Dywany, narzędzia, książki, zabawki, sprzęt elektroniczny, ubrania i mnóstwo innych gadżetów - na dzisiejszej wyprzedaży przy ulicy Małomiejskiej z pewnością można było znaleźć coś dla siebie. I to za niewielkie pieniądze. Książki "chodziły" już po złotówce, ubrania niedużo drożej, na brak cenowych okazji nikt nie narzekał.
Trudno jednak, aby było inaczej, kiedy mowa jest o wyprzedaży. - Właściwie od razu udało mi się sprzedać dywan. Za 30 złotych. Mi już nie był on potrzebny, komuś może jeszcze służyć - mówiła jedna ze sprzedawczyń, która na oruńską wyprzedaż przyjechała aż z Gdyni.
I właśnie o to chodziło w dzisiejszej akcji: znajdujesz coś niepotrzebnego w swojej szafie lub piwnicy, przynosisz na wyprzedaż, żadąsz niewielkiej ceny i czekasz na klientów.
A tych ostatnich nie brakowało. Już w pierwszej godzinie (wyprzedaż rozpoczęła się dzisiaj o 9) dokonano wielu transakcji. - Najczęściej kupowano sprzęt gospodarstwa domowego - tłumaczyła Joanna Wielke, organizatorka dzisiejszej wyprzedaży. To na terenie jej posesji (Małomiejska 43) sprzedawano i kupowano.
Sprzedawców było dziewięciu. Z ulicy Małomiejskiej, z Oruni Górnej, Zakoniczyna, wspomnianej już Gdyni. Wśród nich własny "kramik" miała również Rada Osiedla "Orunia-Św. Wojciech-Lipce". Radni zbierali dzisiaj pieniądze na pomoc dla Asi. Sprzedawali książki Krzysztofa Kosika "Oruński Antykwariat" (autor przekazał w sumie 20 swoich książek), a także swoje własne, wygrzebane z zakamarków mieszkań i piwnic. - Przez pierwszą godzinę zebraliśmy 9 złotych. Może nie jest to ogromna kwota, ale liczy się tutaj każdy grosz. Myślę, że jeszcze więcej osób nas odwiedzi - komentował Paweł Patyk, radny osiedla.
A jeżeli ktoś nie mógł dzisiaj być na Małomiejskiej, już za tydzień może wziąć udział (jako sprzedający lub kupujący) w kolejnej wyprzedaży. Tym razem na ulicy Gościnnej. Akcję organizuje lokalna Rada Osiedla.