Informację o rozpoczęciu procedury przez konserwatora jako pierwszy podał portal gdanskstrefa.com.
Delikatnie rzecz ujmując, te budynki chluby Oruni nie przynoszą. Zabite deskami okna, zamurowane drzwi, zrujnowane klatki schodowe, opuszczone mieszkania – jednopiętrowe budynki przy ulicy Małomiejskiej od lat pozostają w opłakanym stanie. Można powiedzieć, że są pewnego rodzaju symbolem.
Konserwator i wiceprezydent to ludzie z dwóch różnych światów
Dla jednych, to symbol nieudolności ich właściciela, czyli miasta, które pozwoliło na doprowadzenie tego adresu do kompletnej ruiny. Dla innych to dowód na to, że urząd konserwatora jest całkowicie oderwany od rzeczywistości, bo nie godzi się na wyburzenie nawet takiej rudery. A jeszcze dla kolejnych stanowią prawdziwą wizytówkę "zapomnianej przez urzędników" Oruni.
W 2020 r. miejsce to było pierwszym przystankiem wyjątkowego (bo obie strony raczej za sobą nie przepadają) spaceru konserwatora Igora Strzoka i wiceprezydenta Piotra Grzelaka. Ten ostatni reprezentuje miasto, który chce ten adres wyburzać. Konserwator na to się nie godzi i urząd ma związane ręce. Na wspomnianym spacerze obu panów byłem w roli dziennikarza.
Pisałem później, że konserwatora nie przekonywały argumenty miasta. Urzędnicy tłumaczyli, że nie ma pieniędzy na remont tego miejsca, że nie opłaca się wkładać pieniędzy w taką ruinę, że w przyszłości pójdzie tutaj duża droga, a może nawet kolej na południe Gdańska i że trudno sobie wyobrazić kto chciałby mieszkać w takim miejscu.
Konserwator odpowiadał, że jest to historyczna zabudowa, że stanowi ona układ architektoniczny, który należy zachować. I że jedynym wyjściem nie jest tu wyburzenie, a na przykład przekształcenie - w zgodzie z wytycznymi konserwatora - tych budynków na miejsca usługowe. Miało się wrażenie, że rozmawiają ze sobą ludzie z dwóch różnych światów.
Tak wygląda zabytek w Gdańsku!
W pewnym momencie zirytowany wiceprezydent nie wytrzymał: panie konserwatorze, niech pan te budynki weźmie za symboliczną złotówkę. Naprawdę je panu oddamy. Konserwator pół ironicznie, pół złośliwie odpowiadał, że to przecież nie on doprowadził budynki do takiego stanu.
Dyskusja nie przyniosła żadnego rezultatu, a budynki przy Małomiejskiej 17-25 niszczały dalej.
Jeżeli wcześniej miasto mogło łudzić się, że konserwator złagodzi swoje stanowisko w sprawie Małomiejskiej 17-25, teraz nie powinno robić już sobie żadnych nadziei. Wcześniej te budynki były wpisane do gminnej ewidencji zabytków, co stanowiło pewnego rodzaju ochronę przed wyburzaniem. Ale teraz jest szansa, że zrujnowane budynki zyskają znacznie większą ochronę prawną. W lipcu 2022 r. konserwator rozpoczął procedurę wpisu tych budynków do rejestru zabytków. Urzędnicy z biura konserwatora tłumaczą nam, że nie oznacza to automatycznego wpisania do rejestru zabytków, a rozpoczęcie badań, czy dany adres na zabytek się nadaje. Taka procedura może trwać jednak miesiącami, a nawet latami, a w tym czasie właściciel (tutaj miasto) nie ma prawa na remonty, o rozbiórce nie mówiąc.
Dla konserwatora ważny jest papier. Pieniądze i sens inwestycji go nie interesują
Decyzję konserwatora komentuje w rozmowie z portalem MojaOrunia Bartosz Łabuda, radny dzielnicy z Oruni i członek Forum Rozwoju Aglomeracji Gdańskiej. Podkreśla, że nie zna uzasadnienia zainicjowanej procedury wpisu budynków do rejestru zabytków. Jest jednak przekonany, że nie jest to dobra decyzja. - Z punktu widzenia mieszkańca decyzja o wpisie wydaje się jednak nieracjonalna. Zespół dawnych budynków robotniczych przy ulicy Małomiejskiej 17-25 nie przedstawia większej wartości architektonicznej, brak im walorów estetycznych, wątpliwe są również względy historyczne. Sam fakt, że budynki te reprezentują typową zabudowę robotniczą gdańskich przedmieść z początku XX wieku nie przekonuje do konieczności objęcia ich ochroną konserwatorską - mówi.
