Od miesiąca dzielnicowi kojarzą się już nie tylko z policją. W swych szeregach ma ich również gdańska Straż Miejska. Na Oruni, Lipcach i w św. Wojciechu jest siedmiu takich strażników.
Ten chór negatywnych głosów nie pozostał bez echa. Gdańska Straż Miejska wprowadza pewne zmiany. Od 1 stycznia – na ulicach, od 1 lutego – także w Internecie.
- Zgodnie z nowymi wytycznymi dzielnice Gdańska zostały podzielone na mniejsze sektory, z których każdy otrzymał oddzielnego strażnika rejonowego. Chcemy by jak najwięcej mieszkańców znało z imienia i nazwiska swojego strażnika – mówi Leszek Walczak, Komendant Straży w Gdańsku.
W Referacie Śródmieście, który obejmuje swym zasięgiem także Orunię, pracuje 20 osób, z tego kilkanaście w terenie. Siedmiu dzielnicowych ma Orunia, Lipce i Św. Wojciech. Na stronie internetowej możemy poznać nazwiska każdego z nich, a także zobaczyć, które ulice zostały im przydzielone. Próżno tam jednak szukać e-maili do poszczególnych dzielnicowych, o telefonach komórkowych nie wspominając. Czym właściwie zajmuje się taki „znany z imienia i nazwiska” strażnik?
- Można powiedzieć, że wracamy do korzeni Straży Miejskiej. Mniej zdarzeń drogowych, więcej spraw związanych z ładem i porządkiem. Na Oruni dzielnicowi mają wiele pracy z nielegalnymi wysypiskami i wspólnotami, które nie chcą podpisać umowy na wywóz śmieci – tłumaczy Mirosław Radka, kierownik Referatu Śródmieście.
- Teraz każdy ma swój rewir, poznaje lepiej daną okolicę i w ten sposób może skupić się na rozwiązaniu konkretnych problemów – dodaje kierownik.
I jak zapewnia, w przeciągu ostatniego miesiąca udało się ich kilka rozwiązać. Właśnie dzielnicowym i to na Oruni.
- Niedawno zostało uprzątnięte wysypisko śmieci na Równej i Głuchej. Nasi dzielnicowi doprowadzili tez do tego, że zniknęły pozostałości po rozebranym przedsiębiorstwie na Sandomierskiej. Najpierw trzeba było ustalić właściciela, co nie jest takie łatwe. Ale się udało i to zasługa właśnie naszych strażników rejonowych – chwali działania swoich podopiecznych Radka.
Kierownik Referatu Śródmieście liczy, że dzielnicowi (nie jest to nowy pomysł, w przeszłości była już taka funkcja w Straży Miejskiej) poprawią wizerunek jego instytucji. Ale nie ma złudzeń, że nagle większość przeciwników Straży zmienia zdanie na jej temat.
- Ludzie, którzy mówią i piszą o nas zawsze źle, to obojętnie co będziemy robić i tak będą nas krytykować. Nawet jak słońce świeci lub pada deszcz, to i tak my jesteśmy temu winni – komentuje Radka.