- Przeraziłem się, gdy zobaczyłem tę kobietę. Była cała we krwi, oblepiona błotem. Wzywała pomocy, bała się, że ten mężczyzna ją zabije - mówił kilka miesięcy temu w rozmowie ze mną pan Krystian, mieszkaniec Św.Wojciecha.
To on wspólnie ze swoim szwagrem powstrzymał napastnika i wezwał policję.
Wszystko działo się w nocy, w sąsiedztwie jego domu, tuż nad Kanałem Raduni w Gdańsku. Chwilę wcześniej pan Krystian usłyszał w swoim domu przerażający krzyk kobiety: "Ratunku, on mnie zabije!".
Napastnikiem okazał się 35-latek z Ukrainy. Mężczyzna szybko usłyszał zarzuty i został tymczasowo aresztowany.
W lipcu gdańska prokuratura poinformowała, że w tej sprawie kieruje do sądu akt oskarżenia. Obywatelowi Ukrainy zarzucono, że pozbawił kobietę wolności i zrobił to "ze szczególnym udręczeniem".
Oskarżonemu grozi do 15 lat więzienia. Mężczyzna nie przyznaje się do winy.
Śledczy podają też więcej szczegółów z całego zdarzenia. Awantura zaczęła się, gdy 35-latek zarzucił swojej znajomej, że ukradła mu pieniądze. Gdy kobieta zaprzeczyła, mężczyzna wpadł w szał.
Wepchnął ją na tylne siedzenie auta i ruszył. W trakcie jazdy bił ją po twarzy i szarpał za włosy. Groził jej śmiercią. Cały czas domagał się zwrotu pieniędzy.
W rejonie Motławy zatrzymał samochód. Wyciągnął kobietę z auta. Zawlókł na brzeg i dwukrotnie zanurzył jej głowę w wodzie. Przerażona kobieta dosłownie walczyła o życie.
Mężczyzna nie odpuszczał. Wrzucił ją do bagażnika i zawiózł nad Kanał Raduni. Tam znów ją bił. Jak podają śledczy, w pewnym momencie kobieta zdołała się wyrwać i uciekła z auta. Mężczyzna dogonił ją nad Kanałem Raduni. Kobieta zaczęła wzywać pomocy i wtedy na pomoc przyszli jej wspomnieni wyżej pan Krystian i jego szwagier.
Gdyby nie ich zdecydowana reakcja, nie wiadomo, jak długo jeszcze kobieta byłaby dręczona i jak cała historia by się zakończyła.