- Skarpa, wyrwy, wystające z błota kamienie, jak popada, jest naprawdę strasznie. Moje dziecko chodzi tędy do szkoły i codziennie czuję lęk, czy doszła bezpiecznie – mówi nam Beata Krzywicka, mieszkanka ulicy Rubinowej, która od 5 lat walczy, póki co bezskutecznie, aby w rejonie ulicy Diamentowej (zobacz mapę) powstały schody z prawdziwego zdarzenia.
– Wspólnie z innymi wysyłaliśmy pisma do urzędników, nasza sprawa była poruszona w „Fakcie” i w Radiu Gdańsk. I nic, totalnie nic się nie zmienia – dodaje pani Beata. - Mam wrażenie, że porywamy się z motyką na słońce. Ciągle słyszymy, że brakuje środków. Cóż, buduje się stadion. Na Orunię nie ma pieniędzy. Dla niektórych najlepiej byłoby chyba, gdyby ta dzielnica została wygaszona – komentuje wzburzona.
Zero odpowiedzi, podpisy niepotrzebne
O to, aby ucywilizować przejście między Orunią Górną, a Orunią zabiega też od dłuższego czasu Mirosław Literski, kierownik oruńskich osiedli Gdańskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. – Organizowałem spotkania z radnymi miasta, wysyłałem w tej sprawie pisma aż do siedmiu instytucji. Do tej pory nie dostałem na nie żadnej, powtarzam, żadnej odpowiedzi – kierownik nie kryje irytacji. – Z inną mieszkanką naszego osiedla zebraliśmy w sumie 800 podpisów pod petycją budowy schodów. Przekazałem je prezydentowi Adamowiczowi, który skwitował to krótko: podpisy to i ja mogę zebrać. To mnie bardzo zbulwersowało – opowiada Literski.
Przejścia w rejonie ulic Diamentowej i Rubinowej (jedno znajduje się pomiędzy ogródkami działkowymi, drugie – za budynkami Gdańskiej Spółdzielni Mieszkaniowej) od dwudziestu już lat służą jako „tymczasowe”. W przeszłości były już projekty, niekiedy nawet i stosowne pozwolenia, aby wybudować tutaj schody. Na planach jednak się kończyło.
Nie ma "kasy", jest dramat
Zawsze okazywało się, że w mieście jest jakaś ważniejsza inwestycja. Budowa schodów, kilka lat temu gdański Zarząd Dróg i Zieleni, wyliczył koszt takiej inwestycji na kilka milionów złotych, musi więc czekać. Tak było w 1999 roku, kiedy mieszkańcy składali pierwsze wnioski do urzędu, tak jest i w roku 2012. – Schody te są na razie wśród projektów czekających na realizację. Jednak ze względu na obecną bardzo napiętą sytuację budżetową nie będą realizowane – informuje Magdalena Kuczyńska z gdańskiego Biura Prasowego.
- To jest dramat. Tymi przejściami codziennie chodzi bardzo dużo osób. Z Oruni Górnej, zamiast tkwić w korkach na Małomiejskiej, ludzie idą na Trakt św. Wojciecha na przystanek, albo do kolejki. Ja mam dzieci, które uczęszczają do Szkoły Muzycznej na Gościnnej i każdego dnia musimy przechodzić w takich warunkach – denerwuje się Lucyna Gawrońska, mieszkanka Górnej Oruni i przewodnicząca Rady Rodziców w ZKPiG nr 6 na ulicy Emili Hoene. W szkole tej również były zbierane podpisy pod wnioskiem o budowę schodów. Pani Lucyna chce wysłać pismo, a także stosowne zdjęcia („pokazujące, jak gdańskie dzieci chodzą w XXI wieku do swojej szkoły”) do Ewy Kamińskiej, wiceprezydent ds. oświaty.
