Czy Orunia ma szansę stać się wielką logistyczną bazą dla firm? Nie brakuje osób, które twierdzą, że tak. Ale najpierw trzeba uporządkować tutejsze tereny i lokalne prawo – tłumaczą. W okolicy cały czas pojawiają się oferty sprzedaży i wynajmu magazynów, budują się też niewielkie biurowce.
Firma kupiła budynek dawnej przychodni kolejowej, dobudowała tutaj jedno piętro. Być może jeszcze w 2012 roku (opcja pesymistyczna: połowa 2013 roku) inwestycja się zakończy. Na drugim piętrze Hemont, przedsiębiorstwo wielobranżowe, które zajmuje się m.in. instalacją wentylacji i klimatyzacji, będzie miało swoją siedzibę. Parter i pierwsze piętro zarezerwowano na przestrzeń biurową. Zainteresowane firmy będą mogły wynająć tutaj około 700 m2 powierzchni.
- Moim zdaniem Orunia zaczyna przechodzić pewną metamorfozę. Staje się coraz bardziej atrakcyjna. Nic dziwnego, zaczynają się większe inwestycje w tym rejonie. Ludzie zwracają uwagę na opuszczone lub wymagające remontu lokale. Dawniej wiele osób nawet tutaj nie docierało – mówi nam właściciel jednej z oruńskiej myjni samochodowej.
Na potwierdzenie swoich tez przytacza własną historię. Tuż obok swojego zakładu (przy Trakcie św. Wojciecha, vis a vis kościoła przy ulicy Brzegi) ma on do wynajęcia pierwsze piętro budynku. W sumie – 120 metrów powierzchni biurowej.
- Jest już kilku kandydatów, zainteresowanie jest spore. To dobre miejsce, dajmy na to, na niewielkie biuro. Autobusem jest stąd 6 minut do centrum, a i cena jest tańsza niż w innych rejonach Gdańska – przekonuje.
Na ten ostatni czynnik wskazują agenci Biur Nieruchomości.
- To czym Orunia może konkurować z innymi dzielnicami, to na pewno ceną. Dla porównania: wynajem metra kwadratowego lokalu na Morenie to 17-19 złotych, na Kołobrzeskiej 25-35 złotych. W części Gdańska, o którą Pan pyta, musi być taniej – uważa Barbara Wilczek z Agencji Nieruchomości „Wilczek”.
Dlaczego musi być taniej?
- Niech Pan sobie wyobrazi: nowoczesny biurowiec z parkingami, a dookoła wygląda tak jak obecnie. Orunia nie cieszy się dobrą reputacją, potrzeba czasu, aby to zmienić. I potrzeba zachęty, aby przekonać innych do inwestowania w tym miejscu – odpowiada Wilczek.
- Ale na pewno atutami tej dzielnicy jest coraz lepsze skomunikowanie. To miejsce dobrze nadaje się pod magazyny i produkcje – przekonuje.
W Internecie też nie brakuje ofert z Oruni. Ludzie chcą sprzedać lub wynająć magazyny, warsztaty samochodowe, opuszczone budynki. Padają różne ulice: Trakt św. Wojciecha, Małomiejska, Podmiejska, Nowiny.
Mimo, iż agenci nieruchomości przekonują swoich „oruńskich” klientów do obniżania cen, nie wszyscy stosują się do tych rad. Sprzedawcy i najemcy chcą szybko odzyskać pieniądze, które włożyli w swoją inwestycję. A takie zachowanie, według agentów, z reguły nie przynosi oczekiwanych korzyści.
Jak opowiadają nam przedstawiciele biur nieruchomości, niektóre z tutejszych warsztatów przypominają zwykłe ruiny. – Za kawałek blaszaka, w naprawdę fatalnym stanie ludzie chcą 15 zł/m2. To są ceny wynajmu z kosmosu. Nikt tego nie weźmie. Najemcy muszą obniżać swoje wymagania. Jak zejdą do 10 zł/m2, wyprzedają prawie na pniu. Niektórzy trzymają się twardo wyjściowej ceny i czekają miesiącami na klientów – opowiadają agenci.
Mirosław Borkowski z firmy Tyszkiewicz Nieruchomości przewiduje, że już wkrótce Orunia może stać się prawdziwym eldorado, jeżeli chodzi o wynajem i budowę wielkich magazynów. Aby tak się stało, musi zostać spełnionych kilka warunków. – Uporządkowanie terenu i uporządkowanie prawa. Chodzi o miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Musi on być przyjazny inwestorom – mówi.
Miejscy planiści zapewniają, że w najbliższych kilkunastu miesiącach taki plan ma zostać uchwalony. Pas między Traktem św. Wojciecha, a koleją, od Obwodnicy Południowej niemal do Pruszcza miałby mieć funkcję usługową.
Według agentów, „zagłębiem powierzchni magazynowych” można nazywać obecnie Kokoszki, Kowale, Letnicę i Pruszcz Gdański. Biurowce, tu bez niespodzianek, to rejon Oliwy, Wrzeszcza i Śródmieścia.
- Jeżeli na Oruni, czy w Św. Wojciechu powstaną duże magazyny, a w Gdańsku brakuje takich z własnymi suwnicami i mających powierzchnię 5-10 tysięcy m2, to i mogą pojawić się biura. Ze względu na doskonały dojazd i wciąż tańsze ceny niż gdzie indziej. Potrzeba jednak inwestora, który nie będzie bał się zaryzykować swojej inwestycji właśnie na Oruni – uważa Borkowski.
- Ludzie kupują oczami. Dlatego bardzo dobrze, że na Oruni remontowany jest Kanał Raduni, dworzec, przejścia, fragment Traktu św. Wojciecha. Ważnym jest też wyburzenie niektórych szpecących okolicę budynków, albo zagospodarowanie już istniejących przestrzeni – na przykład Zrembu. No i trzeba poczekać jeszcze na rewitalizację dzielnicy. Orunia może mieć swój renesans – podsumowuje agent Biura Nieruchomości Tyszkiewicz.
Nieopodal skrzyżowania Traktu św. Wojciecha i Gościnnej 2, Zatoka ma w planie wybudować niewielki hotel, biura i market. W zeszłym tygodniu firma nie miała jednak wciąż pozwolenia na budowę.