Jednym kojarzy się z komunistycznym świętem lub feministyczną manifą, drugim przywodzi na myśl wręczane na potęgę goździki i rajstopy, jeszcze inni traktują to po prostu jako dobrą zabawę – a co wy sądzicie o Dniu Kobiet?
- Dobrze, że kobiety mają swój dzień. Dlaczego? A bo panowie to mają swoje święto przez cały rok. Tak jak w dawnej Adrii (lokal na Trakcie św. Wojciecha – przyp. red.), tam pili za nasze zdrowie od 8 marca do 8 marca – śmieje się pani Grażyna z ulicy Żuławskiej. – Jak się po Oruni szło nazajutrz po Dniu Kobiet to było widać rezultaty takiego świętowania: panowie śpiący na chodnikach czy „odpoczywający”, przewieszeni na trzepakach – dodaje.
Ale wielu osobom Dzień Kobiet kojarzy się pozytywnie. – Tulipany, goździki, rajstopy – to był taki stały zestaw, które kobiety otrzymywały wówczas od mężczyzn. To były inne czasy, w zakładach pracy 8 marca urządzano takie nieformalne spotkania jak to nasze, dzisiejsze. Teraz to raczej nie do pomyślenia – mówi pani Henryka, która przewodzi oruńskiemu Kołu Seniorów. Jego członkowie spotykają się w Gościnnej Przystani. Dzisiaj było bardziej uroczyście niż zwykle. – Kobiety trzeba szanować, co byśmy bez nich zrobili – śmieje się pan Edmund.
Nie zabrakło więc życzeń, tradycyjnego przekomarzania się („kobiety mają więcej intelektu” „nie, to mężczyźni!”). Była też lampka wina, nieco słodkości i dobra muzyka (piosenki Mieczysława Fogga inaczej nazwać nie sposób). Słowem, święto. – Ale to nie co kiedyś, dawniej władza dbała o to, aby Dzień Kobiet obchodzić bardzo szumnie. W telewizji odpowiednie programy, znani piosenkarze, wszędzie życzenia i pochwały na cześć kobiet. Trochę to jednak było sztuczne – przekonuje mnie pan Witold, inny członek Koła.
- A ja tam nie narzekałam. Pracowałam w firmie budowlanej. 16 mężczyzn i ja sama. Dostawałam zawsze bony i wolny dzień pracy – śmieje się pani Czesława, mieszkanka Oruni.
Na jeszcze jeden oruński aspekt Dnia Kobiet wskazuje pan Edmund. – Kiedyś produkcją tulipanów i to właściwie na całe Pomorze zajmował się pan Błęcki, który miał swój zakład na ulicy Żuławskiej. Na 8 marca to w setkach tysięcy te tulipany można było liczyć.
Ale choć może Dnia Kobiet nie świętuje się już tak jak dawniej, to 8 marca jest wciąż ważny dla wielu Polaków. Dowód? Wystarczy tego dnia wstąpić do kwiaciarni. Takiej jak ta, która od wielu lat funkcjonuje na rogu Junackiej i Placu Oruńskiego. – Zamówiliśmy dziś 3 razy więcej kwiatów niż zwykle. I schodzą jak ciepłe bułeczki. Do godziny 12 sprzedaliśmy już 150 tulipanów, goździków i róż – mówi pani Irena, kwiaciarka. – Ale jednak muszę przyznać, że najwięcej klientów w Dniu Kobiet miałam w latach 90-tych. Wtedy pan potrafił nakupować kwiatów za 100 złotych albo i więcej – dopowiada.
Za jednego tulipana, jedną róże i jednego goździka płaciło się tu dzisiaj w sumie 10 złotych.
Przed kwiaciarnią też ruch jakich mało. Samochody parkują gdzie popadnie, nawet na chodniku. – Kupiłem dla siostry, mamy i żony. W sumie nie wiem czemu, to raczej taka tradycja. Jakbym nie kupił, wtedy dopiero bym miał – uśmiecha się spotkany tutaj pan Jerzy z ulicy Żuławskiej.
W sklepach też większy niż zwykle ruch. – Od rana bombonierki, bombonierki i bombonierki. Kupują oczywiście panowie. My też dostałyśmy już po kwiatku. I do klientów i od szefa – opowiada mi pani Ania ze sklepu przy ulicy Gościnnej.
Przedstawiciele młodego pokolenia patrzą na 8 marca jeszcze inaczej. – To zwykły dzień, ktoś sobie tak nazwał i tyle. Co mi z tego, że dostanę kwiatka? Bez przesady, to nic nie znaczy – komentuje Ania, nastolatka z Oruni.
Znaczy, czy nie, wszystkim kobietom życzymy wszystkiego najlepszego! I dedykujemy fragment, zasłyszany dzisiaj w Gościnnej Przystani: "Kobieta jest słodyczą gorzkiego życia męzczyzny" - czytała dziś jedna z seniorek. I dodawała, niejako dla równowagi: "Kobiety mogą uczynić milionerem tylko takiego mężczyznę, który już jest miliarderem".
Czy 8 marca panie rządzą światem? A może przynajmniej Orunią? Sprawdziliśmy, jak Dzień Kobiet obchodzą i wspominają mieszkańcy Oruni.