Piotr Olejarczyk, portal MojaOrunia: Nasz portal zajmuje się tematami z Oruni, Lipiec, Św. Wojciecha, Olszynką. Co pani w ostatnich latach zrobiła dla tej części Gdańska? Była pani aktywna społecznie, politycznie?
Emilia Kuś-Dustet, Komitet Wyborców Konfederaci - Bezpartyjni - Polska jest jedna. Okręg numer 1, numer dwa na liście: W polityce działam od roku. Przed kampanią samorządową zostałam poproszona o to, by zostać rzecznikiem pomorskiej Konfederacji. Można powiedzieć, że krótko działam w polityce. Do tej pory byłam mamą. Skupiałam się na pracy, na wykształceniu dziecka, na zajęciach dodatkowych, na korepetycjach.
Co sprawiło, że weszła pani do polityki?
Mieliśmy dużo przejść negatywnych z urzędem miasta, z wykupem lokalu. Mój tata działał w radzie dzielnicy, więc poniekąd żyje tym, co dzieje się na dzielnicy.
Gdzie pani mieszka?
Na Olszynce.
Co jest największym problemem na Olszynce i jak można go rozwiązać?
Tam jest dużo problemów. Nie wybudowano wielu rzeczy, które obiecał Adamowicz. Nie wybudowano na przykład zjazdów z obwodnicy południowej. Ciężki sprzęt niszczy nam drogi. Dom moich rodziców stoi przy głównej ulicy i jak tam przejedzie autobus, to cały dom się trzęsie. Brakuje inwestycji na Olszynce. Ja wiem, że to jest mała dzielnica i mieszka tam mało ludzi, ale miasto powinno się zająć także Olszynką.
To jest litania skarg, a ma pani pomysł, jak któryś z tych problemów można rozwiązać?
Idę do rady miasta, by pewne rzeczy nagłaśniać. Z doświadczenia wiem, że im człowiek bardziej uporczywy i często chodzi do urzędu, to w końcu urzędnicy coś z tym zrobią. Brakuje drogowych inwestycji, mamy poczucie, że Olszynka jest odcięta od reszty miasta. Z drugiej strony, tiry, duże samochody skracają sobie drogę właśnie przez Olszynkę (przez ulice Osiedle) i nasza dzielnica się korkuje. Przejścia naziemne też zwiększyły korki. Musi się coś zmienić. Niech już, chociaż zrobią tą PKM-kę.
Jest pani reprezentantką Konfederacji. Mam wrażenie, że pani partia najgłośniej podkreśla, że w dużych miastach to kierowcy są najbardziej poszkodowani. Pani również jest przeciwko przejściom naziemnym, bus pasom?
Tak, uważam, że kierowcy w Gdańsku są poszkodowani. Naobiecywano nam wiele inwestycji, np. Nowa Wałowa miała odciążyć Śródmieście. Zamiast zbudować najpierw alternatywy, aby odciążyć Śródmieście, to zaczęto zwężać drogi, likwidować zatoczki przystankowe, robić przejścia naziemne. Ja rozumiem, starszym ludziom jest to potrzebne, ale są też inne rozwiązania. Remontujemy przejścia podziemne, a obok budujemy przejścia naziemne. Za duże pieniądze.
A ścieżki rowerowe? W tej części Gdańska powinno być ich więcej?
Ja jeżdżę na rowerze. Ale jak nie ma chodników, to gdzie ludzie mają jeździć? Od 30 lat w niektórych miejscach na Olszynce kładą kanalizację i nadal nie wszyscy ją mają. A my tu mówimy o ścieżkach rowerowych. Fajnie, zróbmy to, żeby ludzie mieli alternatywę. Tylko na Olszynce większość ludzi to są starsze osoby. Problemy są tu inne. Zupełnie inne niż w dzielnicach południowych, gdzie mieszkają młodzi ludzie.
Zmieniając temat. Statystyki pokazują, że spora część dzielnic z okręgu wyborczego numer 1 się wyludnia. Co można zrobić, żeby przyciągnąć mieszkańców do tej części Gdańska?
Zacznijmy od odrolnienia ziemi. Rozmawiałam na przykład z panem Kalinowskim, biznesmenem z Olszynki. On mówi, że ma problem, bo nic z tą ziemią nie może zrobić. Nie może dostać dotacji, ale nie może na niej nic budować, bo to jest ziemia rolna. Nie może zainwestować. Jak mówiłam wcześniej, ta część Gdańska jest odcięta drogowo. Jest utrudniony dojazd do szkół, przedszkoli. Proszę sobie wyobrazić, że autobus 178 jeździ raz na godzinę, w godzinach szczytu, dwa razy. Dla ludzi, którzy mieszkają za torami, to jest duże utrudnienie. Jak ci młodzi ludzie mają dojechać do pracy czy szkoły? Nic dziwnego, że przeprowadzają się tam, gdzie im się po prostu łatwiej żyje.
