Pod koniec listopada informowaliśmy, że w Dworku Artura na ulicy Dworcowej można bezpłatnie skorzystać z Internetu. Jednak od kilku tygodni żadna z miejskich „Furtek Internetowych” już nie działa. Podobny problem występuje także w innych punktach Gdańskiego Archipelagu Kultury. Jeden z pracowników GAK mówi wprost: „cały system to kompletny niewypał”.
Dowiadujemy się również, że cały projekt jest współfinansowany przez Unię Europejską z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach zintegrowanego Programu Operacyjnego Rozwoju Regionalnego.
Postanowiliśmy sprawdzić, jak wygląda „rozwój przez duże R” i na co dokładnie wydawane są tutaj pieniądze podatników.
Nie chcemy takich Furtek
W Dworku Artura przy ulicy Dworcowej, do którego w zeszłym roku trafiły trzy „Furtki”, obecnie nie działa już ani jedno stanowisko.
- Od kilku tygodni nie można już u nas skorzystać z Internetu. Wysłaliśmy stosowną informację do miasta, które serwisuje cały sprzęt. Przez długi czas nie miałem żadnej odpowiedzi – relacjonuje Przemysław Wojciechowski, kierownik Dworku Artura GAK.
Dopiero kiedy pracownicy Dworku Artura postawili urzędnikom ultimatum: „albo naprawicie Furtki, albo bierzcie je z powrotem”, miejscy informatycy obiecali zająć się sprawą. O szybkiej interwencji nie ma jednak mowy.
- Obecne usterki nie zostaną usunięte. Sprzęt będzie wymieniony na nowszy. Potrwa do maksymalnie do końca kwietnia tego roku – mówi Magdalena Kuczyńska z Biura Prasowego Urzędu Miasta Gdańska.
Na tych komputerach nie zrobisz za wiele
Każdy kto korzystał z „Furtki Internetowej” wie jak ów sprzęt się prezentował.
- Wszystko i tak kiepsko chodziło, system bardzo często się wieszał – opowiada Wojciechowski.
Podobnie wypowiada się Kamil Leński, pracownik „Wyspy Skarbów”, punktu Gdańskiego Archipelagu Kultury na Wyspie Sobieszewskiej. Również tam trafiły trzy „Furtki Internetowe”.
- System był skonfigurowany nieadekwatnie do swoich możliwości. Obsługa programów nie działała tak jak należy. Jeżeli ktoś chciał napisać podanie w Wordzie, tutaj nie mógł tego zrobić – relacjonuje.
- Komputer posiada czytnik USB i CD-ROM. Jednak początkowo nie można było włączyć tutaj żadnego nośnika danych. Dopiero po naszej interwencji, przyjechał informatyk z miasta i przeinstalował system. Wcześniej jakoś nikt w Urzędzie o tym nie pomyślał – dodaje Leński.
Po co one w ogóle tutaj stoją?
Jeszcze „weselej” wygląda sytuacja w innym ośrodku Gdańskiego Archipelagu Kultury: „Scenie Muzycznej” w Śródmieściu.
- Mamy trzy „Furtki”, dwie z nich nie działają od 6 miesięcy. Trzecia też już nie jest sprawna – mówi pracownik „Sceny Muzycznej”, który prosi o zachowanie anonimowości.
Czy usterki były zgłaszane do miasta?
- Myśli Pan, że nie informowaliśmy urzędników? Oczywiście, że tak. I co? No i nie było żadnej reakcji – mówi nasz informator.
Również w „Scenie Muzycznej” wszystkie „Furtki” (kiedy jeszcze działały) sprawiały wiele problemów.
- Były tak niemożliwie powolne. Korzystanie z Internetu kosztowało człowieka wiele nerwów. Od początku wyglądało to tak, jakby ktoś chciał pozbyć się starego sprzętu. No i dostaliśmy „Internet”, z którego nikt nie może korzystać – mówi pracownik „Sceny Muzycznej”.
Co na to urzędnicy?
Zbliża się...wersja 2.0
- Furtki Internetowe mają 4 lata. Od tamtej pory sprzęt nie był modernizowany. Komputery które 4 lata temu były odpowiednie wydajnościowo dzisiaj są coraz wolniejsze. Również Linux okazał się systemem, który z racji niewielkiej popularności, wśród odwiedzających furtki osób, okazywał się problematyczny – odpowiada Kuczyńska.
Ale być może „rozwój przez duże R” jest jednak możliwy. Już niedługo doczekamy się bowiem „Furtek Internetowych” w… wersji 2.0 . Co się zmieni?
- Komputer i system operacyjny, z którego będzie można korzystać w furtkach internetowych. Każdy komputer będzie pracował pod kontrolą systemu Windows XP. Poprawi to znacząco stabilność systemu i szybkość, a także polepszy się komfort pracy ponieważ system operacyjny XP jest jest przez każdego bardzo dobrze znany – tłumaczy Kuczyńska.
Rozmiar pozostaje ten sam
Póki co na pewno nie zmienią się gabaryty „Furtek”.
- Spora, nieestetyczna skrzynia, zajmująca bardzo dużo przestrzeni. Musieliśmy zrezygnować z części naszej przestrzeni, w której wystawiamy obrazy. Ostatnio przenosiliśmy jedną z Furtek, potrzeba do tego było aż sześciu mężczyzn – opowiada Leński.
- U nas nie ma miejsca na trzy takie stanowiska. Co najwyżej może tu stać jedna Furtka – tłumaczy Wojciechowski.
I oto mamy XXI wiek i „Rozwój przez duże R” – wielkie, niepraktyczne skrzynie z bardzo wolno lub w ogóle niedziałającym Internetem, pracującym na nieskonfigurowanym systemie.
W najbliższym czasie wrócimy do tematu. Zamierzamy spytać, kto podjął decyzję o ustawieniu tego typu „sprzętu”, ile kosztował cały program, skąd wzięte zostały komputery i czemu stanowiska zajmują tak wiele miejsca. I czy mieszkańcy Oruni i innych części Gdańska mogą spodziewać się kolejnych tego typu programów z bezpłatnym Internetem w tle.