Pan Bogdan zajmuje sie organami od ponad 30 lat. Olek od czterech. Mówi, że na oruńskich organach tata po raz pierwszy pozwolił mu asystować przy pracy i własnie tu złapał bakcyla.
- Nie odpuszcza. Chce to robić – mówi tata. - Zdał pierwsze egzaminy w tym zawodzie. Uczy się grać na pianinie. Chyba pójdzie w moje ślady.
Organy w kościele Św. Jana Bosko istnieją w takim kształcie od lat 30. Mają bogate zdobienia, które są pozostałością po wcześniejszej postaci.
- Wcześniej znajdowały się tu organy mechaniczne, które zostały zamienione na pneumatyczne. Taki był wówczas, dziś powiemy „trend“. Teraz powraca się do organów mechanicznych jako doskonalszej formy – opowiada pan Bogdan. - Jeśli znalazłyby się środki to podjąłbym się przerobienia ich na system mechaniczny. Ich budowa nie została bardzo zmieniona w latach 30., więc można do tego wrócić.
Remont potrwa jeszcze kilka dni. Każdą piszczałkę, a piszczałek jest dwieście, trzeba przejrzeć, wyczyścić, czasami przeintonować.
Przed wojną w Gdańsku wiele kościołów zarówno katolickich jak i ewngelickich miało bardzo piękne instrumenty. Oruńskie organy na pewno nie należały do najbardziej imponujących, ale wciąż istnieją i noszą ślad tamtych lat.