Pierwsze zawiadomienie (z października zeszłego roku) do prokuratury dotyczyło budynku przy ul. Podmiejskiej 11 A.
- Postępowanie prowadzone jest w sprawie przekroczenia uprawnień oraz niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych w związku z rozbiórką budynku włączonego do Gminnej Ewidencji Zabytków - informuje portal MojaOrunia rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Grażyna Wawryniuk.
Nie wiadomo, kiedy oba postępowania się zakończą
W sprawie zabezpieczono dokumentację oraz przesłuchiwano świadków, w tym przedstawicieli Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków, Urzędu Miasta Gdańska, Gdańskich Nieruchomości i wykonawcy robót rozbiórkowych. Śledczy pozyskali już opinię biegłego z zakresu budownictwa i architektury.
Drugie zawiadomienie wpłynęło do gdańskiej prokuratury w czerwcu tego roku. Chodzi o budynek przy Żuławskiej 12.
Tak jak w przypadku Podmiejskiej 11 A, także i tutaj miasto skarżył pomorski konserwator zabytków, argumentując że budynek na Żuławskiej został wyburzony mimo że była odmowa jego rozbiórki. W tym postępowaniu - jak informuje prok. Wawryniuk trwa „zabezpieczanie i analiza dokumentacji oraz przesłuchania świadków”.
Nie wiadomo, kiedy oba postępowania się zakończą. Za przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków grozi do trzech lat więzienia.
Zuławska 12 - strażacy byli tu wzywani pięć razy w ciągu dziewięciu miesięcy
Przedstawiciele Gdańskich Nieruchomości, instytucji, której zadaniem jest troska o mienie komunalne, mówią nam, że oba budynki miały „zły stan techniczny”.
Na Żuławskiej 12 regularnie wybuchały pożary – od kwietnia 2018 roku do stycznia 2019 strażacy byli wzywani na miejsce pięć razy. Jak mówi nam rzecznik GN Aleksandra Strug, „w wyniku licznych monitów mieszkańców, rady dzielnicy oraz z uwagi na pogarszający się stan techniczny” budynek został wykwaterowany w 2018 roku.
A dalej poszło już szybko – GN wystąpił do Wydziału Urbanistyki i Architektury Urzędu Miejskiego w Gdańsku o pozwolenie na rozbiórkę budynku, a ten takiej zgody udzielił. Po tych pięciu pożarach, co podkreślają urzędnicy, została naruszona konstrukcja budynku, pękały ściany zewnętrzne, naruszone zostały stropy i klatki schodowe.
Rzecznik GN mówi też o „bezpośrednim zagrożeniu katastrofą budowlaną”. Podkreśla, że rozbiórka została przeprowadzona zgodnie konkretnym paragrafem prawa budowlanego, a o wyburzeniu został też poinformowany konserwator.
Podmiejska 11 A - w ramach akcji gaśniczej runął narożnik budynku
W przypadku Podmiejskiej 11 A opinia techniczna Państwowego Inspektora Nadzoru Budowlanego nie pozostawiała złudzeń. - Opinia potwierdziła katastrofalny stan techniczny nieruchomości, stwierdzając m.in. pęknięcia i wybrzuszenia ścian oraz nadproży, widoczne ubytki cegieł, luźne elementy nadproży i gzymsu, wychylenie od pionu ścian i schodów, ugięcia stropów, skorodowanie belek stropowych dachu – wylicza Strug.
Mając taki dokument w ręku, już kilka lat temu Gdański Zarząd Nieruchomości Komunalnych (obecnie Gdańskie Nieruchomości) rozpoczął procedurę uzyskania pozwolenia na rozbiórkę. Miejski konserwator odmawiał takiej zgody. Później nastąpiła zmiana prawa i opinię ws. rozbiórek podejmował już nie miejski, a pomorski konserwator zabytków.
Mijały kolejne miesiące, urzędnicy pisali do siebie, dyskutowali o kompetencjach i prawie, budynek na Podmiejskiej zamieniał się w ruinę. Zwrot akcji – tak jak na Żuławskiej – nastąpił w wyniku pożaru. W październiku zeszłego roku ogień pojawił się na Podmiejskiej.
Po jego ugaszeniu okazało się, została naruszona konstrukcja budynku, który – jak podkreśla Strug - „z uwagi na położenie w bezpośrednim sąsiedztwie budynków mieszkalnych, chodniku i ruchliwej drodze stwarzał bezpośrednie zagrożenie dla zdrowia i życia osób znajdujących się w jego pobliżu”.
Konserwator mówi o dwóch zabytkach
Jako dowód Strug podaje nam jeszcze działający na wyobraźnie opis ówczesnej sytuacji: „W ramach prowadzonej akcji gaśniczej zrzucony został przez Straż Pożarną fragment budynku - narożnik, który uległ uszkodzeniu w wyniku pożaru”.
Dlaczego konserwator nie zgadzał się na rozbiórkę obu budynków? I to zanim zamieniły się w ruinę? W odpowiedzi przedstawiciele pomorskiego konserwatora mówią nam o „robotniczej zabudowie XIX-wieku” na ulicy Podmiejskiej. - Takiej zabudowy w skali całego Gdańska praktycznie już nie ma. To oczywiste, że nie mogliśmy pozwolić na wyburzenie tego budynku – słyszymy.
Jeżeli chodzi o Żuławską 12, jak czytamy w opracowaniu konserwatora, budynek ten powstał „na początku XX wieku w konstrukcji murowanej z cegły licowej (tzw. Rohbaustil)”.
Lata zaniebań kontra robimy, co możemy
I dalej: „Cennym elementem jest zachowana częściowo oryginalna stolarka okienna z bogatym profilowaniem. Są to okna drewniane o jednolitej formie i podziałach skrzydeł, a zatem sądzić można, że pochodzą z jednego okresu. Część otworów okiennych i drzwiowych jest obecnie zaślepiona (zamurowana). Forma budynku prezentuje popularny dla tamtego czasu nurt architektury mieszkaniowej, bardzo znamienny dla dzielnicy, jaką jest gdańska Orunia”.
Dziś po obu budynkach nie ma już śladu. Jest za to sprawa w prokuraturze. I wciąż jest wiele pytań. Jeden z urzędników konserwatora mówi nam anonimowo: - Proszę zrozumieć, to nie jest historia „z teraz”. Że zły konserwator nie pozwala wyburzyć ruin. To są lata zaniedbań ze strony miasta.
Tu nie ma łatwych odpowiedzi. Będzie większy tekst o tym, dlaczego ten system nie funkcjonuje
Miasto broni się, że remontuje co może. A że środków na remonty zabytkowych kamienic nie jest za wiele, na Oruni remontowana jest teraz jedna zabytkowa kamienica, a kilkadziesiąt jest przeznaczonych do rozbiórki.
Historia nieistniejących już budynków na Żuławskiej 12 i Podmiejskiej 11A jak w pigułce pokazuje, że system ochrony zabytków funkcjonuje, ale głównie na papierze. Szczególnie, gdy mowa jest o dzielnicach, które nie leżą w centrum, nie są odwiedzane przez turystów i w dużej mierze mało kogo (również i deweloperów) interesują.
Jutro zamieścimy w tej sprawie (ale i innych wyburzeń na Oruni) dłuższy tekst, oparty na rozmowach z konserwatorem zabytków, gdańskimi urzędnikami, ale również i na anonimowych i często rzucających nowe światło na całą kwestię rozmowach z przedstawicielami magistratu i konserwatora.