W związku z artykułem "Oni 'trzęsą' Orunią, i co z tego?" publikujemy sprostowanie nadesłane przez Panią Mariolę Paluch, dyrektor Gimnazjum nr 10 w Gdańsku. Odpowiada jej Piotr Olejarczyk, dziennikarz portalu MojaOrunia.pl
Pan redaktor Piotr Olejarczyk po raz kolejny przekłamuje informacje dotyczące Gimnazjum nr 10 w Gdańsku, i z imienia i nazwiska wywołuje mnie do odpowiedzi. W związku z powyższym proszę o zamieszczenie na portalu Mojaorunia.pl niniejszego sprostowania.
W artykule Oni „trzęsą” Orunią, zamieszczone są wypowiedzi, których nie autoryzowałam. Jedyna „autoryzacja” polegała na przeczytaniu mi przez telefon 2 zdań, z którymi się nie zgadzałam i poprosiłam o zmianę z uwagi na ich niedopuszczalną koloryzację. Niestety nawet te 2 zdania nie zostały odpowiednio poprawione.
Cechą artykułów pana Olejarczyka jest ubarwianie rzeczywistości a niecierpliwość w przekazywaniu informacji niepozwalająca na ich rzetelną ocenę nie służy dzielnicy.
Nie kwestionuję, że równoczesne hałas i drgania kafarów użytych do budowy podziemnego przejścia na kolei spowodowały rozłączenie komputera i dlatego sprawdziłam czy był to jedyny skutek drgań.
Nie chciałam rozmawiać z panem redaktorem dokąd fachowcy nie ocenią, czy pękniecie w sali 306 na styku ściana- stropodach powinna niepokoić. Nie zgłosiłam szkód do DRMG, bo takich nie ma. Wykonałam telefon z prośbą o ocenę sytuacji i takiej pomocy udzielono mi. Pęknięcia na styku różnych elementów prefabrykowanych (strop dachu jest wykonany z płyt żerańskich) są wynikiem naturalnej dylatacji. Nie ma w budynku pęknięć ścian. Budynek jest w pełni bezpieczny.
Myślę, że terminy „strefa rażenia” czy „zniszczenia” powinien pan redaktor zarezerwować dla innych wydarzeń, które wierzę nigdy nie dotkną dzielnicy.
Piotr Olejarczyk, portal MojaOrunia.pl
Cieszy mnie reakcja miasta na nasz artykuł „Oni trzęsą Orunią, i co z tego?”. Niemalże od razu do Gimnazjum nr 10 zostali wysłani przedstawiciele DRMG, aby na miejscu sprawdzić opisane w artykule fakty. Zresztą przedstawione nam przez panią dyrektor Mariolę Paluch i jej nauczycieli (ale o tym poniżej). Brawo dla miasta!
Być może jednak takie zainteresowanie nie spodobało się dyrekcji Gimnazjum nr 10. Być może działa tu zasada: „lepiej nie wychylać się przed szereg”, a być może chodzi tu o zwyczajną lojalność wobec urzędników. Ważniejsze jest status quo (o „Dziesiątce” mówi się dobrze, albo wcale), niż dobro dzieci – jeżeli jest to prawda, to jest ona bardzo, bardzo smutna.
Raz na jakiś czas organizowany jest festyn na Oruni. Do „Dziesiątki” zapraszani są wtedy najwyżsi przedstawiciele miasta. Mogą się oni posilić przy suto zastawionym stole, mogą obejrzeć sobie przygotowane dla nich przedstawienie teatralne. Z pewnością mogą też wtedy „rzetelnie ocenić dzielnicę”. Gdyby mieli jakieś pytania, pani dyrektor jest w stanie im wszystko wytłumaczyć. Rzetelnie oczywiście. Tak jak, że pęknięcia, które widać na suficie w klasach, pęknięciami nie są.
Rozumiem niepokój pani dyrektor. Jeszcze kilka lat temu nikogo kwestia pęknięć i rys w budynkach by nie zainteresowała. Nie na Oruni. Miasto by milczało, pewnie i sami mieszkający tu ludzie także. Ale Orunia się zmieniła. I tylko w niewielkiej cząstce jest to zasługa naszego portalu. Znacznie większe znaczenie ma tutaj aktywność samych mieszkańców. Coraz mocniej zaznacza swoją obecność lokalna Rada Osiedla, powstaje nowe, ważne ciało ekspertów – Koło Inżynierów. Nie mówiąc już, że w Gościnnej Przystani co rusz pojawiają się ludzie, którzy mają głowy pełne pomysłów. I wielu z nich, wspomniane wyżej oruńskie status quo po prostu mierzi.
Tym bardziej zdziwił mnie fakt, iż pani dyrektor wyraziła zgodę, abym wszedł do jej placówki, rozmawiał z nauczycielami i fotografował pęknięcia i rysy w klasach. Ba, jeszcze bardziej zdziwiło mnie, że pani Mariola Paluch wypowiadała się w tak odważny sposób. Jeden z jej nauczycieli szedł w swoich sądach nawet dalej. Mówił to nam nieoficjalnie. Pani dyrektor poprosiła mnie abym tej wypowiedzi nie umieszczał i tak też zrobiłem.
Odnośnie autoryzacji. Przez kilka godzin próbowałem się z panią dyrektor skontaktować, aby przeczytać kilkuzdaniową wypowiedź. Wreszcie, dzięki pomocy innych osób, udało mi się namierzyć panią dyrektor telefonicznie. Wypowiedź została przeczytana, pani dyrektor dala kilka poprawek, wszystkie zostały naniesione i poprawiony tekst umieściłem w artykule. Pani dyrektor, czego dokładnie nie rozumie Pani w słowie „autoryzacja”?
A zresztą, pani dyrektor sama sobie przeczy, pisząc, że nie kwestionowała hałasu i drgań. I jak to nie chciała ze mną Pani rozmawiać, kiedy wpuściła mnie Pani do szkoły, pozwoliła robić zdjęcia i autoryzowała swoją wypowiedź? Wystarczyło powiedzieć: odmawiam komentarza. I w tekście, z Pani strony, pokazałyby się tylko te dwa słowa.
Pani dyrektor, portal MojaOrunia.pl to przestrzeń, gdzie artykuły mogą pisać także czytelnicy. Serdecznie zapraszamy do prowadzenia rzetelnego i ciekawego bloga. Wiemy (i naprawdę nie ma tu żadnej ironii), że w pani placówce ma miejsce wiele interesujących wydarzeń. Będziemy wdzięczni, i myślę, że czytelnicy także, jeżeli „Dziesiątka” zechce pisać o nich na łamach naszego portalu.
Edycja Piotr Olejarczyk - Pisząc powyższą odpowiedź, przeholowałem. Nie zależało mi na zrobieniu komuś przykrości, jeżeli pani dyrektor poczuła się urażona, przepraszam. Nadal jednak podtrzymuję moje argumenty odnośnie autoryzacji. Ale inne moje akapity były nie do końca na temat. I tak naprawdę można było je sobie spokojnie darować. Wywołały tylko niepotrzebne emocje. Nie to było moim zamysłem.