- Budynek przy ul. Ubocze 24 powstał w ramach programu „Mieszkania za grunt”. Miasto w zamian za działki budowlane nieopodal hali Olivia (znakomity pod względem inwestycyjnym teren) dostać miało od prywatnej spółki 221 mieszkań w Rębowie i właśnie na Oruni.
Budynek przy ul. Ubocze 24 został oddany do użytku w 2009 r., ale jego jakość już wtedy wołała o pomstę do nieba. Adres ten szybko okrzyknięto pejoratywnym określeniem hotelowca z lat 70., a odwiedzający dzielnicę goście przecierali oczy ze zdumienia, gdy dowiadywali się, że jest to nowy budynek.
Stojący wówczas na czele polityki komunalnej prezydent Maciej Lisicki nie miał sobie absolutnie nic do zarzucenia. Dzisiaj, gdy porozmawia się z urzędnikami, można usłyszeć (anonimowo), że w całym procesie tworzenia i budowania tego budynku popełniono mnóstwo błędów.
Dewastacje, libacje, lokatorzy z eksmisji
„Błędy” popełniali też niektórzy lokatorzy. Wielokrotnie pisaliśmy o kolejnych dewastacjach, o tym, że w budynku na Ubocze 24 niszczy się elewacje, skrzynki na listy, wyłączniki światła. Że wybijane są szyby, malowane są ściany. Że w budynku jest plaga robactwa, a niektórzy mieszkańcy urządzają sobie tu regularne libacje.
Dla niektórych naszych czytelników sprawa była prosta: winni sobie mieszkańcy, bo to oni nie dbają o lokale, które dostali od miasta. W komentarzach słowo „patologia” było odmieniane przez wszystkie przypadki. Sprawa nie jest jednak zero-jedynkowa.
Pisaliśmy o tym, że w budynku mieszka sporo zwykłych ludzi, którzy chcą normalnie żyć. Opisywaliśmy krótkowzroczną politykę miasta, która swoimi decyzjami „zsyłała” (i nadal to robi) do budynku na Ubocze 24 niemało ludzi z eksmisji i niejako tym samym tworząc doskonałe warunki na tworzenie swoistego getta.
Od lat przerwać to błędne koło próbują niektórzy mieszkańcy, radni dzielnicy, ale też ludzie z Gościnnej Przystani. Menadżer tej ostatniej, Przemysław Kluz zorganizował w tym tygodniu spotkanie z władzami miasta, policją, strażą miejską i właśnie mieszkańcami Ubocze 24.
Kluz tłumaczy, że to spotkanie było elementem procesu zmian na Ubocze 24, procesu, który trwa już od pewnego czasu. Dość wspomnieć, że Gościnna Przystań wspólnie z niektórymi mieszkańcami angażowała się w projekt zmiany podwórka przed budynkiem, a od pewnego czasu tworzone są też przymiarki, by wciągnąć ludzi z Ubocze 24 w proces decyzyjny o swoim budynku.
Mieszkańcy Ubocze 24 zabrali głos
Kluz zauważa, że właśnie takiego poczucia decyzyjności i sprawczości brakuje niektórym mieszkańcom Ubocze 24. To często ludzie, którzy dbają o swoją okolicę i chcą coś w niej zmienić, ale czują, że nie mogą przebić się do urzędników i administracji budynku. Kluz nie mieszka jednak na Ubocze 24 i podkreśla, że absolutnie kluczowe jest tutaj, by w całej sprawie wypowiedzieli się sami mieszkańcy.
I na spotkaniu z władzami miasta, policją i strażą miejską, głos mieszkańców był słyszalny. Przyszło kilkadziesiąt osób. Ludzie wyliczali wiele problemów, które trapią ich budynek i które – często – powodują inni lokatorzy. Była więc mowa o ludziach, którzy znoszą do swoich mieszkań śmieci, o ludziach, którzy śmiecą na klatkach. Była mowa o pluskwach, karaluchach i myszach w budynku.