- Na „Górnej” są markety, bankomaty, u nas tego nie ma. Takie połączenie dla mieszkańców naszego osiedla jest bardzo ważne. Jak po takich wertepach, po tych błotnistych skarpach mają przechodzić starsze osoby? – pyta Literski.
XXI wiek - zjeżdzamy na papierze toaletowym!
Na ulicy Diamentowej funkcjonuje przedszkole nr 71. Jak informuje Lucyna Gużewska, dyrektor placówki, bardzo wiele uczęszczających tu dzieci mieszka na Oruni Górnej. A to dla nich i ich rodziców oznacza z reguły jedno:
- Rodzice i ich pociechy wybierają to dzikie przejście przy ulicy Diamentowej. W pobliżu nie ma po prostu alternatywnej drogi, aby szybko dostać się na Orunię Górną. Budowa schodów jest tutaj bardzo potrzebna – uważa.
Czasem schodzący tędy ludzie uciekają się do naprawdę spektakularnych rozwiązań. – Kiedyś było tu tak ślisko, że już naprawdę nie sposób było zejść. Jedna pani kupiła w Biedronce „na Górnej” opakowanie papieru toaletowego i na nim zjechała. Z kolei matki, wyposażają swoje wózki w grube koła i próbują pchać pod górę swe pociechy – opowiada pani Beata.
Lech Kaźmierczyk, radny Platformy Obywatelskiej, zapewnia, że budowa schodów w rejonie ulicy Diamentowej, to dla niego ważna kwestia. Przekonuje, że w tej sprawie nieraz spotykał się z urzędnikami. Jak widać nie udało mu się jednak przekonać nikogo. Ale radny widzi „światełko w tunelu”. – Niedługo spotykam się z panem Kotłowskim (dyrektor gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni – przyp. red.) w sprawie innych schodów, tych położonych w rejonie ulicy Małomiejskiej. One mają szansę na gruntowny remont. Będę przekonywał dyrektora, aby zajął się kwestią schodów przy Diamentowej. To musi zostać zrobione, nie zostawię tej sprawy – obiecuje Kaźmierczyk.
Schody wymagają okrągłego stołu?
Nieco bardziej konkretny plan mają za to lokalni radni osiedla. I to z dwóch jednostek – Oruni i Chełmu. Schody w rejonie Diamentowej i Rubinowej połączyły radnych z dwóch dzielnic.
- Chcemy zaangażować okoliczne szkoły, przedszkola. I wspólnie z radnymi miasta, a także urzędnikami mamy w planie usiąść do swoistego okrągłego stołu i przedyskutować całą sprawę. Musimy się dowiedzieć, jakie są realne wizje tego przejścia, co trzeba jeszcze wykonać i kto to ma zrobić – mówi Mateusz Korsztun z Zarządu Rady Osiedla „Orunia-Św.Wojciech-Lipce”.
Ale na tym nie koniec.
- A później zorganizujemy w tej sprawie spotkanie z mieszkańcami, na którym, mam nadzieję, pojawią się też przedstawiciele urzędu i radni miasta. Będziemy też zbierać podpisy pod wnioskiem o budowę schodów. Kto wie, może właśnie w tej kwestii złożymy do miasta inicjatywę uchwałodawczą – dodaje radny.
Teraz kiepsko, będzie lepiej...może w 2015
- Nie mamy żadnego porządnego połączenia z Orunią Górną. Przejście przez Park jest nieoświetlone. Kampinoska, Starogardzka i Małomiejska? Też pozostawiają wiele do życzenia. Mamy więc przejścia bez chodników, przez błoto, skarpy i niebezpieczne drogi, bez chodnika – komentuje Korsztun.
Niestety mimo tego typu „połączonej ofensywy”, radni nie spodziewają się, że schody powstaną w najbliższym czasie.
- Tego się nie zrobi w rok, czy dwa. Patrzymy raczej na rok 2015, 2016. Chcemy, aby miasto zainteresowało się tym problemem. Musimy uzyskać konkretne obietnice – nie ukrywa Korsztun.