Urzędnicy wydają wojnę zaśmiecającym przestrzeń publiczną reklamom i od września tworzą Referat do spraw Estetyzacji Miasta. Czy jedynym efektem tej ofensywy nie będzie wzrost biurokracji? Co, kiedy i jakim kosztem nowy wydział będzie w stanie zmienić na gdańskich ulicach?
Na Oruni - wystarczy spacer po Trakcie Św. Wojciecha i już atakuje nas zewsząd wszędobylska reklama. Takie widoki denerwują wielu mieszkańców. Argument, który pojawia się w takim przypadku brzmi najczęściej: „przestrzeń publiczna nie może być tak zaśmiecana, trzeba ją chronić!”.
Do podobnego wniosku doszedł również gdański magistrat. Urzędnicy chcą powołać od września Referat ds. Estetyzacji Miasta.
- Szacujemy, że około 70 procent reklam w naszym mieście stawianych jest bez żadnego pozwolenia. Poziom estetyki miasta pogarsza się z roku na rok. Trzeba to zmienić, musimy chronić tożsamość Gdańska – przekonuje Andrzej Duch, dyrektor Wydziału Urbanistyki i Architektury Urzędu Miejskiego w Gdańsku.
Co ciekawe, wcześniej przez szereg lat ochroną „tożsamości Gdańska” zajmował się w magistracie (przynajmniej oficjalnie)… jeden człowiek i to zatrudniony na ¾ etatu. Był to tzw. „plastyk miejski” i jak informują urzędnicy, był on odpowiedzialny m.in. za „zgłaszanie samowoli budowlanych”.
Lista zadań, za które będą odpowiedzialni pracownicy Referatu ds. Estetyzacji Miasta, ma być jednak znacznie dłuższa. Urzędnicy nowego wydziału chcą stworzyć zasady lokalizacji i formy reklam, które nie będą kłócić się z estetyką przestrzeni publicznej. Swoje trzy grosze będą dorzucać również w kwestii miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego.
- W obecnych planach nie pojawiają się szczegółowe zapisy, próżno szukać tu informacji np. o dozwolonych kolorach elewacji. Liczymy, że teraz to się zmieni. Takie zapisy to będzie pierwsze, prawne narzędzie do walki z brzydotą – twierdzi Krzysztof Koprowski ze Stowarzyszenia Forum Rozwoju Aglomeracji Gdańskiej, które utworzenie Referatu ds. Estetyzacji Miasta nazywa” „wielkim dniem dla miasta”.
Główną barierą w pracy nowego wydziału mogą być… zapisy prawne. Choć urzędnicy przekonują, że ostatnimi czasy klimat zmienia się na niekorzyść „lobby reklamowego”.
- Jak Nadzór Budowlany może poradzić sobie z samowolą reklam, kiedy prawna interpretacja brzmi, że reklama jest elementem, który nie wymaga uzyskania żadnego pozwolenia? Ale sytuacja powoli się odwraca i teraz Główny Inspektor Nadzoru Budowlanego, a także Sąd Administracyjny patrzą już na cały problem inaczej. Mam nadzieję, że ta nowa tendencja się utrzyma i dostaniemy oręż do walki z billboardami, które zaśmiecają nasze miasto – komentuje szef gdańskiego Wydziału Architektury.
Urzędnicy zapewniają, że nowy referat nie oznacza konieczności tworzenia nowych etatów. Ma tu pracować trzech ludzi z gdańskiego Wydziału Architektury i jedna osoba, która obecnie zajmuje się podobną problematyką w Zarządzie Dróg i Zieleni. Nie ma jednak gwarancji, że w przyszłości liczba posad się nie zwiększy.
- Duże miasto stać na powołanie referatu, tym bardziej że chodzi o wizerunek naszego miasta. Od tego jak poradzi sobie nowy wydział może zależeć, czy nowi inwestorzy zdecydują się wydać w Gdańsku swoje pieniądze. A to z kolei oznacza mniejsze lub większe wpływy z podatków – przekonuje Piotr Grzelak, radny Platformy Obywatelskiej.
Nowy referat ma zajmować się nie tylko billboardami. Urzędników interesować będą również niechlujne, godzące w estetykę przestrzeni publicznej kioski handlowe, a w przyszłości nawet kolory elewacji i wygląd okien w kamienicach.
- W Gdańsku najgorzej sytuacja wygląda w tych miejscach, gdzie ludzie sami w swoim zakresie decydują o wyglądzie elewacji, czy też o kształcie, czy kolorze okien. Często chcą oszczędzić, decydują się na niepasujące do całości rozwiązania. To jest właśnie degradacja przestrzeni publicznej – uważa dyrektor Duch.
Czy to jednak nie sami mieszkańcy powinni decydować o własnej przestrzeni, w tym przypadku swojej kamienicy?
- Prawo własności jest prawem bardzo ważnym dla poprawnego funkcjonowania nas wszystkich. Uważam jednak, że w sytuacjach kiedy degradowana jest publiczna przestrzeń, prawo to powinno być ograniczane – odpowiada dyrektor Duch.
Zdaniem urzędników, potrzeba minimum kilku lat, aby w Gdańsku zniknął problem zaśmiecających przestrzeń publiczną billboardów.
W 2009 roku Naczelny Sąd Administracyjny podtrzymał decyzję Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego we Wrocławiu, które mówi że urządzenie reklamowe wolnostojące trwale związane z gruntem jest budowlą, która wymaga pozwolenia na budowę. Jedynie dla urządzeń wolnostojących, ale niezwiązanych trwale z gruntem, o małych gabarytach, stosunkowo lekkich i często przenośnych wystarczy zgłoszenie. Źródło: Rzeczpospolita.