Warsztaty, na których można nauczyć się podstaw tworzenia animacji poklatkowej, trwają od 4 lipca. Początkowo nie cieszyły się praktycznie żadnym zainteresowaniem. Na zajęcia przychodziły dwie, trzy osoby. Nic nie zapowiadało, że frekwencja pójdzie w górę.
Artyści postanowili wziąć więc sprawy w swoje ręce. Ruszyli „w dzielnicę”. Ich przewodnikiem, była 7-letnia Zuzanna, uczestniczka warsztatów i mieszkanka Oruni. Wycieczka, na której rozdano szereg ulotek, przyniosła konkretne rezultaty. Bardzo szybko w Domu Sąsiedzkim pojawili się kolejni, młodzi adepci niełatwej sztuki filmowej. Czytali gdańskie legendy, rysowali, robili zdjęcia, a później pracowali już na komputerach. Jeden z takich filmów prezentujemy na końcu niniejszego artykułu.
Dla dzwoniących z pytaniami rodziców szczególnie istotne było, że zajęcia są bezpłatne. Zrobienie ze swojej pociechy drugiego Andrzeja Wajdy, czy następnego Dawida Lyncha nie było tutaj najważniejsze.
Wspomniany wyżej spacer przyniósł coś jeszcze – niezapomniane wrażenia dla artystów, którzy z Orunią zetknęli się po raz pierwszy.
- To jest bardzo smutna dzielnica – mówi Magda Bielesz, malarka która podobne projekty realizowała już w Warszawie, Poznaniu, a w Gdańsku – na Dolnym Mieście.
- Zobaczyłam dużą ilość zniszczonych budynków. Nie wiedziałam, że ludzie mogą mieszkać w tak prowizorycznych warunkach. Widziałam rozpadające się baraki, ale nawet jeszcze to nie było najgorsze. Prawdziwy szok to sklecona „domowym sposobem” chatka na ulicy Gościnnej, położona tuż za śmietnikiem. I naprawdę jest ona zamieszkana – opisuje artystka.
Bielesz dziwi się, że takie obrazki są możliwe tak blisko centrum wielkiej metropolii. Według mojej rozmówczyni, Orunia to specyficzna dzielnica, którą można przyrównać do najgorszych rejonów warszawskiej, „szemranej” Pragi.
Oprócz niezbyt chlubnych widoków, artystka zaobserwowała na Oruni coś jeszcze.
- Ludzie są tutaj jacyś tacy zrezygnowani. Brakuje im wiary w swoje umiejętności. Kiedy z nimi rozmawiałam, wielu z nich niedowierzało, że ich dziecko może zrobić film – opowiada Bielesz.
Ale wycieczka miała również kilka pozytywnych momentów. Jednym z nich był… sklep rybny przy Gościnnej 2.
- Bardzo podobał mi się tutaj wystrój wnętrza. Te wielkie kafelki robią wielkie wrażenie i stanowią o duszy tego miejsca. Jestem pewna, że podobnych widoków na Oruni jest więcej. One powinny być bardziej wyeksponowane – komentuje Bielesz.
Pierwsze filmy młodych reżyserów są już gotowe. W sobotę w oruńskim Domu Sąsiedzkim (Gościnna 14) będzie można je wszystkie obejrzeć. Prezentacja rozpocznie się o godzinie 9:00.