- Zarabiam 1408 złotych na rękę. Po niedawnej podwyżce czynszów komunalnych płacę teraz o 150 złotych więcej, w sumie już 700 złotych miesięcznie. Jeszcze 150 złotych za prąd, do tego inne opłaty, raty, z mojej pensji praktycznie nic nie zostaje – opowiada pani Anna, mieszkanka Oruni, pracująca jako sprzedawczyni w jednym z gdańskich sklepów.
Jak mówi, jej pensja utrzymuje się na takim samym poziomie od kilkunastu miesięcy i co gorsze w najbliższym czasie nie zanosi się na podwyżkę. Dla pani Ani to wyjątkowa niedobra wiadomość, zważywszy, że od 2012 wzrastają ceny wielu artykułów i usług.
- Już teraz jest mi trudno wiązać koniec z końcem, co to będzie po podwyżkach? Nie chcę nawet o tym myśleć – mówi.
Woda i ścieki "do góry"
Niestety, prędzej czy później nowa cenowa rzeczywistość dotrze do każdego. Wystarczy nowy rachunek za prąd, lub wizyta w sklepie.
Jakie podwyżki nas czekają?
W 2012 roku wzrośnie cena wody i ścieków. Wciąż niewiadomo jednak, o ile dokładnie. Trwają negocjacje między Saur Neptun Gdańsk, która jest eksploatatorem miejskiej infrastruktury wodociągowo-kanalizacyjnej, a miastem.
Przypomnijmy, w 2011 roku cena wody i wywozu ścieków zwiększyła się o 10 procent. Według wyliczeń SNG, dla czteroosobowej rodziny, która zużywa średnio około 13 metrów sześciennych wody, oznaczało to dodatkowy wydatek rzędu 12,35 złotych miesięcznie. Czy teraz będzie podobnie?
- Projekt uchwały z proponowaną ceną wody będzie przekazany do Rady Miasta Gdańska w przyszłym tygodniu. Wtedy też okaże się na jakim poziomie zaplanowano podwyżkę – informuje Magdalena Kuczyńska z gdańskiego Biura Prasowego.
Śmieci i prąd - jednocyfrowa podwyżka
Przedstawiciele SNG nie chcą powiedzieć, czy podwyżka cen wody i ścieków będzie wyższa niż w ubiegłym roku. Konkretną cyfrę (albo liczbę) poznamy najprawdopodobniej w grudniu tego roku.
Rośnie cena za wywóz śmieci. Jak tłumaczą przedstawiciele Przedsiębiorstwa Robót Sanitarno-Porządkowych, podwyżka uwarunkowana jest wzrostem opłat za składowanie odpadów na wysypiskach. Najpóźniej w styczniu powinniśmy poznać dokładną kwotę podwyżki. Reprezentanci PRSP zapewniają, że będzie ona jednocyfrowa.
2012 to także rok, w którym zapłacimy więcej za prąd. Tu również trwają negocjacje, tym razem na szczeblu ogólnopolskim. Po jednej stronie stołu mamy sprzedawców energii dla odbiorcy indywidualnego, po drugiej przedstawicieli Urzędu Regulacji Energetyki. Prognozuje się, że rachunki za prąd będą nas kosztować przynajmniej kilka procent więcej niż dotychczas.
Cena benzyny - 40% to podatek
Kiepska wiadomość dla kierowców – już za dwa miesiące zwiększa się akcyza na olej napędowy i opłata paliwowa. Jak wyliczyli dziennikarze ekonomicznego portalu Bankier.pl, oznacza to wzrost rzędu 19 groszy na litrze. Warto dodać, że w Polsce aż ponad 40 procent ceny paliwa to podatek.
Koszt produkcji jednego litra ON w rafinerii waha się w granicach 3 zł, marża stacji to w tym przypadku 20-30 groszy, akcyza – w przybliżeniu 1,05 zł, opłata paliwowa – 24 grosze, do tego dodać trzeba kolejną daninę dla państwa – 23 procentowy VAT.
Jeżeli wzrastają ceny benzyny, automatycznie czekają nas większe wydatki w sklepach.
- Od nowego roku, już tradycyjnie „pójdą w górę” ceny jajek, mąki, cukru – prorokuje pani Aleksandra, pracownica jednego z oruńskich sklepów spożywczych.
