Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia. Szczegóły znajdziesz w Regulaminie.

Rozumiem

Czwartek, 26/12/2024

Portal dzielnic: Orunia Dolna, Orunia Górna, Lipce, Św. Wojciech, Olszynka, Ujeścisko

menu menu menu menu menu

REKLAMA

70 lat temu na Oruni

MojaOrunia.pl » Historia » ...

 1 dodane: 10:44, 01/09/09

tagi:wojnahistoriaprof. Jerzy Sampwrzesień 1939

Dzisiejsza rocznica sprawia, że myślimy o tamtych latach i próbujemy wyobrazić sobie, jak mogło wyglądać życie mieszkających tu ludzi. II wojna światowa sprawiła, że tygiel kulturowy, jakim była Orunia, przestał istnieć na zawsze.

Jedno z pierwszych powojennych zdjęć kościoła Św. Jana Bosko
Jedno z pierwszych powojennych zdjęć kościoła Św. Jana Bosko
Fot. f.botor

Fotografia 1 z 1

W przeciągu kilku lat po ogłoszeniu się przez Adolfa Hitlera "wodzem i kanclerzem Rzeszy Niemieckiej", współistnienie dwóch narodów w całym Gdańsku, w tym także na Oruni zaczęło się dodatkowo komplikować. Wielu Niemców opowiedziało się za narodowym socjalizmem. Hitlerowscy bojówkarze przerywali spotkania grup polonijnych, których członkowie, w obawie przed prowokacją, musieli zacząć się legitymować przed wejściem na zebranie. Gazety polskie wzywały do ostrożności i czujności. Ludność polska stała się obiektem różnego rodzaju ataków chuligańskich. Tak przedstawia to w swoich wspomnieniach orunianin Gerard Knoff:

„Na naszej ulicy sytuacja stawała się coraz bardziej groźna (...). Wywieszana przez nas z okazji świat narodowych duża flaga narodowa była zawsze solą w oku hitlerowców. Kilka dni przed wojną rzucali oni dużymi kamieniami w nasze okna, demolując niektóre sprzęty w naszym mieszkaniu. O napadzie złożyliśmy meldunek na policji. Przybył szupowiec [Schutzpolizei, w skr. Schupo – niemiecka Policja Ochronna przyp. red.], na wszystko popatrzył, zrobił notatki, a odchodząc powiedział, że nie ma się czemu dziwić, albowiem tak samo postępują Polacy z Volksdeutschami w Polsce (...). Od tego czasu rozlegały się na naszej ulicy, choć pilnował jej policjant, okrzyki: - Wie lange bleibt ihr Pollacken?! (Jak długo tu jeszcze pozostaniecie, Polaczki?), albo: - Wir hangen euch auf diesen Laternenphahl auf! (Powiesimy was na tym słupie latarnianym).“

W okresie poprzedzającym wojnę na Oruni powstawały biura i komitety NSDAP. Jedno z nich znalazło swoje miejsce w przy parkowym pałacyku. Niektórzy poważani obywatele Oruni zaczęli ujawniać sie jako hitlerowcy. Na przykład właściciel największej oruńskiej restauracji "Zur Ostbahn", znajdującej się w dzisiejszym Dworku Artura, będzie po latach wspominany jako bezwzględny oprawca z obozu koncentracyjnego w Stutthofie.

W momencie wybuchu II wojny światowej rodziny polskich kolejarzy zamieszkałych w mieszkaniach socjalnych na Oruni zostały zmuszone do opuszczenia domów. Zginęli też pierwsi mieszkańcy Oruni. W czasie obrony Poczty Polskiej w Gdańsku zginął zatrudniony tam jako pocztylion orunianin Bronisław Szulc, a miesiąc później rozstrzelany został inny mieszkaniec dzielnicy, ciężko ranny podczas obrony budynku pocztowego, Wojciech Kurkowski.

Aresztowania, a w konsekwencji często smierć, czekała również działaczy polonijnych i przedstawicieli inteligencji, jak na przykład Władysława Świechockiego – długoletniego nauczyciela w polskiej szkole senackiej na Oruni, członka Towarzystwa Nauczycieli Polaków, Związku Polaków w Wolnym Mieście Gdańsk oraz przewodniczącego Koła Harcerstwa we Wrzeszczu.

