O tej sprawie pisaliśmy na portalu MojaOrunia.pl kilka dni temu. 1 czerwca 2019 roku pod położoną przy ulicy Brzegi rezydencją abp. Głódzia grupa osób przeprowadziła protest przeciwko pedofilii w Kościele.
Na płocie gdańskiej rezydencji abp. Głódzia zawisły zdjęcia, misie i lalki z zaklejonymi ustami, a także hasła. „Wyznaj winy, ponieś karę”, „Obyś bał się Boga, tak jak ofiary boją się sprawców”, „Kryłeś pedofilów, jesteś współwinny” - to niektóre z nich.
W ten sposób grupa osób wyrażała swój sprzeciw przeciwko - jak podkreślali - faktu, że hierarchowie Kościoła tuszują pedofilię w szeregach swojej instytucji.
Organizatorka Joanna Krysiak została spisana przez policję, a sprawa trafiła do sądu. Gdańszczanka została oskarżona o złamanie artykułu 63 Kodeksu Wykroczeń. Chodzi o umieszczenie plakatu czy afiszu bez zgody osoby, która zarządza danym miejscem. Groziła jej kara grzywny.
Krysiak nie czuła się winna - Nie zrobiłam nic złego. Uważam, że wszyscy mamy obowiązek sprzeciwiać się niesprawiedliwości. A z tym mamy właśnie do czynienia. Z systemowym ukrywaniem pedofilii przez hierarchów Kościoła - podkreślała w rozmowie ze mną.
Sąd wydał wyrok
Dziś gdański sąd wydał wyrok i uniewinnił Krysiak. W uzasadnieniu sąd wskazywał, że działania Krysiak należy rozumieć w kategorii wolności słowa.
"W doktrynie o orzecznictwie wskazuje się, że poglądy mogą być wyrażane w różnoraki sposób, nie tylko werbalnie, ale również poprzez czyny. Zdaniem Sądu niewątpliwie takim sposobem jest również umieszczenie określonych przedmiotów w miejscu manifestacji, które dopełniają wyrazu tej manifestacji i dookreślają czego ona dotyczy. Zachowanie obwinionej stanowiło przejaw korzystania z tych wolności wyrażania opinii w przestrzeni publicznej. Prawo oferuje również możliwość krytykowania danych sytuacji czy okoliczności, które mogą być oceniane przez danego obywatela jako negatywne" - cytuje fragment orzeczenia Krysiak.
Sąd nie uznał, by Krysiak złamała tutaj prawo. W uzasadnieniu podkreślono, że tego typu manifestacje muszą mieć charakter pokojowy, nie mogą nawoływać do nienawiści czy przemocy. Zdaniem sądu zawieszone na płocie rezydencji Głódzia zabawki, czy hasła nie były podstawą do tego, by gdańszczanka została ukarana.
Sąd uznał też tłumaczenie mecenasa Krysiak, który dowodził, że wspomniany wyżej artykuł 63a Kodeksu Wykroczeń został wprowadzony po stanie wojennym, aby uniemożliwić opozycjonistom rozpowszechnianie treści przeciw władzy.
"Zdaniem Sądu przepisy nie mogą być wykorzystywane instrumentalnie w żadnej sytuacji. To że przepis obowiązuje musi być też weryfikowane przez zasady logicznego rozumowania i społecznej wrażliwości" - cytuje uzasadnienie sądu Krysiak.
Wyrok jest nieprawomocny.