Egzemplarze tej oruńskiej gazety rozeszły się jak przysłowiowe ciepłe bułeczki. „Oddajemy w Wasze ręce gazetę stworzoną z miłości do Oruni. Publikacji typowo historycznych o tej części miasta jest kilka. My chciałyśmy stworzyć coś zupełnie nowego i opowiedzieć o dawnej Oruni słowami jej mieszkańców” - można przeczytać w zamieszczonym na pierwszej stronie wstępniaku.
Początki trudne, ale później wszystko potoczyło się na zasadzie kuli śnieżnej
Gazeta nosi nazwę: „Wasze historie po oruńsku”. Na siedmiu kolejnych stronach zostały spisane wspomnienia różnych oruniaków. Historie były przeplatane zdjęciami, ukazującymi dawną Orunię. Wiele z tych ujęć nie było nigdzie wcześniej publikowanych. Nic dziwnego, że ta bezpłatna gazeta okazała się wielkim sukcesem, a setki jej egzemplarzy szybko znalazło swoich czytelników.
„Wasze historie po oruńsku” miały swoją premierę 10 czerwca. Gazeta została sfinansowana z budżetu Stacji Orunia, która działa w ramach Gdańskiego Archipelagu Kultury. Wielką rolę odegrała tutaj Aleksandra Abakanowicz ze Stacji Orunia, która - mówiąc kolokwialnie - spinała cały projekt od A do Z.
Nie robiła tego sama. Autorką artykułów jest Dorota Dombrowska, 33-letnia orunianka (obecnie mieszka w Pruszczu). - Początki były trudne, ale dużo pomogła mi Ola Abakanowicz ze Stacji Orunia, która ma spore rozeznanie w dzielnicy. To dzięki jej kontaktom mogłam przeprowadzić pierwsze wywiady. A później to wszystko potoczyło się na zasadzie kuli śnieżnej. Gdy już dotarliśmy do pierwszych osób, zgłaszali się kolejni ludzie, którzy również chcieli opowiedzieć nam swoje historie – mówi w rozmowie z portalem MojaOrunia.pl.
Autorkom zależało, aby pokazać Orunię oczami mieszkańców
W pierwszym wydaniu gazety znalazły się m.in. wspomnienia na temat Parku Oruńskiego, Świńskiego Rynku, dawnego cmentarza na Związkowej, słynnego tramwaju numer 6, czy kultowej dla wielu Adrii. W kolejnych artykułach można dowiedzieć się, gdzie kiedyś młodzież chodziła na randki, jakie potrawy dominowały w kuchni oruniaków, a nawet w jakich miejscach ludzie robili zakupy. - Zależało nam, aby pokazać Orunię oczami mieszkańców – tłumaczy Dombrowska.
Dziennikarka wysłuchała wielu różnych historii, ale często pojawiał się tutaj wspólny wątek. - Można odnieść wrażenie, że dawniej na Oruni ludzie byli ze sobą bardziej zżyci. Żyli bliżej swoich sąsiadów, spędzali z nimi więcej czasu. Niektórzy moi rozmówcy wspominali też, że kiedyś domy nie były zamykane na klucz. Obecnie to raczej rzecz nie do pomyślenia, by zostawiać mieszkania otwarte.
Podczas rozmów zdarzały się wzruszające momenty. - Pamiętam opowieść rodziny, która bardzo ucierpiała w powodzi. Stracili właściwie wszystko i z oczywistych względów musieli zmienić miejsce zamieszkania. Do wyboru mieli różne dzielnice Gdańska, ale wybrali Orunię. Jak tłumaczyli, nie mogli postąpić inaczej, bo dla nich Orunia to miejsce wyjątkowe – mówi Dombrowska.
We wrześniu drugi numer gazety. Dombrowska: mam poczucie, że nasza praca nie poszła na marne
Gazetę „Wasze historie po oruńsku” wciąż można dostać w Stacji Orunia (Dworcowa 9).
Jest i kolejna dobra wiadomość. Dombrowska i Abakanowicz potwierdzają w rozmowie z nami, że w drugiej połowie września zostanie wydany kolejny numer gazety. Jak się dowiedzieliśmy, znajdą się tam m.in. wspomnienia oruniaków na temat tragicznej w skutkach powodzi z 2001 roku.
Dombrowska nie ukrywa radości, że pierwszy numer gazety został tak dobrze przyjęty przez oruniaków. Cieszy się również z tego, że czerwcowy wernisaż w Parku Oruńskim, na którym zostały zaprezentowane zdjęcia dawnej Oruni, wzbudził tyle pozytywnych emocji. Fotografie (niektóre z nich znalazły się też w gazecie) wywoływały autentyczne wzruszenie i to nie tylko u starszych mieszkańców dzielnicy.
- Tak, czuję dumę, że udało się wydać taką gazetę. Mam poczucie, że nasza praca nie poszła na marne i że jest ona ważna dla wielu ludzi – puentuje nasza rozmówczyni.