- Zawsze interesowałem się maszynami latającymi, m.in. śmigłowcami zdalnie sterowanymi. Helikoptery zdalnie sterowane to jednak droga w utrzymaniu zabawka. Dwa lata temu spróbowałem z dronami, czyli z bezzałogowymi statkami powietrznymi — mówi w rozmowie z portalem MojaOrunia Marcin Lachowicz.
Jak mówi, całe życie mieszkał w Gdańsku. Urodził się w Śródmieściu, niedługo później jego rodzina przeprowadziła się do Św. Wojciecha. Od 15 lat mieszka na Oruni.
Pan Marcin pracuje w branży IT, a latanie dronami traktuje w kategorii hobby. Ma jednak plan, by zrobić z tego dodatkowe zajęcie zarobkowe. — Zdecydowałem się rozwinąć swoje umiejętności techniczne. Kilka tygodni temu zdałem egzamin i mam teraz uprawnienia do latania maszynami do 25 kg — podkreśla.
Pan Marcin fotografował Orunię z lotu ptaka, m.in. był na otwarciu Domu Sąsiedzkiego na Dworcowej. Niedawno miał okazję pokazać swoje umiejętności w sytuacji iście reporterskiej. Niedaleko jego domu, w rejonie Głuchej wybuchł pożar. — Słyszałem syreny, widziałem dym z okna. Zrobiłem check in na systemie zarządzania ruchem powietrznym. I wystartowałem. Wystartowanie takim dronem to jest kwestia dwóch minut. Procedura jest bardzo szybka — opisuje.
Oruniak mówi, że lubi mieszkać w swojej dzielnicy. — To przyjazne miejsce do życia. Co by się przydało w dzielnicy? Nie będę oryginalny, jak powiem, że bezkolizyjny przejazd przez tory — mówi.