Już kilka lat temu alarmowaliśmy, że kasztanowce nad Kanałem Raduni usychają.
Trójmiejski botanik Michał Buliński w rozmowie z nami przekonywał, że przyczynę usychania kasztanowców można upatrywać w modernizacji Kanału Raduni. - Struktura nowego obiektu zmieniła stosunki wodne pod ziemią. Wkopane głęboko larseny (ściany oporowe, które umacniają Kanał Raduni – przyp. red.) i ścisłe zabetonowanie koryta odcięło wody powierzchniowe i podziemne, powodując ich obniżenie.
Pięć lat później nie ma ani jasnych odpowiedzi, ani systemu nawadniania
Inspektor z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Gdańsku Bogdan Ciecholewski przyznawał w skierowanym do nas mailu. - Niestety mogą mieć rację biolodzy, ale nie muszą. To był wyjątkowo suchy rok i jest jeszcze szrotówek kasztanowcowiaczek (szkodnik, który atakuje drzewa - przyp. red.).
Społecznicy postulowali o analizę dendrologiczną, która wskaże, dlaczego drzewa usychają nad Kanałem Raduni. Z kolei przedstawiciele WUOZ mówili o konieczności budowy systemu nawadniania dla kasztanowców.
Pięć lat później wciąż nie wiadomo oficjalnie, dlaczego drzewa usychają. Nie ma też systemu nawadniania.
Z wału Kanału "zniknęło" 31 drzew
Są za to kolejne wycięcia kasztanowców. W ostatnich latach znad Kanału "zniknęło" 31 drzew, z tego pięć - w sierpniu tego roku. W sprawie ostatniej wycinki rzecznik Gdańskich Wód Agnieszka Kowalkiewicz potwierdza nam, że przyczyną usunięcia drzew było "ich zamieranie w wyniku posuszu na średnim poziomie 70-80 procent".
Dlaczego kasztanowce usychają? Kowalkiewicz mówi, że wykonana analiza dendrologiczna nie odpowiada na to pytanie, a w dokumencie znajdziemy po prostu informacje na temat liczby i stanu drzew, a także zalecenia na temat utrzymania kasztanowców nad Kanałem Raduni.
Kasztanowce usychają, są też "w złym stanie zdrowotnym"
Co było przyczyną wcześniejszych wycinek, podczas których wał Kanału Raduni stracił 26 drzew? W odpowiedzi rzecznik Gdańskich Wód przesyła nam korespondencję z Radą Dzielnicy "Orunia-Św.Wojciech-Lipce".
W piśmie z kwietnia 2018 roku GW przyznaje, że przeznaczone do usunięcia są w "złym stanie zdrowotnym".
I dalej: Aktualny stan zdrowotny - infekcja grzybowa, martwica miazgi, ubytki kominowe, a także stan techniczny - drzewa martwe i zamierające (...)".
Na system nawadniania potrzeba 700 tysięcy złotych. Co zrobi miasto?
Wciąż na odcinku od Zaroślaka do granicy Gdańska z Pruszczem jest ponad 700 drzew. Kowalkiewicz zapewnia, że w najbliższym czasie nie ma konieczności wycinki kolejnych kasztanowców.
Przyznaje jednak, że "w trosce o pozostały na wale drzewostan spółka stara się o środki finansowe na przeprowadzenie inwestycji poprawiającej warunki bytowe dla drzew". Mówiąc prościej, Gdańskie Wody proszą miasto, by wybudowało naziemny sytem nawadniania Kanału Raduni.
W czerwcu GW wysłały wniosek o wpisanie takiej inwestycji do Bazy Priorytetów Miasta. Na ten moment zielonego światła na budowę sytemu nie ma, bo problemem są pieniądze. Koszt stworzenia takiego systemu nawadniania nad Kanałem Raduni urzędnicy szacują na około 700 tys. zł.
Nowych nasadzeń nie jest za dużo. GW miało też inny pomysł
O przeprowadzenie takiej inwestycji apelują też lokalni radni dzielnicy. Szefowa Rady Dzielnicy "Orunia-Św.Wojciech-Lipce" wysłała w tej sprawie szereg pism, ale nie uzyskała na nie wielu odpowiedzi. Dziś mówi portalowi MojaOrunia: - We wrześniu poproszę o spotkanie Gdańskie Wody, a potem jak będzie trzeba, poproszę o spotkanie z prezydent Gdańska.
W całej sprawie jest jeszcze jeden wątek. W sierpniu Gdańskie Wody wycięły pięć drzew, ale posadziły też pięć nowych. Są to jednak inne kasztanowce niż te, które usunięto. Kasztanowce czerwone, jak tłumaczy nam Kowalkiewicz, nie będą tak szerokie jak wycięte drzewa.
Na ten moment nie ma decyzji, że Gdańskie Wody posadzą też inne drzewa, w miejscu wyciętych w 2018 roku kasztanowcach. Jednym z pomysłów było tutaj posadzenie krzewów, ale jak przyznają urzędnicy, taki pomysł nie za bardzo spodobał się radnym dzielnicy.