Były korki, objazdy i emocje kierowców. Wszystko za sprawą manifestacji, która miała dziś miejsce na Trakcie Św. Wojciecha (kilkaset metrów od Zaroślaka). Od godziny 11 do 15 setka osób maszerowała w kółko na tutejszym przejściu dla pieszych. System był prosty: 10 minut blokowania ruchu, 5 minutowa przerwa. W jej trakcie czekający cierpliwie w korku kierowcy mogli przejechać dalej. Ale nie wszyscy potrafili powściągnąć swoje emocje.
- Czemu tu stoicie? Ja muszę jechać do pracy! Jakim prawem blokujecie tu ruch? - denerwował się jeden z kierowców.
- Podziękuj Tuskowi! To przez niego tu stoimy! - odkrzykiwał jeden z protestujących.
O co w tym wszystkim chodzi? Rybacy protestują przeciwko karom, które zostały na nich nałożone za przekroczenie ustanowionych przez unijne prawo norm połowowych dorsza. Sprawa dotyczy 2007 roku.
- Udało nam się dotrzeć do dokumentów w Ministerstwie Rolnictwa, które pokazują zupełnie co innego. Kwoty połowowe nie tylko nie zostały przekroczone, są dowody na to, że wystąpiło niedołowienie. To za co te kary? Żądamy wyjaśnień - mówił nam dzisiaj Grzegorz Szomborg, który przewodniczył dzisiejszej demonstracji na Trakcie Św. Wojciecha.
Rybacy zażądali wyjaśnień m.in. od premiera Donalda Tuska. Napisali do niego list, w którym przeczytać można: "(...) Panie premierze, w związku z tym, że jesteśmy w skandaliczny sposób ignorowani przez urzędników państwowych, którzy już kilka lat oszukują nas w kwestii rozwiązania naszej sprawy, a także zważywszy na wysokość kar (sięgają one nawet 350 tysięcy złotych - przyp. red.) nałożonych na rybaków, których wysokość zrujnuje rybaków (..)zdecydowaliśmy się dziś na złożenie do Prokuratora Generalnego Pana Andrzeja Seremeta zbiorowego zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez urzędników państwowych".
W dokumencie rybacy proszą premiera Tuska o uchylenie nałożonych kar i wyjaśnienie całej sprawy. Pytają jak to możliwe, że w 2007 roku Ministerstwo Rolnictwa, które informacje o przekroczeniu przez rybaków unijnych norm powinno posiadać, nie nakazało przerwania połowów.
- Premier nie odniósł się do naszego listu. W związku z tym podjęliśmy decyzję o protestach. Dziś blokujemy ruch na Trakcie Św. Wojciecha. Przykro nam, że musiało do tego dojść, ale zostaliśmy postawieni pod ścianą - argumentuje Szomborg.
Problem w tym, że urzędnicy nie pozwolili na dzisiejszą demonstrację. W piśmie skierowanym do przewodniczącego dzisiejszej demonstracji, prezydent Gdańska powołuje się na brak dopełnienia przez demonstrantów niezbędnych formalności prawnych. Według ustawy, wiadomość o podobnym zgromadzeniu publicznym musi trafić do gminy nie później niż 3 dni przed datą jego rozpoczęcia. Urzędnicy przekonują, że w tym przypadku tak się nie stało.
- Zawracanie głowy. Wysłałem pismo do urzędu 27 września. To są trzy dni, prawda? A zresztą, i tak robimy dalej swoje - komentuje Szomborg.
Protestujący przenieśli się jednak kilkaset metrów od miejsca, w którym pierwotnie zamierzano blokować ruch. - Na skrzyżowaniu z Zaroślakiem jest sygnalizacja, tutaj jej nie ma. W pierwszym przypadku, kiedy manifestacja jest nielegalna, łatwiej o mandaty. "Na czerwonym" nie można stać na przejściu - tłumaczyli nam protestujący rybacy.
O tym, że demonstracja jest nielegalna wiedział również Henryk Jabłoński, zastępca komendanta I Komisariatu Policji, który wspólnie z innymi policjantami zabezpieczał dzisiejszą manifestację. Wiedział, ale nie zamierzał przeszkadać rybakom.
- Teoretycznie protestujący nie blokują ruchu, chodzą po pasach, nie stoją na przejściu. Nie możemy im tego zabronić - przekonywał.
Ale sprawa najprawdopodbniej zostanie skierowana do Sądu Grodzkiego. Przewodniczący dzisiejszej demonstracji może zostać ukarany za zorganizowanie nielegalnej manifestacji. Szomborg nic sobie jednak z tego nie robi.
- Nasza walka trwa od dłuższego już czasu. Wiele razy byłem ciągany po sądach. Jedna sprawa w tę czy we w tę nie robi mi różnicy.
I zapowiada kolejne demonstracje.
- Jeżeli premier Tusk będzie nas ignorował, za tydzień znów się tutaj pojawimy. I nasz protest przyjmie bardziej restrykcyjną formę. Przejście na Trakcie będzie blokowane dłużej, przerwy będą krótsze - ostrzega Szomborg.