Żywność, papierosy, leki - co z nimi?
W przeciągu ostatnich 12 miesięcy wzrosły tutaj ceny wielu produktów. Za chleb trzeba obecnie zapłacić przeciętnie o 30 groszy więcej niż w styczniu, za śmietanę - 30 groszy, kawę – od 50 gr do złotówki, słodycze – 30 groszy, wódkę i papierosy – już nawet więcej niż złotówkę. Wiele wskazuje na to, że w 2012 roku czeka nas podobny scenariusz.
A jeżeli o papierosach mowa, to rząd nie zapomniał także o palaczach – od nowego roku o kilka procent rośnie akcyza dla wyrobów tytoniowych.
Od nowego roku wchodzi w życie także nowa ustawa refundacyjna. Wielu ekspertów twierdzi, że przez kilka pierwszych miesięcy może wprowadzić ona wielki zamęt w aptekach. Ceny niektórych lekarstw mogą wprawdzie spaść, ale ceny innych czeka najprawdopodobniej odwrotny scenariusz. Podwyżki mogą wynieść nawet kilkadziesiąt procent.
To nie koniec „dobrych” wiadomości. Podwyżkę podatków funduje nam również gdański magistrat. O kilka procent rośnie podatek od nieruchomości (podatek od budynku mieszkalnego, ze stawki 0,67 na 0,7 zł za m2, podatek od gruntu – 0,4 na 0,43 za m2, podatek od gruntu związanego z działalnością gospodarczą – 0,8 na 0,84 za m2) i od środków transportowych (więcej zapłacą kierowcy ciężarówek).
Gdańsk - też do kieszeni podatnika
Dla niektórych przedsiębiorców (np. właścicieli dużych magazynów, czy firm przewozowych) oznacza to wzrost wydatków nawet o kilka tysięcy w skali roku. Na kogo w tej sytuacji przerzucone zostaną koszty? Pierwsi w kolejce mogą być pracownicy poszczególnych firm. Nieco dalej – my wszyscy, konsumenci, którzy zapłacą więcej za towary.
Urzędnicy zapewniają, że zaproponowane przez nich podwyżki są niezbędne. Zwracają uwagę na fakt, iż w ostatnich latach coraz więcej obowiązków finansowych „zrzucanych” jest przez rząd centralny właśnie na samorządy. Tak jest chociażby w przypadku oświetlenia trójmiejskiej obwodnicy. Jeszcze do niedawna wydatek ten finansowało państwo, obecnie - poszczególne miasta.
Dla Gdańska oznacza to konieczność wygospodarowania dodatkowych milionów złotych. Gdzie najłatwiej znaleźć pieniądze? Tu bez niespodzianki - w kieszeni podatników. Z takim postawieniem sprawy nie zgadzają się jednak urzędnicy.
- Oszczędności szukamy wszędzie, także w swoich szeregach. Pracownicy samorządowi nie będą objęci żadną podwyżką. Nawet taką wynikającą z inflacji – mówi Kuczyńska.
"Z czego mam żyć?"
Na początku listopada w Gdańsku zatrudnionych było 1085 urzędników. Ta liczba nie obejmuje pracowników spółek miejskich typu Gdańskie Inwestycje Komunalne, czy Gdańska Infrastruktura Wodociągowo-Kanalizacyjna.
Te wszystkie liczby, procenty i argumenty mało interesują panią Zofię, mieszkankę Traktu Św. Wojciecha. Dla niej ważne jest, ile tak naprawdę pieniędzy będzie jej zostawać w portfelu, po tym jak ureguluje wszystkie opłaty i zapłaci za lekarstwa. Rachunek nie jest optymistyczny.
- Obecnie z mojej emerytury zostaje mi jakieś sto, sto pięćdziesiąt złotych na jedzenie. Podwyżki zabiorą mi przynajmniej kilkadziesiąt złotych, może i więcej. Z czego mam żyć? – denerwuje się 75-latka.
Już niedługo zapłacimy więcej za wodę, prąd, benzynę, papierosy, wywóz śmieci, zdrożeje żywność, lekarstwa, zwiększą się podatki lokalne. Wielu mieszkańcom Oruni coraz trudniej jest wiązać koniec z końcem.