Łabuda używa też jeszcze jednego argumentu. - Trudno spodziewać się również, że z chwilą wpisu znajdą się środki finansowe na przywrócenie im dawnej „świetności”, tym bardziej, że już w 2016 roku Miasto wnioskowało o zgodę na ich wyburzenie. Powyższe spowoduje, że przez kolejne lata budynki te, będą stanowić wątpliwej urody „wizytówkę” Oruńskiego Przedmieścia.
Inspektor ochrony zabytków w Wydziale ds. Zabytków Nieruchomych u Pomorskiego Konserwatora, Ryszard Kopittke widzi sprawę zupełnie inaczej. - Forma budynku prezentuje typ architektury robotniczej, charakterystycznej dla ówczesnych przedmieść. Można więc w tym przypadku mówić o jednorodnym architektonicznie zespole zabudowy. Dlatego też omawiany przykład budynku mieszkalnego ma duże znaczenie dla tej części Gdańska ze względów naukowych i historycznych, bowiem stanowi świadectwo techniki budowlanej i rozwiązań architektonicznych zastosowanych w tym miejscu i w tym okresie historycznym. Należy wyraźnie podkreślić, że wartości zabytkowe są niezależne od stanu technicznego zabytku, a istniejące cechy budynku zadecydowały o jego włączeniu do Gminnej oraz Wojewódzkiej Ewidencji Zabytków. W przypadku obiektów architektury osiedli robotniczych, wartości zabytkowe wzrastają, m.in. z powodu stale zmniejszającej się liczby tego typu zabytków w związku z dokonywanymi rozbiórkami.
Urzędnicy od konserwatora mówią o zaniedbaniach miasta i zachęcają do remontu
I dalej: - W ocenie organu ochrony zabytków budynek zachowany jest w stopniu uzasadniającym jego pozostawienie i dalsze użytkowanie poprzez wykonanie prac remontowych. Przyjąć można, że remont wiązać się będzie z częściową wymianą elementów budynku, obecnie najbardziej zniszczonych. natomiast w ocenie PWKZ nie ma przesłanek uzasadniających brak woli Inwestora do remontu budynku i jego ponownego zagospodarowania. Z racji planowanej budowy linii kolejowej PKM, prawdopodobnie wiązałoby się to ze zmianą funkcji budynków, z mieszkalnych na usługowe bądź biurowe.
Urząd konserwatora nie rozmawia na temat ekonomicznej zasadności tego typu inwestycji. Kopittke wskazuje, że zły stan techniczny budynku przy Małomiejskiej jest "efektem wieloletnich zaniedbań i braku bieżących remontów ze strony właściciela, na którym spoczywa obowiązek opieki nad zabytkiem polegający m.in. na prowadzeniu prac konserwatorskich, restauratorskich i robót budowlanych".
- Zatem zgodnie z doktryną konserwatorską stopień zniszczenia substancji zabytkowej w przedmiotowym obiekcie nie stanowi podstawy do wydania zgody na jego rozbiórkę, lecz wskazuje na konieczność niezwłocznego podjęcia w stosunku do niego przede wszystkim działań o charakterze budowlanym i konserwatorskim, polegających na wzmocnieniu konstrukcji, zabezpieczeniu i utrwaleniu substancji zabytkowej, zahamowaniu procesów destrukcji oraz wyeksponowaniu walorów estetycznych zabytku - podkreśla urzędnik, zwracając uwagę, że miasto od lat wnioskowało już o rozbiórkę budynków przy Małomiejskiej.
- Gdańskie Nieruchomości nie poczyniły od tego czasu żadnych prac, które zabezpieczałyby budynki przed dalszą destrukcją. Jakby bieżąco były prowadzone prace remontowe, to teraz byłby mniejszy koszt kapitalnego remontu budynków - uważa.