Trasa obwodnicy jest wyznaczona. Prace mają ropocząć się jeszcze w tym roku. Od kilku miesięcy w ziemię, gdzie powstanie pas drogowy wbite są słupki. Wcześniej – w maju 2007, właściciele posesji byli listownie informowani o planowanym wywłaszczeniu. Większość mieszkańców oferty wykupu ziemi przyjęła od razu i od wiosny tego roku domy kolejno zaczęły pustoszeć. Dzisiaj na tym terenie doliczyłem się trzech ciągle zamieszkanych, z których właściciele twierdzą, że są w trakcie wyprowadzania się.
Sąsiedzi obwodnicy
Ciągle niepewni przyszłości są ludzie mieszkający na granicy przyszłego pasa drogowego. Do nich nikt z ofertą wykupu ziemi się nie zgłosił. Nikt też nie wytłumaczył im, czego mogą się po takiej budowie spodziewać.
- Nie zorganizowano żadnego spotkania dla mieszkańców. Do dzisiaj nie wiem jak hałas, który powstanie przez obwodnicę, wpłynie na przykład na konstrukcję mojego domu – skarży się właścicielka budynku leżącego na granicy obwodnicy. - Dopiero po wymianie kilku listów i mojej osobistej interwencji Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad skierowała do nas rzeczoznawcę, który ocenił dom i porówna go ze stanem, w jakim będzie się znajdował po dwóch latach użytkowania autostrady, czyli za mniej więcej pięć lat. Jak na razie przyszłość jest dla mnie wielką niewiadomą – dodaje.
Nie wszyscy sąsiedzi reagują w ten sposób. Wielu wydaje się pogodzonych z tym, że zostaną sąsiadami tej wielkiej arterii.
- O tym, że powstanie tu droga byliśmy informowani przez ówczesne władze już w połowie lat 80., bo plany budowy tej drogi pochodzą właśnie z tamtych czasów – przypomina inny sąsiad, który również prosi o nieujawnianie nazwiska. - Wszyscy mieliśmy świadomość, że stanie się to prędzej, czy później, chociaż rozpoczęcie budowy był regularnie przekładane. Wbrew pozorom mieszkanie tuż pod obwodnicą może być mniej uciążliwe niż mieszkanie kilkaset metrów dalej. Akustyka często robi niespodzianki i hałas bardziej odczuwalny może być dla posesji oddalonych od obwodnicy bardziej niż moja.
Wciąż bez decyzji
Niepewni przyszłości są także mieszkańcy, którzy w ostatnim momencie zostali poinformowani o tym, że ich domy także objęte są planem wyburzenia.
- Listy z taka informacją otrzymaliśmy dopiero w marcu tego roku, kiedy większość mieszkańców była już na etapie wyprowadzki – mówi Barbara Tomaszewska - Do teraz rozmawiamy z GDDKiA. Nie chcemy pozbywać się tylko połowy swoich gruntów, a takie rozwiązanie zaproponawała nam właśnie GDDKiA. Do teraz nie zapadły żadne decyzje, a my nie wiemy na czym stoimy. Na tym fragmencie ulicy ostał sie tylko nasz dom – reszta to pustostany.
Bardziej radykalną postawę prezentuje pani Genowefa Rewa:
- Nie zgodzimy się na wyprowadzkę na warunkach, które zaproponowano sąsiadom. Jesteśmy oruniakami i gdańszczanami od pokoleń. Ten dom mój teść nabył jeszcze przed wojną. Mamy tu gospodarstwo rolne, trzodę chlewną. Sprzedaż naszego dobytku, wiążę się z olbrzymią stratą dla nas. Kto zapłaci nam za te ruchomości? Mamy je zostawić, żeby zabrali je złomiarze? Codziennie podjeżdżają tu z wózkami i wybierają metalowe części z opuszczonych domów, których nikt nie pilnuje. Dodatkowym problemem dla nas jest to, że nasze pola znajdują się po drugiej stronie kanału Raduni. Nie możemy się wyprowadzić daleko stąd, jak większość sąsiadów, bo będzie nam to uniemożliwiało pracę. Jeśli zajdzie taka potrzeba będziemy protestować!
- Zaproponowane warunki były bardzo korzystne dla mieszkańców. Około 200 osób, właścicieli głównie niezabudowanych działek, nie przystało na nie. Ci mieszkańcy najprawdopodbniej będą wywłaszczani na mocy specustawy drogowej – odpowiada na nasze pytania Piotr Michalski, rzecznik GDDKiA. - Nieprawdą jest, że opuszczone domy są niepilnowane. Objęte są nadzorem przez firmę DGB Dozorbud.