Zmian jest bardzo dużo. - Trzeba było wyrzucić wszystkie zabawki z przedszkola, których nie da się zdezynfekować. Nasza sala jest w połowie pusta. Nie mamy pluszaków, nie mamy książeczek papierowych, nie ma puzzli. Nie ma tak naprawdę wszystkich rzeczy, które nie nadają się, by zmoczyć je płynem dezynfekującym. Wynieśliśmy też dywany. Dzieciaki będą siedziały na piankowych matach - mówi portalowi MojaOrunia.pl Magdalena Urbanowicz, dyrektora publicznego Punktu Przedszkolnego "Domek Sąsiedzki".
To niewielkie przedszkole mieści się w budynku Gościnnej Przystani przy ul. Gościnnej 14. Dwa miesiące temu - tak jak inne takie placówki w Polsce - wz. z rozwijającą się pandemią musiało zostać zamknięte.
Kilka dni temu rząd ogłosił, że w kolejnym etapie odmrażania gospodarki otwarte zostaną także przedszkola. To na Oruni, w Gościnnej Przystani otwiera się jutro, 13 maja.
Ale już w zupełnie innej rzeczywistości. Obowiązują zasady sanitarne i przedszkola muszą wprowadzić teraz szereg nowych procedur bezpieczeństwa. - Do naszego przedszkola będziemy wchodzić przez inne drzwi, by ominąć wejście, którym do budynku wchodzą inni pracownicy Domu Sąsiedzkiego. Według wytycznych MEN dzieciaki nie powinny mieć kontaktu z nikim poza paniami w przedszkolu - tłumaczy
Przedszkole musiało zakupić maseczki dla swoich pracowników, środki dezynfekujące, fartuchy.
Niektóre wytyczne trudno jednak wprowadzić w życie, gdy ma się do czynienia z trzylatkami. - Podczas trwania zajęć będziemy musieli cały czas przypominać dzieciom, by nie dotykały siebie nawzajem, nie wkładały niczego do ust. A wiadomo jak to trzylatki, trudno je upilnować.
Tak małe dzieci (mniej niż cztery lata) nie muszą nosić w budynku przedszkola maski ochronnej. Ale rodzice będą proszeni o zaopatrzenie malucha w przynajmniej jedną taką maskę - chodzi o sytuację, gdy dzieci będą wychodziły z budynku, np. na pobliski plac zabaw.
W nowej sytuacji nie była też łatwa organizacja posiłków. Do przedszkola, w którym przed pandemią chodziło 25 dzieci, teraz (przez pierwsze tygodnie) chodzić będzie tylko trójka. Firmy kateringowe chcą przywozić posiłki dla minimum 10 dzieci, ale na szczęście znalazły się takie, które zaofierowały swoje usługi przedszkolu w Gościnnej Przystani. I będą przywozić tylko trzy posiłki dziennie.
Przedstawiciele firmy kateringowej nie wchodzą do placówki. Zostawiają posiłki w wyznaczonym miejscu przed budynkiem przedszkola.
Pracownicy przedszkola muszą często dezynfekować blaty, na których jedzą dzieci. Także krzesełka są regularnie czyszczone. Dzieci muszą siedzieć w odstępach minimum dwóch metrów od siebie.
W pierszych tygodniach do przedszkola na Gościnnej będzie chodzić trójka dzieci, ale już niedługo liczba ta wzrośnie i docelowo można spodziewać się frekwencji sprzed pandemii, czyli 25 osób. Teraz rodzice często wolą skorzystać jeszcze z przysługującemu im zasiłku rodzinnego i nie posyłają dziecka do przedszkola.
Niektórzy po prostu boją się jeszcze puszczać swoją pociechę do przedszkola i tak długo jak to możliwe, wolą opiekować się sami dziećmi. Nikt jednak nie wypowiedział umowy z oruńskiego przedszkola dla swojego dziecka. - To że niektóre dzieci do nas teraz nie chodzą, nie oznacza, że nie są naszymi wychowankami - podkreśla nasza rozmówczyni.
Publiczne przedszkole na Gościnnej dotowane jest przez miasto Gdańsk, a pracownicy otrzymywali pensję także w czasie, gdy wz. z pandemią pozostowało zamknięte.