Przez kilka dni grudnia w zabytkowej kuźni przy ulicy Gościnnej pracowało urządzenie o wartości, bagatela, kilkaset tysięcy złotych. Dzięki skanerowi laserowemu będzie można w przyszłości zorganizować… wirtualną wycieczkę po tym miejscu.
Wykorzystywane przez naukowców urządzenie to skaner laserowy. Firmy, które chcą go zakupić, muszą liczyć się z wydatkiem rzędu 500-700 tysięcy złotych. Na Zachodzie skaner jest już pewnego rodzaju standardem, w Polsce jeszcze nie do końca. Jak działa to urządzenie?
- Rejestrujemy przestrzeń w postaci przestrzennych współrzędnych 3D, x, y, z. Dodatkowo wykonywane są fotografie cyfrowe. Połączenie poszczególnych skanów do jednego układu współrzędnych plus zrobienie odpowiednich fotografii pozwoli skanerowi wykonać model przestrzenny obiektu – odpowiada Szulwic.
Skanowanie laserowe odbywa się automatycznie. Ma również tę zaletę, że do swej pracy nie wymaga dobrego oświetlenia.
W kuźni wspomnianych wyżej „skanów” było około 20. Na ścianach zabytku zawieszono kartki, które były swoistymi punktami kontrolnymi.
- Przy takiej pracy trzeba dużo myśleć. Ustaliśmy gdzie będą stanowiska, aby wszystkie te punkty można było jak najlepiej zeskanować. Później trzeba to wszystko opracować ładnie w oprogramowaniu specjalistycznym. Trwa to około tygodnia – tłumaczy Szymon Blok, student V roku Kartografii i Geodezji Politechniki Gdańskiej.
Po co właściwie robione są te wszystkie prace?
- W kuźni na Oruni rejestrujemy stan i geometrie budynku przed jego rozbiórką i odnowieniem. W przyszłości będziemy mogli zobaczyć, jak wyglądała ona przed wszystkimi tymi zmianami – mówi Szulwic.
- Będzie możliwość zorganizowania wirtualnej wycieczki po dawnej kuźni. Myślę, że dla wielu ludzi może to być interesujące – dopowiada Blok.
Studenci Politechniki Gdańskiej mają zamiar w przyszłości zorganizować taką wycieczkę również po murach własnej szkoły. Przydatnym w tym zamierzeniu będzie właśnie skaner laserowy.
Ten ostatni może być również stosowany przy tworzeniu trójwymiarowych map, inwentaryzacji dużych budowli i monitorowania obiektów, które są szczególnie narażone na wszelakie awarie budowlane.
XXI wiek zawitał na Orunię?
- Bez przesady. Ta dzielnica ma wielki potencjał, ale postarałbym się, żeby „dopchać” tutaj trochę inwestycji – nie ukrywa Szulwic.
Powyższy tekst prasowy zrealizowany został w ramach projektu "CO Z TĄ KUŹNIĄ" finansowanego przez Gminę Miasta Gdańska.
Galeria artykułu