O kiepskiej sytuacji w Parku Oruńskim pisaliśmy kilka miesięcy temu. Informowaliśmy, że kierowcy wjeżdżają do Parku Oruńskiego i że miasto próbowało ukrócić ten proceder stawiając na wjeździe przy nowej bramie (od strony przedszkola) znak zakazu.
Po co miasta stawia znaki, jak i tak nie potrafi niczego wymusić od kierowców?
Problem jednak nie zniknął. Wielu kierowców ignorowało zakaz, parkując nawet na trawie w Parku Oruńskim. Kiedy w sierpniu zgłosiliśmy problem, urzędnicy zastanawiali się, dlaczego mieszkańcy nie zgłaszają sprawy do straży miejskiej. Będąc po rozmowie z funkcjonariuszami, odpowiedzieliśmy urzędnikom, że straż miejska jawnie przyznaje, że nie ma ludzi i nie jest w stanie każdego dnia kontrolować okolice Parku Oruńskiego.
Zapytaliśmy wówczas urzędników, czy miasto jest w stanie zamknąć bramę lub osłupkować wjazd do Parku? Miasto ustami rzecznik Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni Magdaleny Kiljan dało nam w sierpniu następującą odpowiedź: - Chcieliśmy najpierw przetestować zachowanie użytkowników po ustawieniu znaków. Przewidujemy w ostateczności zamknięcie bramy i podjęcie kolejnych kroków związanych z osłupkowaniem każdego z wjazdów.
Od tamtej wypowiedzi minęło kilka miesięcy, a kierowcy - co dokumentują m.in. lokalni radni dzielnicy - nadal wjeżdżają do Parku Oruńskiego. Rzut oka na zdjęcie do niniejszego artykułu wystarczy, by zobaczyć, że problem jest poważny.
Mamy ponad tysiąc urzędników i zero decyzji
W tej sprawie wciąż miasto nie podjęło żadnej decyzji. Nie wiadomo więc, czy i kiedy brama do Parku Oruńskiego zostanie zamknięta.
Wczoraj z urzędnikami spotkali się m.in. radni dzielnicy z Oruni, Lipiec i Św. Wojciecha. Tematów było mnóstwo, ale jak mówi nam szefowa rady Agnieszka Bartków, magistrat nie dał żadnych nowych informacji ws. bramy do Parku Oruńskiego.
Dziś komentarz miasta miała nam podesłać rzecznik GZDiZ, którą zapytaliśmy również o jej wypowiedź z sierpnia. Chcieliśmy wiedzieć, czy miasto już "przetestowało zachowanie użytkowników po ustawieniu znaków" i czy nastąpiła już wspomniana "ostateczność".
O degradacji Parku piszą już radni miasta
Na ten moment mamy tylko nieoficjalne informacje, że miasto nie podejmuje decyzji o zamknięciu bramy, bo boi się reakcji rodziców, którzy przyjeżdżają do przedszkola w Parku. Bartków zbija jednak ten argument, tłumacząc, że miasto mogłoby zamknąć bramę, a rodzice otrzymywaliby specjalny identyfikator i wjeżdżaliby np. od strony ulicy Nowiny i tamtejszych placów zabaw.
Szefowa rady dzielnicy dziwi się, że miasto nie może podjąć tutaj decyzji i żartobliwie ostrzega, że w ostateczności to ona będzie zamykać bramę przed kierowcami.
Tematem ostatnio zainteresowali się też radni Koalicji Obywatelskiej: Cezary Śpiewak-Dowbór i Anna Golędzinowska. Rajcy napisali do prezydent Dulkiewicz petycję ws. "ochrony przestrzeni Parku Oruńskiego im. Emilii Hoene przed degradacją".
Będzie więcej miejsc postojowych nieopodal Parku
Licząca ponad tysiąc urzędników administracja Gdańska przez kilka miesięcy nie potrafiła podjąć decyzji o zamknięciu bramy do Parku Oruńskiego lub osłupkowania wjazdu na teren zieleńca. Być może pod naciskiem radnych dzielnicy i radnych miasta magistrat weźmie się wreszcie do działania.
Co ważne, radni dzielnicy Orunia-Św.Wojciech-Lipce doskonale zdają sobie sprawę, że w okolicy Parku Oruńskiego nie ma gdzie parkować. Od miesięcy trwają rozmowy z urzędnikami i tutaj - co trzeba odnotować - miasto jest zdecydowanie bardziej konkretne.
Na wiosnę 2020 roku ta część Oruni zyska 20-30 miejsc postojowych - mowa o położonej nad Kanałem Raduni działce na początku ulicy Nowiny, na przeciwko bramy do Parku. O takie rozwiązanie niezmordowanie zabiegają radni dzielnicy. Już niedługo napiszemy o tej inwestycji więcej - bo na tej działce plany radnych dzielnicy i urzędników się nie kończą.