Na Oruni również jest miejsce, gdzie można oddać pokłon wyjątkowej postaci - mowa oczywiście po pomniku ku pamięci Danuty "Inki" Siedzikówny. Monument powstał kilka lat temu na skwerze przy ulicy Gościnnej.
W Polsce Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych budzi jednak sporo emocji, a dyskusja nie zawsze dotyczy kwestii historycznych. Co tu dużo ukrywać, w wielu sytuacjach historia po prostu przegrywa z polityką.
Nie brakuje osób, którzy w politycznych dyskusjach wykorzystują Żołnierzy Wyklętych do swoich potrzeb - jedni, aby dokopać obecnemu rządowi i prowadzonej przez niego polityce historycznej (i nie tylko), drudzy, by pokazać wyższość obecnej ekipy nad wszystkimi poprzednimi i obecną opozycją. Smutne.
Historia nie jest czarno-biała, a postaci, które ją tworzą nie przypominają superbohaterów lub superłotrów rodem z produkcji Hollywood czy komiksów. Wśród żołnierzy polskiego podziemia (tak jak w każdej innej dużej grupie ludzi) są postaci różne, także i takie, które chluby nie przynoszą.
Ale z drugiej strony, trzeba oddać szacunek osobom, które najpierw miały do czynienia z sześcioletnią, brutalną okupacją hitlerowską, którą zwalczali na różne sposoby, chociażby w podziemiu niepodległościowym, a później - gdy Alianci świętowali zakończenie wojny - walczyli dalej o niepodległą Polskę, będąc prześladowani, torturowani, więzieni i często także zabijani (także i dlatego warto dziś oddać szacunek "Ince") przez ludzi, którzy w oczach sporej części świata jawili się jako sojusznicy w walce z Hitlerem.
Historia, która kiedyś uderzyła mnie szczególnie dotyczy jednej z postaci batalionu "Zośka", batalionu, który walczył w Powstaniu Warszawskim. Jeden z żołnierzy w trakcie krótkiego odpoczynku między kolejnymi walkami z Niemcami rysował coś na kartce. Zapytany przez kolegę, co rysuje, odpowiedział, że szkicuje sobie, jak po wojnie będzie wyglądała Warszawa, że przecież trzeba będzie ją odbudować, a on chce być architektem i ma wiele pomysłów. Żołnierz ten zginął niedługo później. Kto wie, czy gdyby przeżył, miałby okazję spełnić swoje marzenia. Być może za przynależność do AK, zamiast na uczelnię, trafiłby do więzienia.
Może, jeżeli w taki sposób spojrzymy na "Żołnierzy Wyklętych" (jako postaci tragiczne), będzie nam łatwiej zapomnieć o sporach rodem z Polski 2018. I być bardziej odpornym na zakusy różnej maści polityków, którzy próbują zawłaszczać historię dla własnych celów. I jeżeli uważamy, że wśród Żołnierzy Wyklętych są czarne charaktery, dyskutujmy o tym, ale nie na zasadzie "w kontrze do PiS".
A z drugiej strony, każdy, kto uważa, że Żołnierze Wyklęci to postaci rodem z filmu o superbohaterach, nie powinien od razu zakładać, że osoby, które mają odmienne zdanie, są "antypolscy" i chcą obalenia obecnego rządu.