Co to takiego dobro wspólne? Kombinuję, że to pewnie będzie, coś wartościowego (nie tylko w wymiarze materialnym), co stanowi własność jakiejś grupy społecznej…
Wspólnota mieszkaniowa, jest wobec tego taką grupą, która rości sobie prawa do zamieszkiwanej przestrzeni. Co, kto ma w domu i jak o to dba jest rzeczą wtórną, którą nikt nie powinien się zajmować, ale przecież są jeszcze elementy, które dotyczą wszystkich w tym samym stopniu.
Moja wspólnota składa się z dwóch klatek schodowych, a w każdej z nich jest po siedem mieszkań. W zeszłym roku mieszkańcy podjęli uchwałę o wyremontowaniu tej przestrzeni. Ze względu na brak wystarczających nakładów finansowych, wzięliśmy kredyt na piętnaście lat! Wstawiono nową stolarkę okienną, drzwi wejściowe, wymieniono całą elektrykę, wyszpachlowano i pomalowano ściany. Odnowiono też stare, drewniane schody.
Już na etapie remontu, co bardziej zaangażowani w przedsięwzięcie mieszkańcy, zastanawiali się: Na ile starczy ta inwestycja? Czy ładne plafony skrywające żarówki, nie będą wręcz dopraszały się o i ich zbicie? Czy drzwi będą otwierane kluczem czy raczej kopniakiem?
Wówczas zajmowałam stanowisko, że wszyscy docenią fakt, że coś drgnęło po kilkudziesięciu latach i poczują się współwłaścicielami „wspólnego”… Z zapałem godnym lepszej sprawy, przekonywałam, że podjęty trud i długoletnie zobowiązanie w banku ma sens…
Rzeczywiście, mijał czas i wszystko wskazywało na to, że mój optymizm był uzasadniony. Pewnie, że czasem jakiś dzieciak zahaczył o ścianę, targając rower do domu, ale mimo wszystko nazwijmy to: „normalnym użytkowaniem”…
Jednak nie minął jeszcze rok od remontu, a na jednej z klatek są znowu napisy, po plafonie przy wejściu została ledwie oprawa, a okna na klatce schodowej są czarne od celowego przypalania, co z kolei zasługuje na miano: „normalnej, celowej dewastacji”! …
I co? I nic! Moje rozczarowanie mogę sobie wsadzić w buty. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko karnie spłacać kredyt, którego efekty już są prawie niewidoczne. W niedalekich planach, mieliśmy jeszcze remont elewacji, żeby budynek nie wyglądał jak obrazek z niszczonej wojną Czeczenii, tylko po co?!
Chyba mi mija zryw na obywatelskość, społecznictwo i pracę u podstaw...