Poniżej publikujemy list, który nadesłał nam pochodzący z Oruni Sławomir Kirdzik, obecnie student jednej z warszawskiej uczelni.
Najpierw jednak kilka zdań z końcu listu. Pan Sławomir pisze: "Rok 2018 był w tej kwestii bardzo szczególny - z mapy naszej dzielnicy zniknęło wiele kamienic i domków, które, świetnie zachowane, przetrwały wojnę. Dla jednych to nie było nic szczególnego, ale dla innych (do których zaliczam się ja) stara architektura pozwala stworzyć niepowtarzalny klimat pewnych miejsc. Można to w pewien sposób wykorzystać - sprawić, by dane miejsce było czymś w rodzaju "żywej pocztówki". O pewne rzeczy jednak się nie dba i szybko o nich zapomina".
Czy zgadzają się państwo z taką oceną? Czy miasto za wszelką cenę ma ratować każdy zabytkowy budynek? Gdyby państwo mogli zarządzać miejskim budżetem i musieliby państwo wybrać: budowa kilku nowych budynków komunalnych dla potrzebujących ludzi, czy odnowienie jednego zabytkowego budynku, to co państwo by wybrali? Które stare budynki na Oruni bezwględnie należy ratować? Czy są jakieś zabytkowe kamienice i budynki, które według państwa powinny zostać wyburzone?
Zachęcamy do lektury listu pana Sławomira, i zgłaszania też swoich refleksji, być może polemiki.
List pana Sławomira Kirdzika
"Chciałbym podzielić się z Państwem moim komentarzem - moją opinią na temat tego, co dzieje się z pamiątkami historii na naszej dzielnicy, szczególnie w ostatnich latach. Nie piszę tego, żeby jakkolwiek wylewać żale.
Ostatnimi czasy "nękają mnie" refleksje na temat tego, co na Oruni było, co jest, a co będzie za kilka-kilkanaście lat. Od ponad 2 lat nie mieszkam na Oruni. Odkąd zacząłem studia, wszystkie zdarzenia z mojej rodzinnej dzielnicy obserwuję z odległości ponad 300 kilometrów. Wzbudza to we mnie jeszcze większe poruszenie, niż dotychczas nie dlatego, że czuję jakąkolwiek tęsknotę.
Bardziej martwi mnie to, jaka będzie ta Orunia za lat kilka, gdy wrócę już do domu i znów będę wędrował tymi samymi szlakami, co dawniej. Na Oruni znikają kamienice - jedna po drugiej nikną w nicości pamiątki tego, czym nasza dzielnica była. Znikają ślady po dawnej działalności człowieka, zacierają się niektóre wspomnienia i mamy coraz mniej okazji do tego, by wspomnieć historię naszej dzielnicy.
Oczywiście, wciąż mamy możliwość podziwiania kilku wyjątkowo efektownych gmachów (kościół pw. św. Ignacego, pw. św. Jana Bosko na Gościnnej, budynek dawnej Drukarni Gdańskiej A.G., w którego bramie wciąż pozostaje przetarty, przedwojenny napis, dawny ratusz oruński i kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt innych), które podziwia się indywidualnie lub podczas tzw. "Spacerów z Lokalnymi Przewodnikami".
Boję się jednak, że niebawem i tego może zabraknąć. Ze starymi kamienicami tak jest - zaniedbane z czasem tracą swój blask, a w pewnym momencie zaczynają popadać w ruinę i z czasem nie nadają się do dalszego użytku. Wtedy najczęściej zapada decyzja o pozbyciu się niewygodnego problemu i burzy to, czego remont byłby zbyt drogi.
Niektórzy komentujący uważają, że to dobrze - znika to, co zagraża ludzkiemu życiu bez krzty refleksji na temat tego, w jaki sposób taki stary budynek mógłby zostać wykorzystany, gdyby ktoś zdecydował się na jego remont (w wielu przypadkach już jest zbyt późno, by ten temat w ogóle poruszać - czekajmy więc, aż kolejne budynki rozsypią się same, by później, z pomocą władz miejskich, uprzątnąć gruzowisko).
Rok 2018 był w tej kwestii bardzo szczególny - z mapy naszej dzielnicy zniknęło wiele kamienic i domków, które, świetnie zachowane, przetrwały wojnę. Dla jednych to nie było nic szczególnego, ale dla innych (do których zaliczam się ja) stara architektura pozwala stworzyć niepowtarzalny klimat pewnych miejsc. Można to w pewien sposób wykorzystać - sprawić, by dane miejsce było czymś w rodzaju "żywej pocztówki".
O pewne rzeczy jednak się nie dba i szybko o nich zapomina. Pozostawiam to redakcji portalu MojaOrunia.pl z nadzieją, że tekst ten zostanie przekazany dalej. Może wzbudzi w niektórych refleksję na temat tego, co było, a co będzie z naszą dzielnicą, którą tworzymy wszyscy razem".