W zdominowanym przez Niemców Wolnym Mieście Gdańsku w tym miejscu było kiedyś prawdziwe centrum działalności Polonii. Przed wojną w budynku (dzisiejsza Żuławska 108) odbywały się prelekcje, odczyty, zabawy, imprezy taneczne, przedstawienia teatralne.
Ochronkę odwiedził premier Bartel
O historii tego miejsca przypomni tablica, którą ufundował mieszkaniec Oruni Krzysztof Kosik. - Ten budynek na dzisiejszej ulicy Żuławskiej powstał w 1928 roku, a miejsce zostało nazwane Ochronką Macierzy Polskiej. Ciekawostką jest, że Ochronkę odwiedził w 1928 roku ówczesny polski premier Kazimierz Bartel - mówi portalowi MojOrunia Kosik, autor kilku książek, w których opisuje oruńskie historie, m.in. z XX-wieku.
Kosik to też były radny miasta Gdańska i człowiek, który w latach 90. ufundował tablicę upamiętniającą przedwojenną drukarnię na Oruni (na Trakcie św. Wojciecha 57). - Twórcami oruńskiej drukarni byli Jan i Małgorzata Kwiatkowscy, wielcy patrioci. I również oni byli inicjatowami powołania do życia Ochronki Macierzy Polskiej. Na tej tablicy, która już wkrótce pojawi się na ulicy Żuławskiej, zostali wymienieni z imienia i nazwiska.
Tablica jest już prawie gotowa
Rozmówca naszego portalu podaje kolejną ciekawostkę. - Ochronka została wybudowana na terenie ogrodu państwa Szczecińskich, bardzo porządnych Polaków, których dotknęły tragiczne losy. Nad ranem 1 września 1939 roku ich syn Paweł (zawiadowca stacji w Szymankowie) wraz ze swoją siostrą Heleną zostali zastrzeleni przez Niemców, a ich zwłoki sprofanowali miejscowi hitlerowcy, którzy umieścili obok ich ciał napis: "tak skończą wszyscy polaczkowie". Paweł i Helena Szczecińscy to były pierwsze ofiary z Oruni, które zginęły na początku II wojny światowej. Warto o nich pamiętać.
Wykonana z piaskowca tablica jest już prawie gotowa. Jej autor chce tutaj jeszcze dodać polskiego orła, lub pasek wykuty na biało-czerwono. Pytany o koszt tablicy, Kosik odpowiada, że są to pieniądze rzędu 2 tys. zł. Podkreśla, że nie o pieniądze tu chodzi, a o należyte upamiętnienie Polaków, którzy żyli w zdominowanym przez Niemców Wolnym Mieście Gdańsku.
Kosik ma kilka uwag do prezydent Dulkiewicz. Czy słusznych?
Przy okazji Kosik ma też kilka zdań do prezydent Aleksandry Dulkiewicz, która według niego popełnia błędy w swojej polityce historycznej - Chciałbym, by w Gdańsku została przywrócona prawda historyczna i częściej przypominało się o roli Polaków w Wolnym Mieście Gdańsku. Trzeba mówić o ówczesnej dominacji żywiołu niemieckiego, przypominać, jak trudno żyło się Polakom, a zło trzeba nazywać złem.
- Uważam, że prezydent Dulkiewicz powinna usiąść z potomkami Polonii gdańskiej, oruńskiej, sopockiej. Powinna spotkać się z nimi przy kawie, porozmawiać, jak żyli ich przodkowie, co przed wojną działo się w Gdańsku i jak ciemiężeni byli Polacy - dodaje Kosik, któremu nie do końca podoba się np. "słynny" tramwaj z tabliczką "Danzig", który jeździ po Gdańsku, czy nazwanie ronda na cześć Wolnego Miasta Gdańska.
Warto jednak dodać, że w Gdańsku - decyzją urzędników - niedługo nastąpi m.in. upamiętnienie polskiego pisarza Brunona Zwarry, a obecnie - za sprawą Muzeum Gdańska - w różnych punktach miasta można oglądać portrety Polaków, którzy zginęli w pierwszych dniach II wojny światowej w Gdańsku.
W drugiej połowie września nastąpi odsłonięcie tablicy
Być może wszystkie swoje uwagi Kosik będzie w stanie przekazać w bezpośredniej rozmowie z prezydent Dulkiewicz. Oruniak chce bowiem zaprosić włodarz Gdańska (ale i innych przedstawicieli lokalnej władzy) na uroczystość odsłonięcia tablicy w budynku na Żuławskiej.
A ta uroczystość ma odbyć się jeszcze we wrześniu. Dyrektorka przedszkola "Krasnal" potwierdza w rozmowie z nami, że uroczystość mogłaby się odbyć po 15 września, a wcześniej zostanie wysłany stosowny komunikat z zapowiedzią odsłonięcia tablicy.