W sierpniu pisaliśmy o usychających i wycinanych kasztanowcach na wale Kanału Raduni. Wskazaliśmy, że miasto wciąż nie podaje oficjalnej przyczyny, dlaczego drzewa usychają.
Po naszym artykule sprawą zainteresowali się radni miasta. Szef gdańskiego klubu Koalicji Obywatelskiej Cezary Śpiewak-Dowbór złożył do miasta oficjalną interpelację. Z kolei radny PiS Andrzej Skiba obiecał zorganizować spotkanie z gdańskimi urzędnikami i radnymi dzielnicy.
Miasto zapewnia, że w larsenach były otwory. Niektórzy radni nie dowierzają
Taka dyskusja miała miejsce wczoraj. W Gościnnej Przystani pojawili się przedstawiciele Gdańskich Wód i Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni. Było też kilku radnych dzielnicy i radny Skiba.
Urzędnicy raz jeszcze przyznali, że nie mają oficjalnej odpowiedzi, dlaczego niektóre kasztanowce na wale Kanału Raduni usychają. Magistrat jak ognia unika przyznania, że powodem takiego stanu rzeczy może być mająca miejsce kilka lat temu modernizacja Kanału Raduni. Chodzi o wkopane wówczas głęboko larseny (ściany oporowe, które umacniają Kanał Raduni). Takie ścianki mogły odciąć drzewa od wody.
Wczoraj przedstawiciele Gdańskich Wód zapewniali, że w larsenach były otwory, które powinny przepuszczać wodę. Obecni na spotkaniu radni dzielnicy podkreślali jednak, że w trakcie modernizacji Kanału, gdy larseny były przygotowywane do wkopania w ziemię, nikt ze znanych im mieszkańców takich otworów nie widział.
Nikt nie krytykuje modernizacji Kanału. Ale dlaczego urzędnicy "zapomnieli" o kasztanowcach?
Urzędnicy obiecali, że do 20 września przedstawią konkretne informacje na bazie dokumentacji technicznej - ma ona pokazać, czy rzeczywiście takie otwory zostały wykonane, na jakiej głębokości, w jakich rozmiarach i jak dużo takich przepustów powstało.
Kasztanowcom nie pomaga również fakt, że w ostatnich latach tuż przy nich wybudowano ścieżkę rowerowo-pieszą. Wcześniej - co podkreślali radni - w okolicach drzew zbierały się niewielkie kałuży wody, teraz woda często już tam nie dociera.
Co ważne, oruńscy radni nie są krytycznie nastawieni do modernizacji Kanału Raduni, czy do budowy ścieżki. Przeciwnie, uważają, że obie inwestycje były bardzo potrzebne. Wskazują jednak, że już na etapie tamtych prac miasto powinno się zastanowić, jak poprawić sytuację pozbawionych wody kasztanowców.
Urzędnicy zajmują się Wielką Aleją Lipową. Nad Kanał Raduni nie docierają
Przedstawiciele GZDiZ podkreślali, że sytuacja jest tutaj bardzo złożona i niekiedy trudno wskazać jednoznaczną przyczynę usychania drzew. Przytaczali przykład Wielkiej Alei Lipowej - tam od wielu miesięcy trwają badania i analizy, które mają wskazać najlepszą metodę ratowania drzew.
W przypadku wału Kanału Raduni takiej analizy nikt nie wykonał. Dopiero w czerwcu 2019 roku (po sześciu latach od zakończenia mordernizacji Kanału) Gdańskie Nieruchomości złożyły do urzędu wniosek o zabezpieczenie pieniędzy na stworzenie takiej analizy dendrologicznej i na stworzenie systemu nawadniającego wał Kanału. W teorii taka inwestycja to wydatek rzędu 700 tys. zł, a sam koszt dokumentacji - 150 tys. zł.
Porozumienie ponad podziałami. Czy taki wniosek zmieni nastawienie miasta?
Na ten moment miasto nie zabezpieczyło tych pieniędzy. Teoretycznie więc nad Kanałem Raduni mogą usychać kolejne drzewa, a miasto nie będzie miało nawet odpowiedzi, dlaczego tak się dzieje.
Radny miasta Andrzej Skiba zaproponował, by napisać wspólny wniosek do miasta ws. zabezpieczenia pieniędzy przynajmniej na wspomniane wyżej analizy i badania. Pod takim dokumentem mają podpisać się radni miasta z okręgu numer 1 (w nim znajduje się m.in. Orunia), a także radni dzielnicy "Orunia-Św.Wojciech-Lipce".
- Sprawa kasztanowców na wale Kanału Raduni powinna łączyć ponad politycznymi podziałami - przyznawano wczoraj na spotkaniu.
8 października przedstawiciele rady dzielnicy Orunia-Św.Wojciech-Lipce spotkają się z dyrektorem Wydziału Programów Rozwojowych Marcinem Dawidowskim. Tam również zostanie poruszona kwestia zabezpieczenia pieniędzy na badania dendrologiczne i stworzenie systemu nawadniającego.