Ostatnio pojawiła się oto taka informacja:
http://gdansk.naszemiasto.pl/artykul/807554,wierzacy-aptekarze-nie-chca-sprzedawac-srodkow,id,t.html
Króto mówiąc - więrzący aptekarze nie będę sprzedawać antykoncepcji. Oczywiście to już taki standard w naszym "katolickim" (lub jak kto woli zacofanym) kraju, że seksualność to tabu a planowanie rodziny powinno być zgodne z wirtualnym tzw. "kalendarzykiem" lub pielgrzymkami.
Jednak drodzy państwo pod tą przykrywką wolności i pragnienia wolnego rynku kryć się może urocze zjawisko.
Skoro niektóe apteki będą powoływały się na wiarę w Żyda, który zbawił świat to czy mogą być też takie któe będą powoływały się na totemiczne wierzenia chociażby rdzennych mieszkańców Ameryki Płn. i sprzedawały różnego rodzaju zioła (mniej lub bardziej wpływające na kondycje neurologiczną)?
Czy może powstaną apteki w efekcie dla wysokich, grubych, starych, brunetów i blondynek osobno?
A może taka apteka będzie dysponowałą jakąś "mocą sprawczą" od "Stwórcy" i nie będą już potrzebne lek kosztujące po 80 zł któych jedynymi producentami są monopoliści?
Osobiście całą ta sytuacja mnie bawi i z dużym dystansem do tego podchodzę. Temat mało związany z Orunią ale jakoś nie mogłem się powstrzymać by go tutaj nie upamiętnić. W końcu trzeba mieć na uwadze że jeśli po głowie chodzą takie rozwiązania jak owym aptekarzom to trzeba było zamiast farmacji wybrać zakon.