Przebudowa Kanału Raduni coraz bliżej. Dziś w gdańskim magistracie podpisano umowę na dofinansowanie „przeciwpowodziowego” projektu. Całość inwestycji, ponad 150 milionów złotych, pokryją środki unijne i rządowe. Pierwsze roboty mogą ruszyć w przeciągu dwóch miesięcy.
Oznacza to, że oczekiwana od wielu lat przebudowa Kanału Raduni nareszcie będzie mogła się rozpocząć. Szczegółowo o pracach w ramach tej inwestycji pisaliśmy tutaj.
- Niektórzy mieszkańcy Gdańska mogą nie pamiętać, że nasze miasto położone jest w Delcie Wisły, a jego część – nawet w obszarach depresyjnych. Ograniczenie ryzyka powodziowego musi podatnika kosztować – mówił na dzisiejszej konferencji Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska.
I to musi kosztować całkiem niemało. Pierwszy etap „Kompleksowego zabezpieczenia przeciwpowodziowego Żuław” to wydatek rzędu prawie 155 mln złotych. 85 procent kosztów inwestycji pokryje Unia Europejska, resztę – centralny budżet. Gdańsk opłaci tylko koszty operacyjne. Opracowanie dokumentacji projektowej i wniosku aplikacyjnego pochłonęło 1,1 mln złotych.
- Tego typu inwestycje są mało spektakularne, na tym kapitału politycznego zbić nie można. Dla mieszkańców budowa drogi czy stadionu jest bardziej „sexi”. Ale przebudowa Kanału Raduni jest szalenie ważna. I o niej zapominać nie można. Wiemy, że Kanał ten potrafi płatać nieprzyjemne figle – nawiązywał do powodzi z 2001 roku prezydent.
Wówczas straty w infrastrukturze miasta zostały oszacowane na około 200 mln zł, nie licząc strat poniesionych przez ludność.
Czy przebudowa Kanału Raduni zabezpieczy mieszkańców Gdańska, w tym i Oruni, przed podobnymi „figlami” w przyszłości?
- Ta inwestycja pozwoli zabezpieczyć Kanał przed rozmyciem wałów. Nawet jak na miasto spadnie wielka ulewa, to w najgorszym wypadku woda przeleje się wierzchem. Wały nie zostaną rozerwane – mówił nam Lech Makara, który w gdańskim Wydziale Programów Rozwojowych zajmuje się m.in. projektem przebudowy Kanału Raduni.
Urzędnik przyznaje, że o całkowitym wyeliminowaniu ryzyka powodzi w Gdańsku nie może być mowy.
- Takie opady jak wówczas w lipcu 2001 zdarzają się raz na trzysta lat. Nie ma możliwości zabezpieczenia miasta przed taką katastrofą – przekonywał Makara.
Magistrat broni się również przed często podnoszonym przez mieszkańców Gdańska zarzutem: „Czemu przebudowa Kanału rusza dopiero 10 lat po tragicznej w skutkach powodzi?”
- W przypadku tego typu projektów, mówi się o „czterech sztukach”: zdobyć środki, zrealizować projekt, rozliczyć inwestycję i nie stracić pozyskanych pieniędzy. Przygotowywaliśmy się długo, aby wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Po drodze napotkaliśmy wiele przeszkód natury formalnej i prawnej. Ale się udało, to naprawdę wielki dzień dla Gdańska – tłumaczył nam Marcin Dawidowski, dyrektor gdańskiego Wydziału Programów Rozwojowych.
Pierwsze, związane z przebudową Kanału Raduni prace mogą ruszyć w przeciągu dwóch miesięcy. Roboty potrwają dwa lata.
Halina Czarnecka, dyrektor Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Gdańsku postulowała, aby w przyszłości „zabezpieczenie przeciwpowodziowe Żuław” stało się programem rządowym.
- Taki program ma już Odra i Górna Wisła. A przecież na Żuławach zagrożenie powodzią również występuje.
Tego typu cieki, jak Kanał Raduni, są własnością skarbu państwa (stąd idą środki na modernizacje), ale zarządza nimi starosta.
Z Kanału Raduni zdarza się również wyłowić zadziwiające znaleziska. Na wysokości Zaroślaka pracownicy Gdańskich Melioracji natrafili kiedyś na… Fiata 126p, popularnego „Malucha”.