Ktoś zwrócił uwagę na fruwające dookoła śmieci i prosił, by wiata śmietnika została lepiej zabudowana. Kolejna osoba mówiła o tym, że pijacy rozbijają w okolicy butelki i że rozsypane wszędzie szkło stanowi duży problem dla dzieci czy dla osób niepełnosprawnych. Inni zwracali też na hałasy w budynku, na libacje, na całonocne imprezy.
Wina lokatorów, ale są i grzechy miasta
Mieszkańcy Ubocze potrafią krytykować siebie nawzajem, ale ich zdaniem, wina po części leży też po stronie administracji. Ludzie zwracali uwagę, że administracja często nie odpowiada na ich prośby i pytania. Jednej z lokatorek już dwa lata temu ktoś zniszczył skrzynkę na listy i mimo próśb o wymianę, do tej pory nie może doczekać się naprawy. Podobne historie dotyczyły żarówek i ogólnie wszelakich instalacji w budynku.
Niektórzy apelowali do policji, by w budynku zamontować monitoring. Ludzie mieli żal do funkcjonariuszy, że niekiedy nie przyjeżdżają do zgłaszanych interwencji. Policjanci bronili się, tłumacząc że niemal każdego dnia mają wezwanie na Ubocze 24, ale najszybciej przyjeżdżają tylko do tych, gdzie istnieje podejrzenie, że czyjeś życie i zdrowie może być zagrożone.
- Niektóre osoby płacą i angażują się, a inne tego nie robią. Ci pierwsi ponoszą tego konsekwencje - mówiła jeden z mieszkańców. - Są tu ludzie, którzy o coś walczą i chcą normalnie żyć. Potrzebujemy pomocy. Są osoby, które dbają. Chcemy mieszkać po ludzku i godnie. Dajcie nam taką możliwość – komentowali inni mieszkańcy.
Jeden z lokatorów dopowiadał: - Nie jestem patologią, nie chcę się wstydzić, że tu mieszkam. Co ważne, spotkanie nie było tylko wyliczanką grzechów i żali. Było też przyczynkiem do stworzenia planu.
Rada Mieszkańców w budynku komunalnym. Ewenement w Gdańsku
A ten jest następujący. Budynek przy Ubocze 24 ma mieć w przyszłości Radę Mieszkańców, która będzie pełniła rolę czegoś na kształt zarządu wspólnoty i będzie łącznikiem z administracją i miastem. Taka rada mieszkańców w budynku miejskim to absolutnie nowość, bo o budynkach komunalnych w Gdańsku decydują tylko specjalne urzędy, a mieszkańcy nie mają praktycznie na nic wpływu.
Do Rady Mieszkańców mają zostać przeprowadzone wybory.
Miasto będzie też mocniej niż dotychczas naciskane, by zmienić swoją politykę w kwestii dokwaterowywania nowych lokatorów na Ubocze 24. By nie było tak jak wcześniej, że Ubocze 24 stanowi naturalne zaplecze do wysyłania tutaj nadmiarowej liczby ludzi z eksmisji.
- Szłam na to spotkanie sceptyczna, bo myślałam, że wszyscy położyli na nasz blok krzyżyk. Ale zobaczyłam duże zainteresowanie i jestem dobrej myśli, że coś tu można wreszcie zmienić – mówi portalowi MojaOrunia pani Anna, mieszkanka Ubocze 24, która brała udział w spotkaniu.
"Ja zwyczajnie chcę godnie żyć"
- Czy to jest Ubocze, czy Śródmieście, Stogi, Nowy Port, Orunia – wszędzie znajdą się pijacy i ludzie, którzy będą niszczyć. Ale wszędzie znajdą się też ludzie, którzy będą chcieli coś zmienić w swojej okolicy. Powiem panu, że rozważam, by wejść do tej Rady Mieszkańców – dopowiada.
- Wie pan, co jeszcze mnie boli? Że jak ludzie coś dostają za darmo, to często tego nie szanują. Przecież tak niewiele trzeba, by na klatce było czysto – mówi pani Anna.
Orunianka cieszy się, że to spotkanie miało miejsce. - Super, że ktoś się nami zainteresował. Ja zwyczajnie chcę godnie żyć.