Czy w tej części Gdańska powinno być więcej inwestycji deweloperskich? Zamiast zdegradowanego budownictwa, powstają nowe osiedla, trochę wzorem południowego Gdańska.
Nie do końca chciałabym, aby to wyglądało jak na południu Gdańska. Ja bardzo lubię taką przedwojenną zabudowę. Fajne, żeby to zostało zachowane. Ale zaniedbania są bardzo duże. Ostatnio w Parku Oruńskim rozmawiałam z jedną z mieszkanek Oruni i usłyszałam, że w dzielnicy wciąż są budynki bez kanalizacji. Jestem w szoku. Przecież to jest prawie centrum miasta. Mamy XXI wiek, a w mieście wojewódzkim jest to problem. Byłam tutaj akurat za torami w kilku takich budynkach komunalnych. Niektóre okna zabite płytami. Niewykorzystane lokale. Dla mnie to jest marnotrawstwo.
I właśnie chciałem panią zapytać odnośnie mieszkań komunalnych. Dług w Gdańsku przekroczył ponad 150 mln zł, a z drugiej strony miasto nie ma pieniędzy na remont wielu lokali komunalnych. Konfederacja jest często kojarzona z partią bardzo liberalną gospodarczo. Co powinno zrobić się z tym długiem i dłużnikami? Wyrzucać na bruk? Prywatyzować te lokale? Wyburzać takie mieszkania?
Jest dużo pustych mieszkań komunalnych w Gdańsku. Chociażby w Oliwie, gdzie od 10 lat w wyremontowanych kamienicach są pustostany. To generuje koszty. Pracowałam jako księgowa w spółdzielni mieszkaniowej oraz w spółce zarządzającej nieruchomościami i widzę to zupełnie z innej strony.
Taki przykład. Na Przeróbce w jednym z budynków dużo mieszkań wykupionych. U góry jedno mieszkanie komunalne się spaliło, przez rok stoi puste. Dlaczego nie może zamieszkać tam ktoś, kto nie ma mieszkania, ale mógłby sobie za własne pieniądze taki lokal wyremontować? Dlaczego miasto tego nie udostępni? Nie wiem, dlaczego miasto o to nie dba. Nie ma inwentaryzacji? Myślę, że oni dobrze wiedzą, czym dysponują. Może wynikać to z braku pieniędzy. Niemniej ludzie, którzy mieszkają obok takich pustostanów, mają dosyć. Mówią, że muszą to ogrzewać, że ponoszą większe koszty. Mają żal do miasta, że nic z tymi pustostanami nie robi. To jest marnotrawstwo, że te lokale są niewykorzystane. Uważam, że miasto powinno pozwalać na wykup mieszkań komunalnych za 10 procent wartości. Tak jak u moich rodziców, którzy później takie mieszkanie sami sobie wyremontowali i teraz o to dbają.
Co zmieniłoby się w Gdańsku, gdyby Konfederacja miała wpływ na rządy w mieście?
Po pierwsze musielibyśmy zrobić audyt wydatków. Nie zgadzamy się na takie działania lewicowe i promowanie dla nas skrajnych poglądów.
Jakich poglądów?
Mówię np. o dotowaniu organizacja à la Toleardo. W budżecie miasta są zapisane pieniądze na tego typu wydatki, na wspieranie różnych fundacji. O ile się orientuje, to jest milion złotych łącznie. Te pieniądze można byłoby przekazać np. na remont budynków komunalnych.
Jak rozumiem, Konfederacja nie dotowałaby żadnych prawicowych fundacji i organizacji?
Przy takim długu miasta musimy w ciężkich czasach zaciskać pasa.
To byłaby jedyna zmiana w polityce miasta, jeżeli chodzi o Konfederację?
Chcielibyśmy zrealizować inwestycje drogowe. Przykład pierwszy z brzegu: poszerzenie ulicy Spacerowej.
Dlaczego warto zagłosować akurat na Panią?
Jestem młodą gdańszczanką. Uważam, że jestem młoda, mam jedyne 46 lat (śmiech). Jestem dosyć energiczną osobą. Żyję problemami swoich rodziców, swoich sąsiadów. Jestem otwarta, łatwo nawiązuje kontakty. Chętnie rozmawiam z ludźmi.