Duża część oruńskich Polaków jeszcze we wrześniu 1939 roku została aresztowana i przewieziona do obozu przejściowego przy ul. Leegetor (okolice Bramy Nizinnej). Stamtąd trafili do obozu w Nowym Porcie. Już podczas wstępnych przesłuchań i ewidencjonowania obchodzono się z nimi bardzo brutalnie. Niektórzy zostali dotkliwie pobici. W ciągu pierwszych dni nie obyło się także bez ofiar śmiertelnych.

Jeszcze w 1939 roku na terenie Oruni powstał obóz pracy dla Żydów i Cyganów. Znajdował się za fabryką papy, na polach przy dzisiejszej ul. Sandomierskiej 38. Więźniowie nie przebywali tam długo. W roku 1940 obóz został zamknięty, a ludność tam przetrzymywana została wywieziona. Tak wspomina to Bolesław Grusske w książce „Gdańsk 1939“ pod red. Brunona Zwarry:
„Pamiętam, że ludzie wtedy w mieście mówili: - Die Zigeuner haben gewusst, dass sie nicht mehr zuruckkommen und haben alles mitgenommen! (...) (Cyganie wiedzieli, że już nie wrócą i zabrali wszystko ze sobą)."

"W Oruni pozostała po nich tylko kupa śmieci“.

Wrzesień 1939 roku i rozpoczęty wtedy proces zmian w strukturze społecznej dzielnicy sprawił, że w maju 1945 roku na prawie 15 tysięcy Niemców przypadało tylko 549 Polaków (na początku lat 30. na tę samą liczbę Niemców przypadało 4 tysiące Polaków, co obrazuje „skuteczność“ działań niemieckich). Równie skuteczne i tragiczne w skutkach były zmiany, które nastąpiły bezpośrednio po wojnie. Orunia nigdy już nie miała wrócić do stanu sprzed wojny.

Jako kometarz niech posłuży cytat z książki „Orunia, Stare Szkoty i Lipce“ prof. Jerzego Sampa:

„(...) W dziejach prastarej Oruni zaczął sie kolejny jej etap rozwoju i to w zupełnie odmiennych realiach zarówno społecznych, jak i politycznych, pozbawionych – dodajmy – jakiejkolwiek analogii lub punktu odniesienia do tego wszystkiego, co działo się tutaj kiedykolwiek wcześniej w mniej i w bardziej odległej przeszłości.“

 

Tekst został opracowany na podstawie książki „Orunia, Stare Szkoty i Lipce“ prof. Jerzego Sampa oraz materiałów wyszukanych w Internecie, m.in.: http://www.wmatlan.else.com.pl/zydzigg.htm, http://www.kki.net.pl/~museum/rozdz3,2.htm.

 

Galeria artykułu

Jedno z pierwszych powojennych zdjęć kościoła Św. Jana Bosko

Jedno z...

+ Dodaj komentarz (-) Anuluj

Komentarze (5)

Uwaga! Jeśli chcesz aby przy komentarzu pojawiła się nazwa użytkownika musisz być zalogowany. Jeśli nie masz jeszcze konta - zarejestruj się.

Proszę odczytaj kod potwierdzający z obrazka i wpisz w pole poniżej. Wielkość liter nie ma znaczenia. Jeśli masz problem z odczytaniem kodu, wczytaj nny obrazek

awatar

gosc

 

10:43, 01/07/10

witam, bardzo ciekawy tekst, nie wiedziałam, że przy ul. Sandomierskiej znajdował się przejściowy obóz dla Cyganów... mój wujek jest synem Fritza Leidel, który przed wojną był właścicielem małej fabryczki ...wiecej

zgloś naruszenie
awatar

gosc

 

11:32, 21/03/10

Super napisane, ja mieszkalam na Oruni 40 lat (dzisiejsza ul.Sw.Wojciecha) nie wiedzialam, ze tak bylo.... Dziekuje za piekny komentarz oraz pozdrawiam oruniakow.

zgloś naruszenie
awatar

f.botor

 

10:11, 15/09/09

bardzo dziekuję za komentarz. na pewno przygotuję też artykuł na temat szkód powojennych i odbudowy Oruni.

zgloś naruszenie
awatar

live4ever

 

13:36, 10/09/09

świetny artykuł, tak trzymać :) Jestem natomiast ciekaw, jak wyglądało to wszystko zaraz po wojnie. Jak rozległe było zniszczenia, jak i gdzie rozpoczęto odbudowę.

zgloś naruszenie
awatar

gosc

 

13:31, 04/09/09

Chwała bohaterom!

zgloś naruszenie

REKLAMA

REKLAMA