaj o relacji pruskiego urzędnika, który w XVIII wieku w swym dokumencie dokonał inwentaryzacji Oruni. Są też wspomnienia pastorów kościoła z dzisiejszej ulicy Gościnnej i to zarówno przed zburzeniem świątyni, jak i po jej odbudowaniu.
Ksiażka sołtysa została napisana kilka lat po tym, jak na Oruni pojawiła się linia kolejowa i przecięła tereny ówczesnej wsi. - Zadziwia fakt, że sołtys tak mało uwagi poświęcił tej nowej inwestycji. Można odnieść wrażenie, że urzędnik traktuje ją na zasadzie: przez naszą wieś przeszła linia kolejowa, miejscowi z niej nie korzystają, nie ma się co nią przejmować – komentuje Masłowski.
Karczmy na Oruni. Pastor pozwalał na sprzedaż alkoholu
W przekazie sołtysa znaleźć można też układ ulic Oruni sprzed budowy kolei. - Nie było dzisiejszej ulicy Dworcowej, ulica Smętna (nazywająca się ulicą Różaną) dochodziła do obecnej szkoły na Gościnnej i wchodziła aż na rynek – mówi Kowald.
Książka wylicza też oruńskie karczmy, i to takie gdzie można było sprzedawać (za pozwoleniem pastora) alkohol. Jeden z takich przybytków, który uniknął swoistej prohibicji, był położony w rejonie dzisiejszej ulicy Gościnnej.
"Grzechy" dawnej Oruni. Nie zawsze było moralnie
Co ciekawe, relacja urzędnika prostuje też wcześniejsze informacje. - Rozmawialiśmy niedawno o Alei Pocałunków na Oruni i w świetle książki sołtysa muszę nieco zrewidować swój wcześniejszy pogląd. Okazuje się, że nie do końca o romantyczną miłość tam chodziło. Miejsce to było raczej znane z amatorskiej rozpusty i z działaniami nie do końca moralnymi – uśmiecha się Masłowski.
Takich „smaczków” książka skrywa oczywiście więcej. „Szczegółowa historia Oruni” będzie do kupienia w księgarniach. Będzie można ją też zamówić przez wydawnictwo Pomuchel. - Chcemy, by książka była gotowa jeszcze w tym roku. Zobaczymy, czy to się uda - puentują nasi rozmówcy.